Łączna liczba wyświetleń

piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 17


 Była już godzina 23. Merry i Megan wyszły przed hotel. Obie zgodnie stwierdziły, że pójdą w stronę Santiago Bernabeu. Idąc, zrobiły wiele zdjęć. Kiedy nagle...

-Merry patrz, tam chyba idzie twój nowy kolega.

-Mój kolega? Kto? Gdzie? - Spojrzałam na Meg.

-No patrz, Callejon - Powiedziałam szeptem.

-Oooo. Ciekawe czy on mnie w ogóle jeszcze pamięta...

-Cześć Merry. -  Powiedział nagle, zbliżając się do nas.

-Czyli jednak pamięta. - Powiedziałam i puściłam oko przyjaciółce.

-Hej Jose... Emm to jest Megan.

-Hej, miło cię poznać. - Powiedział i wyciągnął dłoń w kierunku Meg.

-Mi też jest bardzo miło.

-A co wy tu właściwie robicie o tej porze? - Zapytał zdziwiony.

-Oglądamy Madryt nocą. - Odpowiedziała Merry, uśmiechając się.

-To może potrzebujecie przewodnika?

-Jasne, to gdzie nas zaprowadzisz? - Zapytała Meg.

-No cóż, mogę was wprowadzić na Bernabeu.

-Na prawdę?!

-No jasne, że tak. To co, idziemy?

-No pewnie!

-Dziękujemy ci bardzo! Zawsze chciałyśmy tam wejść. - Powiedziała zafascynowana Megan.

-Nie będziesz miał przez to problemów? - Dodała Merry.

-Nie no co wy. Wszystko legalnie.

 Weszliśmy do budynku. Na początku oglądaliśmy zdjęcia wiszące na ścianach. Przedstawiały ode skład Realu w poszczególnych latach. Następnie przeszliśmy do pucharów i medali. Było tego na prawdę sporo. Jose opowiadał nam o każdym zwycięstwie, jakim udało mu się przeżyć w jego karierze w Realu Madryt. Po obejrzeniu wszystkich trofeum, weszliśmy na murawę. Było to niesamowite przeżycie.

-Nawet nie wiesz, jak bardzo jesteśmy ci wdzięczne za to, że nas tutaj przyprowadziłeś.

-Możemy ci się jakoś odwdzięczyć? - Zapytała Merry.

-Możecie zgodzić się na kolejne spotkanie ze mną.

-Z przyjemnością.

-Wiesz co, już jest bardzo późno i chyba musimy się zbierać, prawda Merry?

-Chyba tak...

-Rozumiem. Merry, widzimy się jutro na treningu?

-Taak, jeśli nic się nie zmieni, na pewno będę.

-Megan, też wpadniesz?

-Ja niestety nie mogę.

-Szkoda, może innym razem. W takim razie, do jutra Merry.

-Do zobaczenia. Jeszcze raz dziękuję za dzisiejszy wieczór. Jesteśmy ci bardzo wdzięczne.

-Na prawdę nie ma sprawy. Trzymajcie się dziewczyny.

 Pożegnałyśmy się z nim i ruszyłyśmy w stronę hotelu. Było już trochę po północy, więc po cichu udałyśmy się do windy i do pokoju i poszłyśmy spać.

Następnego dnia. . .
 

~Perspektywa Merry~

  Wstałam około godziny 9. Meg nie było już w pokoju, pewnie poszła na trening siatkarzy. Wzięłam prysznic, ubrałam się i zjadłam śniadanie. Około 10 wyszłam z domu, ponieważ o 11 reprezentacja Hiszpanii rozpoczynała swój trening. Szłam wolnym krokiem w kierunku Santiago Bernabeu, rozglądając się po okolicy. Zrobiłam jeszcze kilka zdjęć i wysłałam Michałowi SMS'a, życząc mu powodzenia na meczu. Dotarłam na stadion Realu, jakieś pół godziny przed rozpoczęciem treningu. Na trybunach było już sporo osób, czekających na swoich idoli, ale także wielu fotografów i reporterów. Usiadłam w trzecim rzędzie, na jednym z niewielu pustych miejsc, znajdujących się bliżej murawy. Pięć minut przed godziną jedenastą, piłkarze zaczęli wbiegać na boisko. Najpierw zauważyłam Casillasa i Xaviego. Następnie wybiegł Ramos, Torres, Xabi i Callejon. O godzinie 11 na boisku rozgrzewali się już wszyscy gracze. Najczęściej przyglądałam się Arbeloi, który często żartował z Albiolem i pozostałymi sportowcami. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że na prawdę tu jestem i widzę tych piłkarzy na żywo... Tych piłkarzy, których zawsze podziwiałam tylko na zdjęciach lub podczas meczu w TV. Po jakimś czasie, wokół Callejona zebrało się kilku graczy. Zauważyłam, że w pewnym momencie wszyscy spojrzeli na mnie... W sumie, to mogło mi się to tylko wydawać... Może spojrzeli gdzieś obok. Tak, z pewnością...
 Kiedy piłkarze wchodzili już do szatni, Jose pomachał do mnie, odmachałam mu i powoli zbierałam się do wyjścia. Wiedziałam, że nie uda mi się przebić przez tych wszystkich fanów i wziąć autograf od kogokolwiek. Zrobiłam tylko kilka zdjęć piłkarzom, podczas treningu i to będzie dla mnie najlepszą pamiątką. Kiedy wyszłam już z Bernabeu, dogonił mnie Callejon.

-Hej Merry.

-Hej Jose!

-I jak ci się podobało na treningu?

-Było świetnie. Chętnie dałabym do podpisania kilku chłopakom moją koszulkę z Realu, ale coś czuję, że bym się nie przebiła przez ten tłum.

-Racja, mogłoby być ciężko. Jeśli chcesz, możesz mi dać tą koszulkę i na następnym treningu załatwię ci autografy.

-Mówisz poważnie?!

-Jak najbardziej.

-Dziękuję ci! Ale z tego co pamiętam, to my miałyśmy ci się odwdzięczyć, a nie, że znowu ty coś robisz dla mnie...

-Przecież to żaden problem. A jeśli chodzi o odwdzięczenie się, wystarczy, że dasz się teraz odprowadzić do hotelu.

 Szliśmy w stronę hotelu jak najdłuższą drogą. Rozmawialiśmy ze sobą, jakbyśmy znali się już dobre kilka lat. Całkowicie zapomniałam, że on jest kimś znanym, że jest sławnym piłkarzem z Realu Madryt. Przypomnieli mi o tym paparazzi, których zauważył Callejon.

-Merry, lepiej będzie, jak cie ze mną nie zauważą. Jeśli zrobią nam kilka wspólnych zdjęć, nie będziesz miała spokoju, uwierz mi.

-Rozumiem. Dziękuję ci za wszystko, do zobaczenia.

-Widzimy się na następnym treningu?

-Mam nadzieję.

 Dałam mu moją koszulkę z Realu, którą miałam w torebce, po czym szybkim krokiem, oddaliłam się od niego. Weszłam do hotelu i ruszyłam w stronę naszego pokoju. Weszłam do niego, była już około 15. Nie było w nim Megan, co mnie trochę zdziwiło. Zrobiłam sobie herbatę, usiadłam na kanapie i zadzwoniłam do Michała. Po około 5 minutach, drzwi od pokoju się otworzyły, to była Megan.


~Perspektywa Megan~

  Wstałam o godzinie 6:00, Merry jeszcze spała. Poszłam wziąć prysznic po czym ubrałam się w jakieś wygodne ciuchy, wyszłam z pokoju i ruszyłam windą na parter do kawiarni, aby coś zjeść. Nikogo jeszcze nie było, no ale nie dziwię się, tylko ja tak wcześnie wstaję. Czekałam na jedzenie jakieś 20 minut, kiedy już chciałam zacząć jeść, usłyszałam za sobą głośne...

-Hej Meg! - Krzyknął Dziku, a tuż za nim wlókł się zaspany Bartman.

-Hej chłopaki, już się wyspaliście?

-No ja tak, ale Zibi to chyba trochę nie.

-No widać po nim, oj widać. - Zaśmiałam się.

-A ty już wyspana? - Zapytali.

-No ja to w sumie zawsze wcześnie wstaję.

 Posiedzieliśmy tak jeszcze chwilę. Chłopaki zamówili sobie jedzenie i rozmawialiśmy o różnych głupotach. Jak już zjadłam swoje śniadanie wstałam i zapytałam czy nie mają nic przeciwko, jeśli wpadnę na ich trening, zgodzili się bez problemu.

-Tylko przyjdź przygotowana go gry. - Powiedział Michał kiedy już chciałam się oddalić.

-Postaram się. A teraz wybaczcie wracam do pokoju. - Pożegnałam się z nimi.

 Kiedy wróciłam Merry dalej spała. Przebrałam się w taki strój w jakim miałam zamiar z nimi grać i wyszłam na spacer. Zawsze lubiłam długie spacery ze słuchawkami w uszach, kiedy odcinam się od reszty świata i to muzyka jest najważniejsza. Spacerowałam ulicami Madrytu i po pewnym czasie zorientowałam się, że jest już 8.20, a o 9;00 rozpoczynał się trening.
 Byłam lekko spóźniona, weszłam na halę, w której trenowali jakoś o 9:15.
Usiadłam na trybunach i oglądałam ich poczynania, jakiś czas później dostali 10 minut przerwy, wszyscy najpierw rzucili się na butelki z wodą, a później podeszli do mnie.

-No już myśleliśmy, że nie przyjdziesz. - Takim oto zdaniem przywitał mnie Igła.

-Jak już obiecałam, to przyszłam. - Odpowiedziałam z uśmiechem.

 Chwilę rozmawialiśmy, po czym siatkarze wrócili do trenowania. O godzinie 11 trening się skończył.

-No chłopaki. Koniec, możecie już iść. - Powiedział trener.

-Nie, nie my tu jeszcze zostajemy. – Odpowiedział Jarosz, szczerząc się w moją stronę.

-No dobra, jak chcecie.

-To co młoda, chodź na boisko! - Krzyknął Łukasz.

-No już idę, idę. To z kim jestem w drużynie? - Zapytałam schodząc do nich.

 Kiedy już dowiedziałam się jakie są składy, mecz się rozpoczął. Niestety drużyna, w której grałam przegrała pierwszego seta, za to już drugiego wygraliśmy, po jakimś czasie wynik wynosił już 2:2, no to Tie-break, wynik korzystny dla mojej drużyny i wtedy właśnie na zagrywkę idę ja... no pięknie jak mi dobrze pójdzie to wygrywamy, a jak zepsuję to wiadomo, gramy dalej z tym, że mamy mniejszą przewagę. Stanęłam na miejscu wyznaczonym, podrzuciłam piłkę, uderzyłam i zaskoczyłam samą siebie, to był as serwisowy!

-No ładnie, ładnie! – Krzyknął nawet nie wiem kto i wszyscy zaczęli klaskać.

-I że ty niby nie chciałaś się przed nami ośmieszyć?! Dziewczyno jesteś genialna! - Krzyczał Wlazły.

-Jedna dobra zagrywka geniusza ze mnie nie czyni.

-No może i nie, ale ogólnie w całym meczu byłaś świetna.

-Mówicie tak, żeby mi przykro nie było. Dobra idźcie się przebrać, ja też w sumie pójdę do pokoju się odświeżyć i trzeba iść na obiad.

-Tak jest pani przewodnik. - Zaśmiał się Jarosz.

 Uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę hotelu, obiekt na którym trenowali nie był jakoś bardzo oddalony, wystarczyło przejść na druga stronę ulicy. W pokoju nikogo nie zastałam, no tak przecież Merry poszła na trening Hiszpanii. Odświeżyłam się i po raz kolejny przebrana wyszłam z pokoju i wtedy właśnie na korytarzu zastałam Winiara, zdziwiłam się ponieważ mieszkał piętro niżej.

-Hej Meg.

-Przecież się już dziś witaliśmy. - Popatrzyłam na niego i się zaśmiałam.

-No niby tak.

-Co ty tak właściwie tu robisz?

-Chciałem cię zobaczyć i powiedzieć, że byłaś dziś świetna.

-Oj już bez przesady.

-Musisz jeszcze z nami zagrać!

-No chyba żartujesz. Wy się musicie skupić na meczach bo kibice na was liczą, a ja jestem jednym z tych kibiców.

 Powiedziałam to wszystko jednym tchem, wtedy Michał do mnie podszedł i pocałował mnie w policzek, byłam trochę zdziwiona.

-A to za co. – Wydukałam w końcu.

-Za to, że jesteś.

 Staliśmy tak chwilę w milczeniu, nie wiedziałam co zrobić. On chyba też nie bardzo.

-To co, idziemy na ten obiad? – Zapytałam w końcu.

-Z tobą zawsze.

 Ruszyłam przodem, a na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Po jakimś czasie weszliśmy do kawiarni, gdzie byli już wszyscy.

-No to jak z tym autografem? - Zapytałam Kubiaka.

-No skoro obiecałem i skoro zagrałaś, to załatwione.

-Dzięki, jesteś wielki.

-Ja wielki? Popatrz na Możdżona. - Powiedział i wszyscy zaczęli się śmiać.

 Po zjedzeniu posiłku, udałam się w stronę windy, jednak za nim do niej wsiadłam, zatrzymał mnie Winiarski.

-Megan! - Krzyknął, bo widział, że chce wejść do windy.

-Słucham? - Zapytałam odwracając się w jego stronę i odpisując przy okazji na smsa.

-No bo jakby ten... - Zaczął się trochę jąkać. - Jutro po drugim treningu mamy już czas wolny no nie?

-No tak, macie.

-To może poszłabyś ze mną na jakąś kawę czy coś?

-Oczywiście, z miłą chęcią. - Odpowiedziałam i wsiadłam do windy.

 Wjechałam na górę i weszłam do pokoju, w którym zastałam Merry.
____________
Dziękujemy za ponad 800 wyświetleń!

4 komentarze:

  1. Suuuuper *-*
    Fajnie, że długi rozdział ;D

    Paulina .

    OdpowiedzUsuń
  2. no ja też się cieszę bo takie rozdziały to ja lubię. Sorry że tak późno ale o 17.30 wyszłam bo miałam próbę w kościele, a wróciłam przed chwilą bo byłam u koleżanki. Świetny rozdział. Koooocham Was ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ nie musisz nas przepraszać :))
      Dziękujemy, my Ciebie też <3

      Usuń