Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 12


 Po około 4 godzinach, wciąż byliśmy w szpitalnym korytarzu. Siedzieliśmy w ciszy i czekaliśmy na wiadomości o stanie Patryka. Po chwili z sali wyszedł lekarz i poinformował nas, że operacja się udała, jednak Patryk jest w ciężkim stanie. Powiedział również, że możemy go zobaczyć dopiero jutro.

-To my chyba już pójdziemy. Do widzenia, Patryk na pewno z tego wyjdzie, wszystko będzie dobrze. - Powiedziałam do mamy Patryka. - Megi, jedziesz z nami, czy zostajesz?

-Ja tu zostanę.

-Ok, trzymaj się. Proszę, zadzwoń, jak Patryk się obudzi.

-Nie ma sprawy.


~Perspektywa Merry~

 Po wyjściu ze szpitala pojechaliśmy do mnie do domu. Przez całą drogę nie rozmawialiśmy... oboje myśleliśmy o Patryku. Kiedy weszliśmy do mieszkania, była już godzina 23. Zaczęliśmy sprzątać wszystko, co zostawiliśmy wychodząc z domu do szpitala. Michał został u mnie na noc, wiedział, że nie chcę być teraz sama.
 Obudziłam się o 8. Zeszłam na dół i zrobiłam śniadanie dla mnie i Michała. Poszłam do pokoju gościnnego, w którym spędził noc.

-Ty też już nie śpisz?

-Niee, spałem w sumie chyba dwie godziny.

-To tak jak ja.

-Masz jakieś nowe wieści od Megan?

-Niestety nie.

-Ciekawe co z Patrykiem, może pojedźmy do niego?

-Jak na razie chyba nie ma sensu. Jeśli się obudzi, Meg da nam znać.

 Po śniadaniu włączyliśmy telewizor i patrzyliśmy się bezmyślnie w ekran, jednak chyba żadne z nas, nie koncentrowało się na tym co leci.

-Michał...

-Mhm?

-Ciekawe co będzie z tą Hiszpanią. Pojutrze już powinnyśmy lecieć.

-I polecicie. Tutaj nic nie zdziałacie, lekarze się nim najlepiej zajmą, a przecież nie jedziecie tam na wieczność tylko dwa, trzy tygodnie.

-Niby tak, ale Meg na pewno nie będzie chciała go zostawiać w takim stanie. Z resztą wcale się jej nie dziwię. Może odwołam to wszystko? Przecież na pewno uda nam się jeszcze kiedyś tam pojechać, jak nie z reprezentacją, to w innym celu.

 W tym momencie naszą rozmowę przerwał telefon. Dzwoniła Megan. Poinformowała nas, że Patryk właśnie się obudził. Szybko wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do szpitala. Dwadzieścia minut później, już byliśmy na miejscu.


~Perspektywa Megan~

 Siedziałam na tym korytarzu, nie wiedząc co ze sobą zrobić. W końcu wstałam, zapytałam mamy Patryka czy chce kawę, jednak ona odmówiła. Poszłam do automatu z napojami i kupiłam coś co miało przypominać kawę. W końcu po jakiejś godzinie zasnęłam na szpitalnym korytarzu, obudziłam się następnego dnia o 8 rano, rozejrzałam się dookoła, byłam tam sama. Zaczęłam szukać jakiejś pielęgniarki, gdy już znalazłam, zapytałam o to, w jakim pokoju znajduję się mój przyjaciel. Gdy znalazłam wskazaną salę, weszłam tam i przy oknie zobaczyłam jego mamę, a na łóżku leżał on. Wciąż był nieprzytomny, podeszłam do niego, usiadłam na krześle, które stało obok i wzięłam go za rękę, a łzy same zaczęły spływać mi po policzkach. Po kilku godzinach zorientowałam się, że nie jadłam nic od rana, wstałam i zaczęłam kierować się do wyjścia, kiedy nagle usłyszałam:

-Megi. - Powiedział cicho Patryk.

-Jezu Patryk! W końcu!

 W tym czasie jego mama uśmiechnęła się lekko i poszła po lekarza.

-W końcu? Ile tak leżałem?

-No tak w sumie, to od wczoraj po tym wypadku.

-A ty już chciałaś mnie opuścić? - Zapytał przypominając sobie, że gdy się obudził wychodziłam z sali.

-W życiu! Chciałam iść coś zjeść, bo od wczoraj nic nie jadłam.

-No to leć. - Powiedział, kiedy do sali wszedł lekarz wraz z jego mamą.

 Grzecznie przeprosiłam i wyszłam do małej kawiarenki na dole, była już godzina 13. Zadzwoniłam do Merry i poinformowałam ją o stanie Patryka. Zamówiłam jakiś posiłek, poczekałam chwilę, zjadłam i wróciłam do sali. Gdy przyszłam, lekarza już nie było, a pani Aneta, bo tak miała na imię mama Patryka, na prośbę syna zbierała się już do wyjścia.

-Może ty też już idź do domu? - Zapytał, kiedy wchodziłam do pokoju.

-Nie ma mowy, mnie się nie pozbędziesz.

-Przepraszam cię.

-Ale za co? - Zapytałam zdziwiona.

-No za to, że siedziałaś tu cały czas ze mną.

-Człowieku, tu nie ma za co przepraszać. - Powiedziałam, po czym usiadłam na krześle obok łóżka.

 Po chwili do sali weszli Merry i Michał.


~Perspektywa wspólna~

-Patryk! Nareszcie! Martwiliśmy się o ciebie. - Krzyknęła od progu Merry.

-Jak dobrze cię widzieć wśród żywych. - Dorzucił Michał.

-Ludzie, przecież nic mi nie jest.

-Ta, potrącenie przez samochód to nic takiego...

-No właśnie... Ok, my w sumie wpadliśmy sprawdzić jak się czujesz, dorzucić trochę prowiantu, bo wiem, jak wygląda jedzenie w szpitalu i chyba będziemy już lecieć. Odpoczywaj.

-Trzymaj się stary.

-Dzięki wam, papa.

 Do końca dnia Megan siedziała z Patrykiem, a ten próbował namówić ją na powrót do domu. Jednak ona się uparła, że zostanie. Siedzieli tak i rozmawiali, jakoś o godzinie 20 Megan zmęczona dniem, zasnęła przy jego łóżku.
 Merry i Michał, spokojniejsi już o stan Patryka spędzili ten dzień razem. Około 21, wrócili do swoich domów.
___________________
Dziękujemy za ponad 500 wyświetleń! Zapraszamy do komentowania :)

2 komentarze: