Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział 21


 Podeszłam do drzwi. Przez wizjer zobaczyłam za nimi Megan.

-Kluczy nie masz? - Zapytałam zaspana.

-Wybacz ostatnio nie klucze mi w głowie. - Odpowiedziałam z zacieszem na twarzy.

-Pogadamy rano. - Odpowiedziałam, położyłam się i zakryłam się kołdrą.

-Oczywiście. - Stwierdziłam i poszłam do szafki po piżamę. Po drodze przewróciłam jakiś przedmiot. - Przepraszam. - Powiedziałam widząc zabójczy wzrok zaspanej Mer.

 Megan poszła wziąć prysznic i się przebrać, gdy wróciła poszła spać. Obudziła się o 9, Merry też już nie spała.

-Witaj w ten nowy piękny dzień Mer. - Przywitała przyjaciółkę.

-No witaj. - Odpowiedziałam przeciągając się.

-No to co wczoraj robiłaś? Bo chyba mi nie powiesz, że siedziałaś w pokoju.

-I tak mi nie uwierzysz, że spotkałam Morate, który odprowadził mnie do hotelu i siedział w tym pokoju, na tym łóżku, od 23 do 2 w nocy, więc może ty mi powiesz gdzie się szlajasz po nocy.

-No proszę, kilka dni tu jesteśmy, a ty już noce z piłkarzami spędzasz. Ja byłam ze wszystkimi w pokoju Michała i Mariusza.

-Zabawne. Ja mam swojego piłkarza w Polsce. Za to ty spędziłaś noc z dwunastoma siatkarzami. To jest dopiero hardcore.

-No tak twój jest w Polsce a ty się za Hiszpanów bierzesz. Człowieku ja z nimi horror oglądałam rozumiesz, ja i horror… Znaczy udawałam, że oglądam, oczy miałam zamknięte, ale słowa i tak słyszałam, to i tak już jakiś postęp w moim wykonaniu.

-Nie no brawo! A jak tam z Winiarem? Jakieś postępy w waszej znajomości?

-Wczoraj się znowu całowaliśmy i to tak przy wszystkich, gdybyś widziała ich miny. - Uśmiechnęłam się szeroko przypominając sobie całe zdarzenie.

-Łooo no to nieźle. Pewnie dziś nie dadzą ci spokoju.

-Zobaczymy. To co idziemy na śniadanie?

-Jasne, tylko się ogarnę.

-E tam, słodkie mamy piżamki. - Meg wyszczerzyła się w stronę przyjaciółki.

-Haha, no to chodźmy. W sumie i tak nas nikt tu nie zna.

 Wyszłyśmy i udałyśmy się na parter, z myślą, że nikogo nie spotkamy. Niestety w hotelowej restauracji siedzieli już prawie wszyscy siatkarze.

-Cześć chłopaki! - Krzyknęła Megi.

-Brawo Meg, teraz na pewno nikt nas nie zauważy.

-A no tak, zapomniałam jak wyglądamy.

-Hej dziewczyny! Fajne piżamki! - Krzyknął Ziomek.

-No wiadomo, że fajne, w końcu nasze.

-Słyszałam, że męczyliście wczoraj Megan horrorami.

-Tylko jednym, Rucy ją uratował przed następnym. - Wyszczerzył się Zibi.

-Oj uwierzcie mi, jak na mnie jeden horror to i tak dużo. - Wtrąciła Meg.

-No ale wiesz, przy horrorze masz okazję się poprzytulać, do takiego Winiara, czy tam kogoś. - Zaśmiał się Ignaczak.

-Jak chcesz to do ciebie też mogę Krzysiu.

-Nie bo jeszcze Michał będzie zazdrosny. Dobra jakie plany na dziś?

-Plany są takie, że ich niema, możecie robić co chcecie, aż do treningu, który jest o 17.

-Świetnie! - Krzyknął Kubiak.

-Merry, a my co robimy? - Zapytałam przyjaciółki.

-W sumie, to chyba nie mam żadnych planów. Ale jak chcesz z kimś wyjść, to ja sobie poradzę.

-Odkąd tu przyjechałyśmy, to praktycznie każdy dzień spędzamy osobno, możemy gdzieś w końcu razem wyjść. – Powiedziałam z uśmiechem.

-W sumie racja.

-To świetnie, wiesz widziałam taką galerię można się wybrać coś kupić, popodrywać słodkich Hiszpanów. - Rozmarzyła się Meg.

-Ekhemmmm. Ja pozostanę na „coś kupić”.

-Ty może lepiej też. - Odezwał się Jarosz patrząc najpierw na Megan, a potem na Michała.

-To ja pójdę z wami! Może też wyrwę jakiegoś słodkiego Hiszpana… czy nie mam szans? - Odezwał się po chwili Winiar.

-Żaden ci się nie oprze!

 Siedziałyśmy tam i rozmawiałyśmy z chłopakami. Po jakiś czasie musiałyśmy się zbierać.

-No Mer to ja się już najadłam, a ty?

-Jasne, chodźmy do pokoju się przebrać, bo chyba na miasto w tej piżamie nie chcesz iść.

-No wolałabym nie.

-To cześć chłopaki.

-Dziewczyny! - Krzyknął jeszcze Winiar.

-Co jest?

-No jak dla mnie to możecie zostać w tych piżamkach.

-Spoko, jak ty pójdziesz w swojej!

-No to jednak idźcie się przebrać.

 Poszłyśmy na górę i szykowałyśmy się do wyjścia, kiedy nagle usłyszałyśmy pukanie do drzwi.

-Proszę! - Odpowiedziałyśmy chórem.

 Ponownie usłyszałyśmy pukanie.

-Możesz otworzyć? Ja jeszcze nie jestem gotowa.

-Jasne, ciekawe kto to, skoro nie wchodzi. - Odpowiedziałam Merry i podeszłam otworzyć drzwi, kiedy już to zrobiłam, ujrzałam za nimi Morate.

-Hej, nie przeszkadzam?

-Nie, ty pewnie do Merry, wchodź.

-Kto przyszedł?! - Krzyknęłam z drugiego pokoju.

-Morata! - Krzyknęłam, jakbym zapomniała, że stoi koło mnie.

 Z powrotem wróciłam do pokoju, w którym znajdowała się Megan. Nie do końca jej wierzyłam, że to właśnie Morata jest naszym gościem.

-Hej Alvaro. - Wydusiłam z siebie, kiedy go zobaczyłam.

-Hej Merry. Masz teraz czas, żeby gdzieś ze mną pójść?

-Tak właściwie, to miałam teraz wyjść z Megan. - Spojrzałam na nią pytająco.

-Ja sobie poradzę, chyba mu nie zamierzasz odmówić przeze mnie. - Odpowiedziałam po polsku, aby nasz towarzysz mnie nie zrozumiał.

-Dzięki! - Krzyknęłam w stronę przyjaciółki. - Załatwione. Możemy iść. - Odpowiedziałam, tym razem po hiszpańsku.

-Nie ma sprawy, bawcie się dobrze.

-Wy też. - Puściłam oko do Meg.

-Dzięki, dzięki, postaram się.


~Perspektywa Merry~

-Dokąd my właściwie idziemy? - Zapytałam, kiedy już wyszliśmy z hotelu.

-Zobaczysz.

-Jaki ty tajemniczy.

-Obiecuję, że ci się spodoba.

 Szliśmy w stronę Santiago Bernabeu, dokładnie znałam już tą trasę. Weszliśmy do środka.

-Powiesz mi w końcu o co chodzi? - Zapytałam zniecierpliwiona.

-Masz przy sobie telefon z tymi filmikami Michała?

-No tak mam... Ale o co chodzi? Alvaro, powiedz mi!

-Trener chciał je zobaczyć.

-Słucham?! Jaki trener?

-No nasz, Castilli. Opowiedziałem mu o Michale, o tym jak gra, a że akurat mamy miejsce na pozycji pomocnika, trener zgodził się go sprawdzić.

 Przyznam, że mnie zatkało. Kompletnie nie wiedziałam co zrobić, co odpowiedzieć. Najchętniej rzuciłabym się Moracie na szyję, ale po chwili stwierdziłam, że to zły pomysł. W tym momencie drzwi przy których staliśmy, otworzyły się, a Alvaro wskazał, że właśnie tam mamy się udać. Kiedy weszłam do pomieszczenia zauważyłam siedzącego przy biurku trenera Castilli.

-Dzień dobry. - Powiedziałam niepewnie.

-Witaj, ty pewnie jesteś Merry? - Wstał, by się ze mną przywitać.

-Tak, miło mi.

-W takim razie, opowiedz mi coś o tym...

-Michale...

-Tak, ma jakieś osiągnięcia, znasz jego statystyki? I jeszcze chciałbym zobaczyć te filmiki, o których mówił Alvaro.

 Rozmawialiśmy tak około trzech godzin, starałam się jak najlepiej przybliżyć trenerowi sylwetkę Michała. Podzieliłam się moją całą wiedzą na jego temat i na koniec pokazałam video, które nagrałam. Po zakończeniu rozmowy, szkoleniowiec dał mi swój numer i powiedział, by Michał się z nim skontaktował. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy do holu. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, co się właśnie stało.

-Alvaro, ja nie wiem jak ci mam dziękować!

-Ale za co? To ty przeprowadziłaś całą tą rozmowę.

-No tak, ale ktoś musiał trenerowi wspomnieć, że w ogóle istnieje ktoś taki jak Michał.

-Skoro chłopak ma talent, to niech lepiej czym prędzej trafi do najlepszego klubu.

-No i teraz mam dług nie tylko u Jose, ale też u ciebie.

-Kiedyś nam się odwdzięczysz.

-Mam nadzieję.

-Idziemy coś zjeść?

-Że my? Razem?

-Spokojnie, nie otruję cie.

-Niee, nie o to chodzi. Po prostu nadal nie moge uwierzyć, że mam takie znajomości w tym Madrycie. - Oboje się zaśmialiśmy.

 Poszliśmy z Moratą do jednej z małych kawiarenek, znajdujących się w dość skrytych uliczkach. Spędziliśmy w niej około dwóch godzin.

-Idziesz na trening Hiszpanii?

-A o której jest?

-O 16, za pół godziny.

-Kompletnie o nim zapomniałam. Jasne, że idę.

-No to spędzisz ze mną kolejne kilka godzin, czy tego chcesz czy nie.

-Będę musiała to jakoś przeżyć.

 Ponownie ruszyliśmy w kierunku Santiago Bernabeu. Usiedliśmy w loży dla vipów, na którą wprowadził mnie Morata. Pewnie gdybyśmy usiedli na trybunach, Alvaro nie miałby spokoju, a fotoreporterzy zrobiliby tanią sensację i powymyślaliby różne ciekawe historię na nasz temat.
 Znów miałam okazję ujrzeć hiszpańskich piłkarzy na żywo. Wciąż robiło to na mnie wielkie wrażenie, a oglądanie ich siedząc u boku Alvaro Moraty, było jak sen. Takie historie zawsze sobie tylko wyobrażałam, ale nigdy nie sądziłam, że może się to zdarzyć na prawdę.
 Trening trwał około trzech godzin, ponieważ piłkarze intensywnie przygotowywali się do jutrzejszego meczu z Francją.

-Przyjdziesz jutro na mecz? - Zapytał Morata, kiedy już wyszliśmy ze stadionu.

-Niestety nie zdążyłam na czas zarezerwować biletu, a jutro przed meczem raczej nie uda mi się kupić.

-Na miejsca dla vipów nie trzeba mieć biletu, wystarczy mieć znajomości. - Wyszczerzył się.

-Nie! Nie będziesz po raz kolejny czegoś dla mnie robił! Człowieku, czasu mi nie starczy żeby wam się odwdzięczyć. - Zaśmiałam się.

-Oj no obiecuję, ostatni raz.

-I jak tu takiemu odmówić.

-Nie da się.

 W tym momencie zauważyłam zmierzającego w naszym kierunku Callejona.

-Hej Merry, hej Alvaro.

-No hej. - Odpowiedzieliśmy w tym samym czasie.

-Widzę, że udało ci się poznać kolejnego piłkarza Realu.

-Tak i u niego już też mam długi.

-Oj tam zaraz długi. Po prostu załatwiłem ci miejsce na meczu...

-A ja właśnie w tej sprawie chciałem... No ale skoro masz już zapewnione miejsce, to do zobaczenia jutro. Wybacz, ale trochę się śpieszę. - Uśmiechnął się.

-Jasne, do zobaczenia. - Pomachałam mu.

-To ja cię odprowadzę. - Odezwał się Morata.

-Niee, na prawdę nie trzeba. Penwie chcesz już wrócić do domu, a ja w drodze zadzwonię do Michała i mu o wszystkim opowiem.

-Skoro tak, do zobaczenia jutro. Przyjdę po ciebie o wpół do.

-Dziękuję, do jutra.

 Wracałam do hotelu, rozmawiając z Michałem. Cały czas myślał, że nie mówię poważnie, ale na szczęście udało mi się go przekonać, że nie żartuję. Rozmawialiśmy około półtorej godziny, na końcu podałam mu numer do trenera.
 Do hotelu wróciłam około godziny 21, kiedy weszłam do pokoju, Megan już spała.


~Perspektywa Megan~

Merry i Alvaro wyszli z pokoju, ja usiadłam na łóżku i zastanawiam się co mogę robić. Po krótkiej chwili udałam się w stronę pokoju Michała i Mariusza. Zapukałam i dostałam odpowiedź że mogę wchodzić. Zastałam ich oglądających Hiszpańską telewizje, po minach było widać że nic nie rozumieją.

-Może przetłumaczyć? - Zapytałam wesoło.

-O Megan, miałaś chyba iść gdzieś z Merry. - Wypalił Wlazły.

-No miałam jednak ktoś po nią przyszedł i mnie zostawiła. - Zrobiłam smutną minkę.

-Wiesz, że na nas możesz zawsze liczyć. - Odezwał się Michał.

-Tylko mi horrorów nie załączajcie.

-Jasne. To co chcesz robić?

-Możemy iść na miasto jeśli wam się chce.

-To wy może idźcie sami- puścił nam oko Mariusz.

-Dzięki. - Podeszłam do niego i się przytuliłam.

-Wiesz wydaje mi się że Michał jest zazdrosny.

-Wybaczcie, ja po prostu lubię się przytulać. - Powiedziałam z uśmiechem.

-Ja wcale nie jestem zazdrosny. Dobra chodź Meg. - Odpowiedział Mariuszowi Michał z uśmiechem na twarzy.

 Zeszliśmy na dół i wyszliśmy przed budynek, chciałam iść przed siebie ze Michał chwycił moją rękę i mnie zatrzymał.

-Coś nie tak? - Zapytałam widząc jego zatroskany wyraz twarzy.

-Bo wiesz chciałem zapytać, czemu rano powiedziałaś to wiesz o tym podrywaniu Hiszpanów.

-No wiesz nie jesteśmy jeszcze razem, korzystam puki mogę. - Uśmiechnęłam się w jego stronę.

-Nie jesteśmy? – Wydawał się być zaskoczony

-Wiesz kochany moim zdaniem o takie rzeczy trzeba się oficjalnie pytać, to nie jest tak że się kilka razy
pocałujemy i już nagle jesteśmy ze sobą.

-Masz rację. To co chcesz być ze mną? - Zapytał z tym swoim boskim uśmiechem.

-Hymmm no nie wiem, nie wiem… dobra no już nie rób takiej miny, jasne że tak.

 Kiedy to powiedziałam ruszyliśmy przed siebie do galerii w której miałam „podrywać” słodkich Hiszpanów. Kupiłam tam kilka ładnych ciuchów.

-To co jutro gracie z Brazylią? - Zapytałam siadając na ławce przed galerią.

-No gramy, gramy i wiesz przydałoby się wsparcie.

-Jeśli pytasz o to czy przyjdę to odpowiadam że tak.

-Naprawdę? Kochana jesteś.

-No wiesz jak już mam z góry zarezerwowane miejsca dzięki temu że dla was pracuję to korzystam, zawsze lubiłam chodzić na mecze reprezentacji.

-Na ilu już byłaś?

-Nie wiem w sumie nie było tego jakoś sporo ale kilka na pewno.

-I co zgarnęłaś czyjś autograf? - Był naprawdę ciekawski.

-Jakoś nigdy nie lubiłam się pchać w tym tłumie, ale raz mi się udało twój raz Igły i jeszcze kilka innych.

-Jak ja cię mogłem wtedy nie zauważyć?

-No trudno. Bywa. - Powiedziałam i go pocałowałam.

Naszą sielankę na ławce przerwali polscy kibice którzy rozpoznali Michała. Prosili o autografy a ja zaproponowałam że mogę również zrobić zdjęcie, ogólnie ludzie cieszyli się z mojej propozycji, tylko jednej nastolatce się to chyba nie spodobało.

-To co wracamy? - Zapytałam kiedy tylko wszyscy się rozeszli.

-Jasne.

Wracaliśmy trzymając się za ręce, byłam naprawdę bardzo szczęśliwa. Kiedy byliśmy już u chłopaków w pokoju była godzina 16;30 nie spodziewałam się tego że te zakupy zajęły aż tyle czasu.

-Ludzie za pół godziny macie trening!

-Co tak panikujesz przecież zdążymy. - Wyszczerzył się Wlazły.

-Jakbyście poszli kilka minut wcześniej to by się nic nie stało. To są Brazylijczycy trudny rywal nie możecie ich przecież olać!

-Winiar coś uczuję, że ona się stresuje bardziej niż my.

-I chyba masz racje. - Odpowiedział mu i oboje głośno zaczęli się śmiać widząc moja minę. Co ja mogłam poradzić naprawdę chciałam żeby wygrali.

-Oj przepraszam, że się martwię, a właśnie mogę iść na trening?

-Jak moglibyśmy ci odmówić.

Chłopaki zgarnęli swoje rzeczy i wyszliśmy na hele treningową. Lubiłam ten obiekt przypominał mi ten, na którym trenowałam odkąd skończyłam 11 lat. W przeciągu kilku chwil przypomniałam sobie wszystkie wygrane z dziewczynami, byłyśmy dobre, najlepsze, ale niestety nasz skład zaczął się rozpadać. Usiadłam na trybunach, a cała drużyna zaczęła trening. Po jakimś czasie przysiadł się do mnie trener, chwilę porozmawialiśmy. Kiedy oni grali do mnie powracały wspomnienia te lepsze i te gorsze np. jak przegrywałyśmy jakiś mecz, nigdy tego nie lubiłam. Wróciłam do hotelu i poszłam do miejsca w którym zawsze jedliśmy. Nic nie zamawiałam tylko siedziałam i dalej wspominałam. Lubiłam to robić, wtedy uśmiech sam pojawiał mi się na twarzy. Po niedługim czasie dołączyła do mnie reprezentacja.

-A ty co się tak wcześniej urwałaś? – Zaczął od razu Kosok.

-Jakoś tak wyszło.

-Rozumiemy, po prostu nie chcesz nas oglądać. - Zrobił minę niczym kot ze Shreka.

-Tak sobie wmawiaj- pokazałam mu język. - Dobra jemy coś bo w sumie z tą decyzją czekałam na was.

-No jasne ja to bym zjadł konia z kopytami. - Zaśmiał się Igła.

Zamówiliśmy jedzenie i rozmawialiśmy o Brazylijczykach. To naprawdę trudny rywal. Jednak kto jak nie Polacy ma ich pokonać? Zjadłam swoją porcje wstałam od stołu i poszłam do siebie. Jak wróciłam od razu się położyłam i załączyłam TV była już godzina 20. Nie musiałam czekać długo zanim ktoś wparował do mojego pokoju, na początku myślałam, że to tylko Michał jednak przyszli wszyscy.

-Ludzie dopiero co się widzieliśmy. - Wyszczerzyłam się do nich.

-Widzisz, a my już zatęskniliśmy. - Odpowiedział mi Zagumny.

 Wpakowali mi się do pokoju i rozgościli rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas po czym ich wygoniłam, bo przecież grali jutro ważny mecz. Wszyscy już powychodzili, no prawie wszyscy został Michał.

-A ty nie idziesz?

-A nie mogę zostać?

-Co to to nie. - Podeszłam do niego i go pocałowałam. - Powodzenia jutro.

-Kocham cię. - Wyszeptał i ulotnił się z pokoju.

 Przebrałam się i poszłam spać. Ten dzień był bardzo udany.
___________________________
Przepraszam za spóźnienie z rozdziałem :< ~Merry
Dziękujemy za ponad 1000 wyświetleń!!!
I przy okazji, żegnamy się z Wami na kilka dni :) Do "zobaczenia"! <3

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Rozdział 20


 Wczorajszy wieczór był dziwny i zaskakujący, jednak byłam zadowolona z takiego przebiegu akcji. Po tym jak opuściliśmy kawiarnie, poszliśmy na krótki spacer, po nim udaliśmy się do swoich pokoi.
 Dzisiaj wstałam o godzinie 7:00, poszłam zjeść śniadanie i odwiedziłam Merry w szpitalu, było już wszystko w porządku jednak miała zostać jeszcze na obserwacji, porozmawiałyśmy chwilę po czym wróciłam do hotelu. Chłopaki jedli akurat śniadanie i chyba rozmawiali o swoim dzisiejszym przeciwniku, czyli o Włochach. Podeszłam do nich i się z nimi przywitałam.

-Witam wszystkich. - Powiedziałam z uśmiechem.

-Hej Meg. Co z Merry? - Zapytał od razu Kubiak.

-Już wszytko w porządku, jutro powinna wyjść. - Powiedziałam i przysiadłam się do nich. -Jak tam samopoczucie przed meczem?

-Świetne! 3;0 i będzie po meczu! - Odpowiedział pewnie Zibi.

-No zobaczymy, zobaczymy. Będę trzymać kciuki.

-Jakie plany na dziś przewodniczko? - Zapytał Igła.

-Na hali macie stawić się już o 13, a teraz jest trochę po 9, więc macie jakieś 20 minut na zakończenie śniadania i wychodzimy zwiedzać.

 Poinformowałam ich o planach na dzisiejszy dzień po czym wstałam i ruszyłam do pokoju, żeby się trochę odświeżyć. Po 20 minutach zeszłam na dół, wszyscy już tam na mnie czekali. Oprowadziłam naszą reprezentacje po miejscach w których jeszcze nie byli i opowiedziałam co wiem. Odprowadziłam wszystkich, po czym udałam się do szpitala po Merry.

-Hej Meg, nareszcie jesteś! - Zaśmiałam się.

-A ty w końcu stąd wychodzisz.

-Hmmm, wiesz może gdzie jest mój telefon?

-Zostawiłaś w hotelu.

-Dzwonił Michał?

-No dzwonił, dzwonił, o wszystkim go informowałam.

-Dzięki. To co, wracamy?

-No tak tak, już mam dość szpitali.

-Ja też.

-Ale już wszystko pamiętasz?

-Tak, już jest w porządku.

-Wiesz, wydaje mi się, że Kubiak się obwinia o to co się stało.

-Przecież to nie jego wina. Zdarza się. Z resztą, swoją drogą, nas tam wcale nie powinno być...

-Dobra chodźmy już, bo się na mecz nie wyrobimy. A właśnie, ty też będziesz szła?

-No jasne! Przecież muszę wesprzeć chłopaków!

-Oooo, a może pokażą nas w telewizji. - Uśmiechnęła się szeroko Meg.

-Oby nie! - Wyszczerzyłam się.

 Szłyśmy w kierunku hotelu i rozmawiałyśmy o tym, co ominęło Merry.
 Wróciłyśmy do pokoju, żeby się na szybko ogarnąć, gdy już to zrobiłyśmy poszłyśmy na obiekt, na którym miał odbyć się mecz. Cała nasza reprezentacja wraz ze sztabem pojechali już tam wcześniej, a my umówiłyśmy się, że przyjdziemy trochę później.
 Gdy tylko weszłyśmy na hale podbiegł do nas Kubiak.

-Merry! Przepraszam cie za to, ja naprawdę nie chciałem!

-Ale...kim ty jesteś, o co ci chodzi? - Postanowiłam wkręcić trochę Miśka, ot, taka mała zemsta.

-Yyy... Ty mnie naprawdę nie kojarzysz? - Zapytał przerażony.

-A powinnam?

-No jakby, przyjechaliśmy przecież razem do Hiszpanii, proszę powiedz, że żartujesz.

-Masz na imię Michał! Jesteś moim chłopakiem!...Tak?

-Nie, to nie ja, ja jestem siatkarzem. - Mówił już naprawdę przerażony.

-Ehh, tylko próbowałam. Dobra, idź już trenuj, bo mecz przegrasz. - Wyszczerzyłam się.

-Czyli wiesz kim jestem?

-O ile nic się nie zmieniło i nadal nazywasz się Michał Kubiak, to owszem, wiem.

-Dzięki Bogu. Dobra, to ja wracam do chłopaków.

-Powodzenia.

 Usiadłyśmy w pierwszym rzędzie, na wcześniej zarezerwowanych miejscach. Ludzie powoli zaczynali się już schodzić. Mecz zaczął się o godzinie 15, a trybuny były wypełnione co do ostatniego miejsca. Pierwszy set należał do nas, wysoko pokonaliśmy Włochów. Niestety drugi był przegrany, ale chłopaki szybko wzięli się w garść i mecz skończył się wynikiem 3;1 dla nas.

-Gratulacje! - Wykrzyczałyśmy podchodząc do chłopaków.

 Po jakimś czasie wszyscy siedzieliśmy w autobusie który miał nas zawieźć do hotelu. Gdy mieliśmy się już rozchodzić do pokoi do Megan podszedł Winiar.

-Michał! Świetny mecz. - Powiedziałam z entuzjazmem odwracając się w jego stronę.

-Dzięki. Dziękuję, że przyszłaś.

-No przecież nie mogłam opuścić pierwszego meczu. - Odpowiedziałam i przytuliłam się do niego.

-Kochana jesteś. - Powiedział i pocałował mnie w policzek.
 
-Wiecie co, ja pójdę już do pokoju. - Powiedziała Merry i odeszła w stronę windy.

-Mogę iść z tobą.

-Przecież trafię. - Uśmiechnęłam się w stronę przyjaciółki.

-I bardzo dobrze. - Mówiłam nie odrywając się od Michała.

~Perspektywa Merry~

 Wróciłam do pokoju i zadzwoniłam do Michała. Poinformowałam go, że ze mną jest już wszystko dobrze, dowiedziałam się co u niego i Patryka. Rozmawialiśmy około pół godziny. Kiedy odłożyłam telefon była 18;30, nie chciałam całego wieczoru spędzić w hotelu, dlatego postanowiłam wyjść na miasto. Założyłam moją koszulkę, z podpisami, które załatwił mi Callejon i oczywiście od razu skierowałam się w stronę Santiago Bernabeu, licząc na to, że kogoś tam spotkam. Spacerowałam ulicami Madrytu i podziwiałam to piękne miasto. Kupiłam kilka pamiątek dla moich bliskich. Pakując je do torebki, szłam i nie patrzyłam się przed siebie. Jak łatwo się domyślić, wpadłam na kogoś.

-Najmocniej pana przepraszam!

-To ja przepraszam, akurat pisałem SMSa.

 Kiedy dokładniej mu się przyjrzałam...

-Morata!?

-Alvaro Morata. - Wyciągnął rękę w moim kierunku i uśmiechnął się.

-Merry. Ciekawie się zaczęło...

-Jak w jakimś filmie. Dwie osoby na siebie wpadają, przepraszają się... - Roześmiał się.

-Ukryta kamera? - Wyszczerzyłam się.

-Ładna kolekcja podpisów. - Powiedział, kiedy spojrzał na moją koszulkę.

-Callejon mi pomógł. Jak na razie tylko Madridiści z reprezentacji Hiszpanii. Może dorzucisz swój?

-Z przyjemnością. - Podałam mu marker i podpisał się na mojej koszulce. - Znasz Jose? - Zapytał po chwili.

-Tak jakby. Jestem tu od kilku dni i już spotkałam dwóch piłkarzy i co więcej, rozmawiałam z nimi. Ja to mam szczęście.

-Jesteś tu od kilku dni i już sama o tej porze chodzisz po mieście? Nie boisz się, że się zgubisz?

-Przestudiowałam wszystkie mapy i atlasy. Jestem tu jako przewodnik.

-Chyba zgubiłaś swoją grupę turystów. - Powiedział, rozglądając się wokół

-Niee, aktualnie są w hotelu. Przynajmniej powinni tam być...

-Skąd jesteś?

-Z Polski.

-Aaa tam się odbywało Euro 2012. Polska reprezentacja chyba nie zaszła zbyt daleko...

-Nie wyszliśmy z grupy...

-Ojj. Znasz osobiście jakiegoś polskiego piłkarza? Skoro masz takie szczęście do spotykania sportowców.

-Spotykam tych, których chcę spotkać. - Szeroko się uśmiechnęłam. - Tak się składa, że mój chłopak jest piłkarzem, ale nie gra w reprezentacji.

-Pewnie specjalnie się na nas czaisz! - Roześmiał się. - A dobry jest? Ten twój chłopak.

-Najlepszy!

-Skoro nie gra w Realu Madryt, to nie jest najlepszy.

-Nie miał okazji się w nim znaleźć.

-Może kiedyś.

-Miło by było. - Uśmiechnęłam się.

-Późno już jest i ciemno. Może odprowadzę cię do hotelu?

-Trafię sama. Pewnie się śpieszysz do domu, czy gdzieś...

-Aktualnie nigdzie się nie śpieszę. To co, dasz się odprowadzić?

-Skoro tak, chodźmy.

Ruszyliśmy w drogę, pod hotelem byliśmy około godziny 23.

-Zaprosiłabym cię na kawę, ale chyba jest już trochę za późno.

-Na herbatę nigdy nie jest za późno.

-W takim razie, wejdź.

 Weszliśmy do pokoju, nie zastałam w nim Megan, co w sumie mnie nie zdziwiło, bo pewnie była gdzieś z Winiarem. Porozmawialiśmy z Alvaro około 2 godziny. Naszym głównym tematem był Michał i jego piłkarska kariera. Pokazałam Moracie nawet kilka video z jego akcjami, które miałam nagrane na komórce. Alvaro wyszedł z pokoju około pierwszej w nocy, a ja od razu położyłam się spać.
 O czwartej obudziło mnie głośne pukanie do drzwi.

~Perspektywa Megan~

Staliśmy tak jeszcze przez chwilę kiedy nagle usłyszeliśmy za sobą:

-Uuuuu gołąbeczki- Stwierdził Zibi, który razem z Dzikiem stał za nami.

-Ale o co wam chodzi? - Udawałam zaskoczoną.

-Widzę, że już cię przeciąga na żółta stronę – Zaśmiał się Kubiak.

-Oj chłopaki jestem wiernym kibicem, raczej mu się to nie uda. - Puściłam im oko.

-I bardzo dobrze. - Przybiłam piątkę ze Zbyszkiem.

-Dobra my idziemy. - Oznajmiłam, po czym nacisnęłam przycisk windy, która momentalnie się otworzyła.

-Wy też jedziecie? – Zapytał Winiar.

-Nie, nie poczekamy na następną. - Odpowiedzieli nam z wielkim bananem na twarzy.

 Pojechaliśmy do pokoju Miśka, o dziwo nie było w nim jeszcze Mariusza, co nas bardzo ucieszyło.

-Megan. - Powiedział nagle siadając na łóżku.

-Tak?

-Nie zastanawiałaś się może nad tym żeby nie rozpocząć profesjonalnej kariery siatkarskiej?

 Byłam zdziwiona jego pytaniem.

-Mówiłam wam już wtedy, że te marzenia się po jakimś czasie skończyły.

-No niby tak, ale wtedy na tym treningu byłaś naprawdę świetna i widać było, że to jest twoja pasja, że to po prostu kochasz.

-To prawda kocham grać, tak jest było i będzie, jednak nie chce profesjonalnej kariery.

-Jesteś pewna?

-Jestem.

-No dobra ale ja i tak jeszcze wrócę do tej rozmowy.

 W tym momencie do pokoju wparował Wlazły.

-Już jestem! - Krzyknął od progu.

-Cześć Mariusz! - Przywitałam się z nim

-O Megan co tu robisz?

-No wiesz jak przeszkadzam mogę wyjść.

-Nie no co ty zostań, wręcz przeciwnie może to ja mam się ulotnić. - Wyszczerzył się w naszą stronę

-Nie ma mowy zostań, twój pokój przecież.

-Dobra to co robimy?

-Oglądamy jakiś film? - Odezwał się Michał.

-Jasne, skocze po resztę i powiem Zibiemu żeby przyniósł swoja kolekcję.

 Po jakimś czasie w pokoju Mariusza i Michała siedziała już cała nasza reprezentacja.

-Tylko pamiętajcie, żadnych horrorów.

-Przykro mi, ale jedyna komedie którą miałem już obejrzeliśmy.

-No to w takim razie wy oglądajcie, ja już sobie pójdę.

-Nie ma mowy zostajesz, chyba nam nie powiesz, że się boisz?

-A jeśli powiem, że tak to co? – Uśmiechnęłam się w ich stronę.

-To i tak z nami oglądasz.

Wtedy ruszyłam w stronę drzwi jednak na drodze stanął Igła.

-Dokąd się wybierasz moja panno?

-Do siebie. - Odpowiedziałam zadowolona.

W tym momencie poczułam jak ktoś mnie podnosi i przenosi na łóżko.

-No to rozsiądź się wygodnie. - Oznajmił mi Ziomek.

 Już jakieś 5 minut później film się zaczynał, nigdy nie lubiłam horrorów i raczej ograniczałam ich oglądanie. Siedziałam przerażona na łóżku pomiędzy Winiarem, który mnie przytulał i pomiędzy Igłą. Starałam się nie słuchać tego co mówią w filmie i zamknęłam oczy. Dwie godziny później moje męki się skończyły.

-Oglądamy jeszcze jakiś? - Zaproponował Guma.

-No chyba nie! - Krzyknęłam

-Dobra nie stresujmy już jej. - W mojej obronie stanął Ruciak.

-Dziękuje ci.

-No ok, ok, ale co teraz robimy?

-Może powinniśmy się rozejść do pokoi. - Stwierdziłam

-Nie ma mowy, wygraliśmy mecz jesteśmy pełni energii. - Mówił Pit z entuzjazmem.

-Tooo ja mam pomysł będziemy zadawali Meg pytania żeby się o niej więcej dowiedzieć.

-Genialny pomysł Zibi. - Wtórował mu Łukasz.

 Po kilku chwilach zostałam zasypana najróżniejszymi pytaniami, pytali naprawdę o wszystko, a ja starałam się odpowiadać zgodnie z prawdą. O 4 nad ranem wszyscy zaczęli zbierać się do pokoi wstałam i chciałam iść za resztą, ale wtedy za rękę złapał mnie Michał i czule pocałował, tak po prostu przy wszystkich, większa połowa zbierała szczęki z podłogi, uśmiechnęłam się do niego, odwróciłam po czym opuściłam pomieszczenie i wróciłam do siebie.
__________________________
Jak wiecie, w okresie świątecznym i przedświątecznym, jest mniej czasu, niż rzeczy do zrobienia, dlatego rozdziały nie będą się przez ten tydzień pojawiały regularnie. Możliwe, że wrzucimy tylko 2, 3, coś takiego :<
Przepraszamy!
*Oczywiście jak cały ten szał się skończy (i w piątek nie będzie końca świata, lol) to wracamy z systematycznym wrzucaniem postów! :)

niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział 19


Kiedy tylko zabrali Merry do szpitala wszyscy siatkarze zaczęli uspokajać Megan.

-Spokojnie Meg, na pewno nic jej nie będzie... - Zaczął Winiar.

-Spokojnie?! Jak ja mam być spokojna, jak każdy po kolei trafia do szpitala?!

-Kogo jeszcze masz na myśli? - Zapytał niepewnie Piter.

-Kilka dni przed naszym wyjazdem mojego przyjaciela potrącił samochód! No po prostu pięknie!

-Ale ja naprawdę nie chciałem... Piłka mi zeszła i tak jakoś wyszło... - Mówił Kubiak, patrząc gdzieś przed siebie.

-Nie no przecież to nie twoja wina, zdarza się co nie. Tylko czy to nie mogło uderzyć mnie?!

-Ojjj Megan przestań. Chodź, pójdziemy do pokoju, położysz się, uspokoisz... - Zasugerował Winiar, wyciągając rękę w kierunku Meg.

-On ma rację, idź odpocznij. - Potwierdził Ziomek.

-Co to to nie. Wie ktoś, gdzie jest ten szpital? No tak to ja tu jestem przewodnikiem. Dobra ma ktoś może jakąś mapę tego miasta przy sobie albo powiedzieli komuś gdzie dokładnie jadą?

-Meg, ale po co ty chcesz tam jechać? Merry jest teraz nieprzytomna i lekarze na pewno nie pozwolą ci do niej wejść. Pewnie robią teraz jakieś badania. Kiedy tylko się obudzi, oni tu zadzwonią i nas poinformują. Idź do pokoju. - Powiedział przekonująco Zagumny.

-Chce tam pojechać i koniec. Tylko niech mi ktoś powie gdzie to jest.

-Naprawdę chcesz spędzić kolejną dobę na szpitalnym korytarzu? - Zapytał Winiar.

-Nie mam zamiaru siedzieć bezczynnie w tym hotelu.

-Masz rację, lepiej siedzieć bezczynnie w szpitalu. Przecież tam jest tak ciepło, wygodnie i w dodatku nie można się niczym zarazić.

-Już wolę siedzieć bezczynnie tam niż tutaj.

-Pójdę z tobą. - Rzucił Winiar.

-Dzięki, ale musisz trening dokończyć.

-Jutro dokończę. Wstawaj, idziemy.

-Jesteś pewny, że chcesz tam iść?

-Tak, idziemy.

 Michał poszedł się szybko przebrać, a Meg na niego poczekała, gdy już się zjawił, ruszyli do szpitala, którego adres dostał trener. Weszliśmy tam, a ja poszukałam kogoś, kto może udzielić informacji, dowiedziałam się, że Mer jest teraz na jakichś badaniach. Naprawdę bardzo się martwiłam i nie wiedziałam co ze soba zrobić.

-Megan, chodźmy stąd. Nic tu nie wskóramy.

-Chyba wolałabym zostać, może wróć sam.

-Nie będziesz przecież tu nocować, jutro z samego rana przyjdziesz.

-W sumie to masz rację, chodźmy.

 Wróciliśmy do hotelu i wtedy poczułam, że jestem strasznie głodna. Poszliśmy więc coś zjeść. Po posiłku Michał uparł się, że pójdzie ze mną do pokoju.

-Dzięki, że tam ze mną poszedłeś, wiem, że głupio się uparłam, ale musiałam tam pójść.

-Nie ma sprawy, rozumiem. Co teraz będziesz robić?

-W sumie to nawet nie wiem, zasnąć na pewno nie zasnę.

-Może pójdziemy się przejść po mieście? Ochłoniesz trochę, uspokoisz się.

-Dobry pomysł, ale ty nie chcesz się przypadkiem wyspać? Macie jutro trening dość wcześnie i juz pojutrze pierwszy mecz.

-Jak się przejdę, to później szybciej zasnę.

-Dzięki wielkie. - Mocno się do niego przytuliłam.

 Megan i Michał poszli na długi spacer ulicami Madrytu. Wrócili dopiero o godzinie 23 pożegnali się i poszli do swoich pokoi po czym udali się spać.

 Następnego dnia wstałam o godzinie 8, wzięłam prysznic, ubrałam się i nawet nie jedząc śniadania poszłam do szpitala, byłam tam po 15 minutach. Dowiedziałam się Merry jeszcze się nie obudziła. Posiedziałam tam jakieś pół godziny, wróciłam do hotelu i poszłam na śniadanie. Nikogo tam nie było, no tak, chłopaki chyba mieli trening. Kiedy już zjadłam, poszłam do siebie. Załączyłam telewizor, leciał akurat jakis program o igrzyskach, jednak nie bardzo umiałam się skupić na słowach prezenterów. Zanim się obejrzałam była godzina 12. Wtedy usłyszałam pukanie do drzwi. Poszłam je otworzyć, ujrzałam tam Callejona.

-Hej Meg.

-O hej. Co ty tu robisz? - Nie ukrywałam zdziwienia.

-Przepraszam, że cię nachodzę, ale nie widziałem Merry na naszym treningu, a miałem jej oddać tą koszulkę... Ogólnie obiecała, że przyjdzie.

-Nic się nie stało. Wejdź może do środka, to ci wszystko powiem.

-Dziękuję.

-No więc nie było jej na treningu, ponieważ wczoraj trafiła do szpitala.

-Co się stało?! To coś poważnego?

-Nie wiem czy ci mówiła, ale jesteśmy tutaj, bo organizowałyśmy wyjazd naszych siatkarzy na te Igrzyska Olimpijskie no i wczoraj poszłyśmy na ich trening i tak niefortunnie wyszło, że dostała piłką. Czy poważnego to nie wiem, lekarze mi nie chcieli dokładnie powiedzieć. A ona nadal się nie obudziła.

-Mam nadzieję, że szybko się obudzi. W którym jest szpitalu?

 W tym momencie wyciągnęłam z kieszeni karteczkę z adresem i mu ją podałam.

-Dzięki.

 Po chwili zaczął dzwonić telefon Merry, który zostawiła na łóżku. Na ekranie wyświetliło się, kto dzwoni. Był to Michał.

-Kto to jest Michał? - Zapytał Jose, spoglądając na wyświetlacz.

-To jej chłopak. - Odpowiedziałam, po czym odrzuciłam połączenie.

-Mogłem się domyślić, że ma chłopaka.

-Są ze sobą od niedawna.

-Kim on jest, co robi?

-Gra w piłkę nożną.

-W jakimś znanym klubie?

-W sumie to nie.

 Telefon znów zaczął dzwonić.

-Może lepiej odbierz? Na pewno się martwi o Merry.

-Nie lubię odbierać cudzych telefonów. Jak uzna, że coś jest nie tak, to zadzwoni do mnie.

-Jak wolisz, ja bym odebrał, żeby się nie denerwował.

-Wiesz co, przepraszam na chwilkę, ja do niego zadzwonię z mojego telefonu.

-Jasne, dobry pomysł.

 Zadzwoniłam do Michała i wyjaśniłam mu całą sytuację, naprawdę badzo się denerwował, powiedziałam mu, że jak tylko będę coś wiedziała, to się odezwę. Okazało się, że jest on akurat u Patryka, więc z nim też chwilę porozmawiałam. Jak się dowiedziałam, już za kilka dni miał wychodzić ze szpitala. To chyba jedyna pozytywna wiadomość dzisiejszego dnia.
Kiedy wróciłam do pokoju Jose siedział na łóżku.

-Chcesz może coś do picia? - Zaproponowałam.

-Nie, dzięki. Ja chyba będę już leciał. Nie chcę ci przeszkadzać.

-No ok, to do zobaczenia. - Pożegnałam się z gościem.

 Kiedy Jose wyszedł założyłam słuchawki położyłam się i zasnęłam na jakiś czas kiedy się obudziłam była 15. Wyszłam z pokoju i udałam się do windy ponieważ chciałam wyjść na zewnątrz. Winda zatrzymała się piętro niżej, wsiedli do niej Igła i Kubiak.

-Wiesz już co z Merry? - Zapytał od razu Kubiak.

-Wiem tylko tyle, że leży nieprzytomna.

-Czyli bez zmian...

-No niestety. - Powiedziałam smutno, a po moim policzku zaczęły spływać łzy.

-Ojj Meg, będzie dobrze. - Powiedział Ignaczak przytulając ją mocno.

-Przepraszam was bardzo, ale za dużo tego ostatnio. Niby zaczęło się pięknie od tego, że dostałyśmy propozycję, żeby zorganizować wyjazd, ale później ten wypadek Patryka, teraz Merry leży w szpitalu, a ja nic nie mogę nawet zrobić.

-Nie masz za co przepraszać. To zrozumiałe, jest ci teraz ciężko, ale na pewno wszystko się ułoży.

-Dziękuje wam bardzo. Przynajmniej ma mnie kto teraz pocieszać.

-Od czegoś tu jesteśmy. Gdzie się wybierasz?

-Jesteście tu po to, żeby wygrać. W sumie to nie wiem, chciałam gdzieś po prostu wyjść, a wy gdzie idziecie?

-My idziemy coś zjeść, idziesz z nami?

-W sumie czemu nie.

 Poszłam z nimi na miasto do małej kawiarni. Dopiero po chwili zorientowałam się, że jest to ta sama, w której byłam z Michałem. Wróciliśmy jakoś około godziny 16, postanowiłam, że pójdę do szpitala.
Kiedy weszłam do sali Merry była już przytomna.

-Ty żyjesz! - Krzyknęłam do przyjaciółki.

-Taaak...I nie do końca wiem, co robię w szpitalu.

-Chyba jednak dostałaś tą piłką trochę bardziej niż ci się zdawało, wstałaś, przeszłaś kawałek i zemdlałaś.

-Jaką piłką?

-Nie pamiętasz jak cię Kubiak z piłki przez przypadek uderzył?

-Niee...

-To wiesz co, może ja pójdę po jakiegoś lekarza. - Stwierdziłam i oddaliłam się w poszukiwaniu doktora.

 W tym momencie do sali wszedł Callejon.

-Cześć Merry.

-Hej Jose. Co ty tu robisz?

-Megan mówiła mi co się stało, że leżysz w szpitalu, postanowiłem cię odwiedzić. I mam przy okazji twoją koszulkę.

-Dziękuję ci, ale...jaką koszulkę?

-No tą która mi dałaś po treningu miałem ci autografy załatwić.

-Wybacz, ale nie pamiętam, na prawdę...

 W tym momencie do sali wróciła Megan wraz z lekarzem, który poprosił ją i Callejona o opuszczenie sali. Po kilkunastu minutach lekarz wyszedł na korytarz.

-Państwo są tu razem z panią Merry, prawda?

-Tak jesteśmy. Coś nie tak? - Zapytała trochę wystraszona Meg.

-Niee, wszystko w porządku. Pani Merry straciła pamięć, ale za kilkanaście godzin, powinna ją odzyskać. Musi teraz tylko odpoczywać.

-Dobrze dziękujemy. Możemy do niej jeszcze wejść?

-Proszę bardzo, ale tylko na chwilkę i proszę jej nie denerwować.

 Lekarz poszedł, a my weszliśmy do sali, porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym ja wróciłam do mojego i Merry pokoju, a Jose poszedł w swoją stronę. Była godzina 17 do pokoju ktoś zapukał.

-Proszę! - Krzyknęłam.

-Hej. - Powiedział Michał wchodząc do mojego pokoju.

-No cześć.

-Bo wiesz, my jesteśmy już po drugim treningu i pamiętasz mieliśmy gdzieś wyjść, ale jak nie chcesz to ja rozumiem.

-No jasne, że chcę iść, obiecałam.

 Poszliśmy do kawiarni, w której byliśmy już wcześniej. Zamówiliśmy coś z karty i czekaliśmy na kelnera.

-Merry już odzyskała przytomność, niestety pamięć straciła, ale to chwilowe podobno. - Poinformowałam go.

-Wiedziałem, że będzie dobrze. - Odpowiedział, wciąż mi się przyglądając.

-Wy to jednak macie mocne uderzenie, żeby taką zwykłą zagrywką sprawić, że dziewczyna mdleje. - Powiedziałam i się lekko uśmiechnęłam.

-Nie tylko zagrywką potrafimy robić takie rzeczy. - Mówiąc to, przysunął się do mnie i mocno mnie pocałował, byłam bardzo zdziwiona jednak odwzajemniłam pocałunek.
__________________
Przepraszam za małe opóźnienie :<  ~Merry.
_ _ _
Dziękujemy za ponad 900 wyświetleń i wszystkie Wasze komentarze! <3

sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 18


-O hej Mer, pozdrów Michała. - Powiedziała Meg wchodząc do pokoju.

-Skąd wiesz, że rozmawiam z Michałem?

-Nie trudno się domyślić. - Wyszczerzyła się w jej stronę.

-Ehh wybacz Michał, w tym pokoju nie można mieć nawet chwili spokoju. Pogadamy później. - Zaśmiała się Merry.

-Chwili spokoju powiadasz, nie było mnie tu przez kilka godzin. - Powiedziałam rozbawiona.

-Mnie też...i było tak miło, a wracam tu i od razu się mnie czepiają. - Pokazałam przyjaciółce język.

-No właśnie, opowiadaj, spotkałaś Hiszpańskie ciacha? Masz autografy?

-Widziałam ich! Widziałam Arbeloe, Ramosa, Casillasa, Alonso... Noo i w ogóle ich wszystkich! Mam kilka zdjęć z ich treningu, a autografów nie mam...jeszcze.

-A masz już zaproszenie na następny trening?

-Tak jakby. Z resztą muszę jakoś odebrać moją koszulkę z Realu. - Puściłam oko do Meg.

-Powiesz mi może gdzie, jak i kiedy straciłaś koszulkę?

-Hmmm, gdzie? W parku, przed hotelem. Jak? Dałam ją Callejonowi. Kiedy? Około pół godziny temu.

-No to widzę ciekawie dziś miałaś.

-Noo nie nudziłam się. A jak tam trening naszych siatkarzy?

-No wiesz, trening jak trening. - Powiedziała obojętnie.

-Aaa jak tam twój mecz z nimi?

-Całkiem nieźle mi poszło, lepiej niż się spodziewałam. Coś czuję, że dawali mi fory.

-Z kim byłaś w drużynie?

-Z Igłą, Pitem, Zibim, Ziomkiem i Winiarem. - Wymieniając tego ostatniego uśmiechnęłam się podejrzanie.

-Winiar powiadasz...dobra, dobra, mów o co chodzi. Przede mną nic nie ukryjesz.

-No bo wiesz, już po tym niby meczu, ja wróciłam do pokoju się przebrać, wychodzę później na obiad, a tam on na mnie czeka i wiesz przyszedł niby mi gry pogratulować i jak tak sobie rozmawialiśmy to on nagle podszedł i mnie pocałował, a później jak już wracałam i chciałam wejść do windy, to mnie zatrzymał i zapytał czy nie poszłabym z nim jutro na kawę. - Mówiłam jak nakręcona.

-Wow, wow, wooow. Spokojnie dziewczyno, oddychaj. - Zaśmiałam się, widząc zdyszaną swoim monologiem Meg. - Cieszę się, że tak wyszło, tylko... Z resztą nie ważne. Cieszę się, na prawdę. A dzwoniłaś może dziś do Patryka?

-No już dziś z nim pisałam przez chwilę i mam jeszcze zamiar zadzwonić. Myślisz, że się ucieszy z mojego spotkania z Winiarem?

-Hmmm, no nie wiem. Pewnie tak... - Czułam, że od razu po mnie widać, kiedy coś ukrywam lub mówię nieprawdę.

-Merry... O co chodzi?

-Nie no, o nic, to znaczy... Na pewno chcesz mu dziś opowiedzieć o tym spotkaniu?

-Wiesz, zawsze sobie o wszystkim mówiliśmy, przynajmniej ja niczego nie ukrywałam i chciałabym podzielić się z nim moim szczęściem.

-Ty jesteś szczęśliwa, on jak to usłyszy, nie koniecznie...

-Niby czemu?

-Domyśl się. Ja obiecałam, że ci tego nie powiem i słowa dotrzymam.

-Chcesz powiedzieć, znaczy przepraszam, chcesz nie powiedzieć, że ja się Patrykowi podobam?

-Ja nic takiego nie powiedziałam, ale twoje słowa brzmią bardzo realistycznie.

-Nosz kur*a. - Powiedziała Meg siadając na łóżku.

-Ekhemmm... Wyrażaj się. Zrobić ci herbaty?

-Chyba podziękuję. Od jak dawna o tym wiesz?

-W sumie to niedługo, ale domyślić się można było już dawno temu.

-Naprawdę? Że też ja głupia nic nie zauważyłam.

-Ja też nie zauważałam, że Michał coś do mnie czuje, do czasu tamtego pocałunku, a pewnie zaczęło się to wcześniej...

-Oj zaczęło, zaczęło. Myślisz, że powinnam iść na to spotkanie z Winiarem?

-Skoro się umówiłaś, raczej powinnaś iść. Pomyśl tylko, co mu powiesz.

-A co ja mogę powiedzieć? Polubiłam go, a to, że Patryk coś do mnie czuje, to nie znaczy, że ja do niego też... Ale przecież teraz nie mogę mu o tym wszystkim powiedzieć.

-W takim razie, sama sobie odpowiedziałaś, nie wiem nad czym się zastanawiasz. A Patrykowi nie musisz tego mówić, dla jego dobra. Po co go jeszcze bardziej dołować...

-W sumie to masz rację. Dobra, oglądamy jakiś film? A ja później do niego zadzwonię.

-Pewnie, a przywiozłyśmy jakiś ze sobą?

-No ja się trochę na ostatnią chwilę pakowałam, nie wiem jak ty. Zawsze też można zapytać chłopaków czy coś mają.

-To chodźmy do nich, może obejrzą z nami.

 Wyszłyśmy ze swojego pokoju i udałyśmy się piętro niżej. Pierwszym pokojem do jakiego poszłyśmy był pokój Igły i Łukasza. Zapukałyśmy i usłyszałyśmy, że mamy wchodzić.

-Hej chłopaki!

-Tak wpadłyśmy zapytać, czy nie obejrzelibyście jakiegoś filmu z nami? - Zapytała niepewnie Merry.

-Jasne, że tak! Jaki film proponujecie?

-No i w tym jest problem. Macie coś ze sobą? - Zapytała rozbawiona Megi.

-My nie, ale chyba Kubiak coś ze sobą zabrał, chodźmy do niego.

-No okay.

 Tym razem w czwórkę udaliśmy się do pokoju Kubiaka i Bartmana.

-Siema chłopaki, odpalajcie jakiś film, to sobie obejrzymy. - Krzyknął od progu Igła.

-Dobra, ktoś jeszcze przychodzi, czy oglądamy w szóstkę? - Zapytał Zibi.

-Przejdę po pokojach i zawołam resztę. - Rzucił Kubiak, po czym wyszedł z pokoju.

-Tylko ja was proszę, nie załączajcie żadnego horroru. - Poprosiła Megan.

-Niczego innego nie mamy. - Wyszczerzył się Zbyszek.

-Na pewno? Może coś się znajdzie?

-Horrory to najlepsze filmy! Chyba nie chcesz tu oglądać żadnych romansideł?!

-No może nie romansideł, a jakąś normalną komedię.

-No może jakaś się znajdzie.

-Ufff...dzięki.

 W tym momencie do pokoju wpadli prawie wszyscy siatkarze.

-O hej Merry, ciebie jeszcze dziś nie widzieliśmy. - Wparował Wlazły.

-Hej chłopaki! Miło was widzieć.

-To co konkretnie oglądamy?

-Megan zdecydowała, że będzie komedia. A jedyna którą przywiozłem jest „Kac Vegas”.

-Świetny wybór.

-No to oglądamy.

 Wszyscy zajęliśmy miejsca, niektórzy siedzieli na łóżku, a niektórzy na podłodze. Megan siedziała obok Winiara, a Merry obok Mariusza i Ziomka. Film był świetny, było dużo śmiechu. Po filmie chłopaki musieli się zbierać na drugi trening, a my wróciłyśmy do swojego pokoju.

-Może idziemy na ich trening? - Rzuciła Megan.

-W sumie to i tak nie mam co robić. Możemy iść.

 Wyszłyśmy z pokoju i udałyśmy się na halę. Gdy tam weszłyśmy siatkarze już ciężko trenowali. Zajęłyśmy miejsca w pierwszym rzędzie i oglądałyśmy chłopaków w akcji. Po kilkunastu minutach na zagrywkę poszedł Kubiak. Z całej siły wyrzucił piłkę do góry, po czym nieczysto w nią uderzył i skierowała się ona w naszą stronę. Pech chciał, że Merry dostała nią w głowę. Wszyscy siatkarze do nas podbiegli.

-Merry. Jezu przepraszam cię! - Krzyknął przerażony.

-Nic się nie stało...chyba...

-Jesteś pewna, nie wyglądało to najlepiej. - Stwiedziła Megi która siedziała obok.

-Spokojnie. Nic mi nie jest.

-Dobra chłopaki wracajcie do treningu. - Nakazał trener. - Merry, ale jesteś pewna, że wszystko gra?

-Taak. Nic mnie nie boli, jest ok.

-Może wrócimy do pokoju?

-W sumie... Może lepiej będzie jak się położę.

 Wstałyśmy i przeszłyśmy kilka metrów, po czym Merry upadła na ziemię.

-Merry! - Krzyknęła przerażona Meg. W tym momencie wszyscy popatrzyli w naszym kierunku.

-Niech ktoś pójdzie po lekarza! - Nakazał Guma.

 Ktoś poinformował lekarza naszej reprezentacji o zaistniałej sytuacji, a on już po chwili był na miejscu. Sprawdził co i jak i kazał Megan zadzwonić po pogotowie. Karetka nadjechała po pięciu minutach, po czym medycy zabrali Merry do najbliższego szpitala.

piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 17


 Była już godzina 23. Merry i Megan wyszły przed hotel. Obie zgodnie stwierdziły, że pójdą w stronę Santiago Bernabeu. Idąc, zrobiły wiele zdjęć. Kiedy nagle...

-Merry patrz, tam chyba idzie twój nowy kolega.

-Mój kolega? Kto? Gdzie? - Spojrzałam na Meg.

-No patrz, Callejon - Powiedziałam szeptem.

-Oooo. Ciekawe czy on mnie w ogóle jeszcze pamięta...

-Cześć Merry. -  Powiedział nagle, zbliżając się do nas.

-Czyli jednak pamięta. - Powiedziałam i puściłam oko przyjaciółce.

-Hej Jose... Emm to jest Megan.

-Hej, miło cię poznać. - Powiedział i wyciągnął dłoń w kierunku Meg.

-Mi też jest bardzo miło.

-A co wy tu właściwie robicie o tej porze? - Zapytał zdziwiony.

-Oglądamy Madryt nocą. - Odpowiedziała Merry, uśmiechając się.

-To może potrzebujecie przewodnika?

-Jasne, to gdzie nas zaprowadzisz? - Zapytała Meg.

-No cóż, mogę was wprowadzić na Bernabeu.

-Na prawdę?!

-No jasne, że tak. To co, idziemy?

-No pewnie!

-Dziękujemy ci bardzo! Zawsze chciałyśmy tam wejść. - Powiedziała zafascynowana Megan.

-Nie będziesz miał przez to problemów? - Dodała Merry.

-Nie no co wy. Wszystko legalnie.

 Weszliśmy do budynku. Na początku oglądaliśmy zdjęcia wiszące na ścianach. Przedstawiały ode skład Realu w poszczególnych latach. Następnie przeszliśmy do pucharów i medali. Było tego na prawdę sporo. Jose opowiadał nam o każdym zwycięstwie, jakim udało mu się przeżyć w jego karierze w Realu Madryt. Po obejrzeniu wszystkich trofeum, weszliśmy na murawę. Było to niesamowite przeżycie.

-Nawet nie wiesz, jak bardzo jesteśmy ci wdzięczne za to, że nas tutaj przyprowadziłeś.

-Możemy ci się jakoś odwdzięczyć? - Zapytała Merry.

-Możecie zgodzić się na kolejne spotkanie ze mną.

-Z przyjemnością.

-Wiesz co, już jest bardzo późno i chyba musimy się zbierać, prawda Merry?

-Chyba tak...

-Rozumiem. Merry, widzimy się jutro na treningu?

-Taak, jeśli nic się nie zmieni, na pewno będę.

-Megan, też wpadniesz?

-Ja niestety nie mogę.

-Szkoda, może innym razem. W takim razie, do jutra Merry.

-Do zobaczenia. Jeszcze raz dziękuję za dzisiejszy wieczór. Jesteśmy ci bardzo wdzięczne.

-Na prawdę nie ma sprawy. Trzymajcie się dziewczyny.

 Pożegnałyśmy się z nim i ruszyłyśmy w stronę hotelu. Było już trochę po północy, więc po cichu udałyśmy się do windy i do pokoju i poszłyśmy spać.

Następnego dnia. . .
 

~Perspektywa Merry~

  Wstałam około godziny 9. Meg nie było już w pokoju, pewnie poszła na trening siatkarzy. Wzięłam prysznic, ubrałam się i zjadłam śniadanie. Około 10 wyszłam z domu, ponieważ o 11 reprezentacja Hiszpanii rozpoczynała swój trening. Szłam wolnym krokiem w kierunku Santiago Bernabeu, rozglądając się po okolicy. Zrobiłam jeszcze kilka zdjęć i wysłałam Michałowi SMS'a, życząc mu powodzenia na meczu. Dotarłam na stadion Realu, jakieś pół godziny przed rozpoczęciem treningu. Na trybunach było już sporo osób, czekających na swoich idoli, ale także wielu fotografów i reporterów. Usiadłam w trzecim rzędzie, na jednym z niewielu pustych miejsc, znajdujących się bliżej murawy. Pięć minut przed godziną jedenastą, piłkarze zaczęli wbiegać na boisko. Najpierw zauważyłam Casillasa i Xaviego. Następnie wybiegł Ramos, Torres, Xabi i Callejon. O godzinie 11 na boisku rozgrzewali się już wszyscy gracze. Najczęściej przyglądałam się Arbeloi, który często żartował z Albiolem i pozostałymi sportowcami. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że na prawdę tu jestem i widzę tych piłkarzy na żywo... Tych piłkarzy, których zawsze podziwiałam tylko na zdjęciach lub podczas meczu w TV. Po jakimś czasie, wokół Callejona zebrało się kilku graczy. Zauważyłam, że w pewnym momencie wszyscy spojrzeli na mnie... W sumie, to mogło mi się to tylko wydawać... Może spojrzeli gdzieś obok. Tak, z pewnością...
 Kiedy piłkarze wchodzili już do szatni, Jose pomachał do mnie, odmachałam mu i powoli zbierałam się do wyjścia. Wiedziałam, że nie uda mi się przebić przez tych wszystkich fanów i wziąć autograf od kogokolwiek. Zrobiłam tylko kilka zdjęć piłkarzom, podczas treningu i to będzie dla mnie najlepszą pamiątką. Kiedy wyszłam już z Bernabeu, dogonił mnie Callejon.

-Hej Merry.

-Hej Jose!

-I jak ci się podobało na treningu?

-Było świetnie. Chętnie dałabym do podpisania kilku chłopakom moją koszulkę z Realu, ale coś czuję, że bym się nie przebiła przez ten tłum.

-Racja, mogłoby być ciężko. Jeśli chcesz, możesz mi dać tą koszulkę i na następnym treningu załatwię ci autografy.

-Mówisz poważnie?!

-Jak najbardziej.

-Dziękuję ci! Ale z tego co pamiętam, to my miałyśmy ci się odwdzięczyć, a nie, że znowu ty coś robisz dla mnie...

-Przecież to żaden problem. A jeśli chodzi o odwdzięczenie się, wystarczy, że dasz się teraz odprowadzić do hotelu.

 Szliśmy w stronę hotelu jak najdłuższą drogą. Rozmawialiśmy ze sobą, jakbyśmy znali się już dobre kilka lat. Całkowicie zapomniałam, że on jest kimś znanym, że jest sławnym piłkarzem z Realu Madryt. Przypomnieli mi o tym paparazzi, których zauważył Callejon.

-Merry, lepiej będzie, jak cie ze mną nie zauważą. Jeśli zrobią nam kilka wspólnych zdjęć, nie będziesz miała spokoju, uwierz mi.

-Rozumiem. Dziękuję ci za wszystko, do zobaczenia.

-Widzimy się na następnym treningu?

-Mam nadzieję.

 Dałam mu moją koszulkę z Realu, którą miałam w torebce, po czym szybkim krokiem, oddaliłam się od niego. Weszłam do hotelu i ruszyłam w stronę naszego pokoju. Weszłam do niego, była już około 15. Nie było w nim Megan, co mnie trochę zdziwiło. Zrobiłam sobie herbatę, usiadłam na kanapie i zadzwoniłam do Michała. Po około 5 minutach, drzwi od pokoju się otworzyły, to była Megan.


~Perspektywa Megan~

  Wstałam o godzinie 6:00, Merry jeszcze spała. Poszłam wziąć prysznic po czym ubrałam się w jakieś wygodne ciuchy, wyszłam z pokoju i ruszyłam windą na parter do kawiarni, aby coś zjeść. Nikogo jeszcze nie było, no ale nie dziwię się, tylko ja tak wcześnie wstaję. Czekałam na jedzenie jakieś 20 minut, kiedy już chciałam zacząć jeść, usłyszałam za sobą głośne...

-Hej Meg! - Krzyknął Dziku, a tuż za nim wlókł się zaspany Bartman.

-Hej chłopaki, już się wyspaliście?

-No ja tak, ale Zibi to chyba trochę nie.

-No widać po nim, oj widać. - Zaśmiałam się.

-A ty już wyspana? - Zapytali.

-No ja to w sumie zawsze wcześnie wstaję.

 Posiedzieliśmy tak jeszcze chwilę. Chłopaki zamówili sobie jedzenie i rozmawialiśmy o różnych głupotach. Jak już zjadłam swoje śniadanie wstałam i zapytałam czy nie mają nic przeciwko, jeśli wpadnę na ich trening, zgodzili się bez problemu.

-Tylko przyjdź przygotowana go gry. - Powiedział Michał kiedy już chciałam się oddalić.

-Postaram się. A teraz wybaczcie wracam do pokoju. - Pożegnałam się z nimi.

 Kiedy wróciłam Merry dalej spała. Przebrałam się w taki strój w jakim miałam zamiar z nimi grać i wyszłam na spacer. Zawsze lubiłam długie spacery ze słuchawkami w uszach, kiedy odcinam się od reszty świata i to muzyka jest najważniejsza. Spacerowałam ulicami Madrytu i po pewnym czasie zorientowałam się, że jest już 8.20, a o 9;00 rozpoczynał się trening.
 Byłam lekko spóźniona, weszłam na halę, w której trenowali jakoś o 9:15.
Usiadłam na trybunach i oglądałam ich poczynania, jakiś czas później dostali 10 minut przerwy, wszyscy najpierw rzucili się na butelki z wodą, a później podeszli do mnie.

-No już myśleliśmy, że nie przyjdziesz. - Takim oto zdaniem przywitał mnie Igła.

-Jak już obiecałam, to przyszłam. - Odpowiedziałam z uśmiechem.

 Chwilę rozmawialiśmy, po czym siatkarze wrócili do trenowania. O godzinie 11 trening się skończył.

-No chłopaki. Koniec, możecie już iść. - Powiedział trener.

-Nie, nie my tu jeszcze zostajemy. – Odpowiedział Jarosz, szczerząc się w moją stronę.

-No dobra, jak chcecie.

-To co młoda, chodź na boisko! - Krzyknął Łukasz.

-No już idę, idę. To z kim jestem w drużynie? - Zapytałam schodząc do nich.

 Kiedy już dowiedziałam się jakie są składy, mecz się rozpoczął. Niestety drużyna, w której grałam przegrała pierwszego seta, za to już drugiego wygraliśmy, po jakimś czasie wynik wynosił już 2:2, no to Tie-break, wynik korzystny dla mojej drużyny i wtedy właśnie na zagrywkę idę ja... no pięknie jak mi dobrze pójdzie to wygrywamy, a jak zepsuję to wiadomo, gramy dalej z tym, że mamy mniejszą przewagę. Stanęłam na miejscu wyznaczonym, podrzuciłam piłkę, uderzyłam i zaskoczyłam samą siebie, to był as serwisowy!

-No ładnie, ładnie! – Krzyknął nawet nie wiem kto i wszyscy zaczęli klaskać.

-I że ty niby nie chciałaś się przed nami ośmieszyć?! Dziewczyno jesteś genialna! - Krzyczał Wlazły.

-Jedna dobra zagrywka geniusza ze mnie nie czyni.

-No może i nie, ale ogólnie w całym meczu byłaś świetna.

-Mówicie tak, żeby mi przykro nie było. Dobra idźcie się przebrać, ja też w sumie pójdę do pokoju się odświeżyć i trzeba iść na obiad.

-Tak jest pani przewodnik. - Zaśmiał się Jarosz.

 Uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę hotelu, obiekt na którym trenowali nie był jakoś bardzo oddalony, wystarczyło przejść na druga stronę ulicy. W pokoju nikogo nie zastałam, no tak przecież Merry poszła na trening Hiszpanii. Odświeżyłam się i po raz kolejny przebrana wyszłam z pokoju i wtedy właśnie na korytarzu zastałam Winiara, zdziwiłam się ponieważ mieszkał piętro niżej.

-Hej Meg.

-Przecież się już dziś witaliśmy. - Popatrzyłam na niego i się zaśmiałam.

-No niby tak.

-Co ty tak właściwie tu robisz?

-Chciałem cię zobaczyć i powiedzieć, że byłaś dziś świetna.

-Oj już bez przesady.

-Musisz jeszcze z nami zagrać!

-No chyba żartujesz. Wy się musicie skupić na meczach bo kibice na was liczą, a ja jestem jednym z tych kibiców.

 Powiedziałam to wszystko jednym tchem, wtedy Michał do mnie podszedł i pocałował mnie w policzek, byłam trochę zdziwiona.

-A to za co. – Wydukałam w końcu.

-Za to, że jesteś.

 Staliśmy tak chwilę w milczeniu, nie wiedziałam co zrobić. On chyba też nie bardzo.

-To co, idziemy na ten obiad? – Zapytałam w końcu.

-Z tobą zawsze.

 Ruszyłam przodem, a na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Po jakimś czasie weszliśmy do kawiarni, gdzie byli już wszyscy.

-No to jak z tym autografem? - Zapytałam Kubiaka.

-No skoro obiecałem i skoro zagrałaś, to załatwione.

-Dzięki, jesteś wielki.

-Ja wielki? Popatrz na Możdżona. - Powiedział i wszyscy zaczęli się śmiać.

 Po zjedzeniu posiłku, udałam się w stronę windy, jednak za nim do niej wsiadłam, zatrzymał mnie Winiarski.

-Megan! - Krzyknął, bo widział, że chce wejść do windy.

-Słucham? - Zapytałam odwracając się w jego stronę i odpisując przy okazji na smsa.

-No bo jakby ten... - Zaczął się trochę jąkać. - Jutro po drugim treningu mamy już czas wolny no nie?

-No tak, macie.

-To może poszłabyś ze mną na jakąś kawę czy coś?

-Oczywiście, z miłą chęcią. - Odpowiedziałam i wsiadłam do windy.

 Wjechałam na górę i weszłam do pokoju, w którym zastałam Merry.
____________
Dziękujemy za ponad 800 wyświetleń!

czwartek, 13 grudnia 2012

Rozdział 16


-Megaaaaan! Nie uwierzysz kogo spotkałam! Z kim ja rozmawiałam!!! - Krzyknęłam, kiedy tylko zobaczyłam przyjaciółkę.

-Człowieku opanuj się. Kogo spotkałaś, z kim rozmawiałaś? - Zapytałam trochę przerażona.

-Jose! Jose Callejon!

-Przepraszam powtórz!

-J-o-s-e  C-a-l-l-e-j-o-n! - Przeliterowałam powoli jego imię i nazwisko.

-Ale, ale czekaj, że ten Callejon? - Zapytałam zbierając szczękę z ziemi.

-Wiesz...jak tak teraz o tym mówisz, to sama nie mogę w to uwierzyć...

-To gdzie ty w ogóle byłaś? Jak to się stało? Mów, wszystko od początku.

 Opowiedziałam przyjaciółce wszystko, od kiedy oddaliłam się od niej i Winiara. Przytoczyłam cały nasz dialog, przypominając sobie to zaskakujące spotkanie.

-Ty szczęściaro! - Krzyknęła zafascynowana Meg.

-Trzeba umieć znaleźć się we właściwym miejscu o właściwym czasie. - Mrugnęłam do przyjaciółki. - A jak spotkanie z Winiarem? Teraz ja chętnie posłucham.

-Normalnie, a jak miało być?

 Gdy tak rozmawiałyśmy, totalnie zapomniałyśmy o tym, że już razem z całą grupą powinniśmy wracać do hotelu.

-Chłopaki wracamy! - Powiedziała Megan do grupy.

-Już idziemy pani przewodnik. - Powiedział Jarosz.

-Wystarczy Megan. - Wyszczerzyła się do niego.

-A ty Merry, to nas chyba nie lubisz. - Stwierdził Ignaczak.

-Ja?! Dlaczego?

-Jakoś tak w ogóle z nami nie rozmawiasz, unikasz nas. Jakbyśmy cię odstraszali.

-W sumie ma rację. - Kurek potwierdził słowa Igły.

-Na prawdę tak to wygląda?! Przepraszam, ale ja po prostu nie umiem zbyt szybko odnaleźć się w nowym towarzystwie...

-No chłopaki, trzeba rozkręcić dziewczynę! - Stwierdził Wlazły.

-A więc Merry, powiedz nam coś o sobie. - Powiedział Zibi.

-Ale co ja mam wam o sobie powiedzieć? - Zapytałam zawstydzona. - Nie za bardzo lubię wygłaszać przemowy przed tak dużą publicznością.

-No może wspomnij, że grasz w piłkę nożną. - Wtrąciła się Meg.

-A ty w siatkówkę. To powinno ich bardziej interesować. - Uśmiechnęłam się do przyjaciółki. - A teraz musimy wracać już do hotelu, bo trener nas zabije.

-Grasz w siatkówkę? - Powiedzieli wszyscy jednocześnie.

-Eeee.... yyyyy... Wiecie co, Mer ma rację, wracajmy.

-Dokończymy tą rozmowę w hotelu, nie wymigasz się. - Rzucił Nowakowski, po czym wszyscy udaliśmy się do miejsca docelowego.

 Kiedy wracaliśmy, Merry i Megan szły z przodu i rozmawiały w najlepsze o dzisiejszym dniu i o tym, że bardzo się cieszą z tego że tu są. Już po jakimś czasie wszyscy znajdowaliśmy się na miejscu.

-No to dziękuje panowie za wycieczkę ja już pójdę do pokoju - Stwierdziła Meg.

-Nie, nie niee! Chyba mieliśmy o czymś porozmawiać. - Powiedział Winiar, łapiąc Meg za rękę.

-Dokładnie! - Wtórował mu Piotrek.

-Naprawdę? Nie przypominam sobie...

-W jakim grasz klubie? - Zapytał Jarosz.

-Ale o czym wy do mnie mówicie. Merry ratuj. - Megan wciąż udawała, że nie wie o co chodzi.

-Wybacz moja droga, ja lecę zadzwonić do Michała, powodzenia.

-Nie no dzięki!

-Ehhh, Merry znowu nas zostawia. No cóż, z nią rozliczymy się kiedy indziej. To opowiesz nam gdzie grasz, na jakiej pozycji, kto jest twoim ulubionym siatkarzem? - Odezwał się Mariusz.

-Czyli się nie wywinę? - Spojrzała na nich błagalnie.

-Nie ma mowy. Opowiadaj.

-No to tak, gram w niewielkim klubie w moim mieście, na pozycji przyjmującego, a moim ulubionym siatkarzem jest... - I w tym momencie Megan na chwilę zamilkła.

-No dajesz, nikt się nie obrazi.

-Problem w tym, że nie potrafię wymienić jednego, naprawdę wszystkich was bardzo lubię i podziwiam.

-Jasne, jasne. Znowu się wymigujesz.

-Nie no panowie, na prawdę, jakbym miała powiedzieć kogo lubię najbardziej, to bym was wszystkich po kolei musiała wymieniać.

-I tak kiedyś to z ciebie wyciągniemy, zobaczysz.

-No to może powiedz jeszcze jaki jest twój ulubiony klub? - Wyrwał się Winiar.

-Nie no naprawdę?

-No mów.

-No dobra, a mogą być dwa? - Wyszczerzyła się w ich stronę.

-No w ostateczności mogą, tylko nie więcej. - Pogroził palcem Igła.

-W takim razie Resovia i Jastrzębski.

-Zobaczysz, jeszcze cię przeciągniemy na żółtą stronę. - Odparł Winiarski i przybił piątkę z Mariuszem.

-Nie ma mowy!

-Ona zostaje z pomarańczowymi! - Krzyknął Kubiak obejmując Meg.

-I z pasiakami. - Przyłączył się do nich Kosok.

-A tak w ogóle, to jeszcze nie pytaliśmy jak długo grasz. - Przypomniał sobie kapitan.

-Hmmm, zaczynałam grać jak miałam jakieś 11 lat, czyli wychodzi na to, że już od 10 lat.

-A nie myślałaś kiedyś o profesjonalnej karierze?

-Kiedyś, przez kilka lat o tym marzyłam, jednak te marzenia zaczęły się zmieniać i siatkówka odeszła na dalszy plan.

-Szkoda. W takim razie czym się teraz zajmujesz?

-Skończyłam technikum o profilu turystycznym i oprowadzam wycieczki, głównie szkolne. Myślę o tym, aby rozpocząć jakieś studia.

-Powracając do siatkówki, koniecznie musisz z nami zagrać na treningu. - Powiedział nagle Łukasz.

-O nie, nie, nie! Na to mnie nie namówicie.

-Dlaczego? Nie chcesz pograć ze swoimi idolami? - Zaśmiał się Jarosz.

-Raczej nie chcę się przed nimi ośmieszyć.

-Jak wolisz. Taka okazja może więcej się nie trafić.

-No trudno, jakoś będę to musiała przeżyć. - Powiedziała teatralnie, udając smutek.

-A będziesz coś chciała. - Powiedział Kubiak, wskazując na przygotowane dla Meg zdjęcie z autografem.

-Będziesz mnie teraz szantażować?

-Nie no skądże. Ale sądzę, że bardzo zależy ci na tym zdjęciu.

-Tak sobie pomyślałam, że bardzo chętnie z wami zagram, jednak sądzę, że trener się nie zgodzi, a w końcu jego zdanie jest tu najważniejsze.

-To zagramy po godzinach. Dodatkowy trening nam nie zaszkodzi.

-No cóż, takiej odpowiedzi nie przewidziałam. Co wam tak zależy żeby ze mną zagrać?

-Chcemy się trochę pośmiać... Nie no, chcemy zobaczyć twoje umiejętności i dobrze się bawić.

-Okay, zgodzę się na jeden mecz. - Uległa chłopakom.

-No i załatwione! - Siatkarze zaczęli przybijać sobie piątki.

-Dobra, no to kiedy? Wiecie, muszę się jakoś przygotować.

-Ty tu jesteś od ustalania naszego planu dnia przewodniczko.

-To jutro po waszym treningu. Może jak będziecie zmęczeni to będę miała jakieś szanse.

-Chyba śnisz. My nigdy nie jesteśmy zmęczeni.

-Dobra, dobra, zobaczymy jutro, tym czasem ja już się z wami żegnam. Idę do pokoju. Dobranoc wszystkim.

-Dobranoc Meg.

 Megan wróciła do pokoju, gdzie zastała Merry, która właśnie odkładała telefon.

-W co ja się wpakowałam.

-Ja cię ratować nie będę. - Odrzekła asekuracyjnie Merry.

-A może razem ze mną weźmiesz udział w tym meczu, co się w niego wpakowałam?

-Jakim meczu?!

-No to może od początku. Najpierw jak sobie poszłaś, ponieważ nie miałaś zamiaru mnie ratować, zaczęła się rozmowa o siatkówce. Noo i potem padła propozycja, żebym z nimi zagrała. Próbowałam się jakoś wymigać, ale nieskutecznie... No i jakoś tak wyszło... To co, zagrasz z nami? Proooszę!

-Wiesz, bardzo chętnie, ale tak się składa, że jutro jest trening reprezentacji Hiszpanii, a ja komuś obiecałam, że tam będę.

-Jeżeli spotka mnie coś złego, to pamiętaj, że to będzie twoja wina. - Powiedziałam i pokazałam przyjaciółce język.

-Najgorsze co może cię tam spotkać, to świetna zabawa z naszymi siatkarzami. Oh, już ci współczuję. - Odpowiedziałam sarkastycznie.

-Dobra, zobaczę jutro jak to będzie. Co tam u Michała?

-Wszystko w porządku. Był dziś u Patryka. Podobno czuje się już dużo lepiej.

-No to świetnie. Już się przynajmniej tak martwić nie będę. Może po mnie nie widać, ale ciągle myślę o tym, jak on się czuje.

-Domyślam się.

-To co teraz robimy?

-No nie wiem. Chyba trochę za późno na wyjście na miasto. Aaaa tak w ogóle, to nie masz nic przeciwko, że cię jutro z nimi zostawię, a sama pójdę na ten trening?

-Wiesz, Madryt nocą jest taki piękny. Można iść. Nie no nie ma sprawy, nie gniewam się. I tak widzę, że nie do końca jesteś do nich przekonana.

-Ehhh o co wam wszystkim chodzi?! Po pierwsze bliżej mi do piłki nożnej, a siatkówką się praktycznie nie interesuję. Po drugie nie znam ich, więc nie bardzo wiem, o czym mam z nimi rozmawiać. Dobrze wiesz, że nie czuję się dobrze w takiej grupie, nowo poznanych ludzi. Chętnie pogadałabym z każdym z osobna, a nie tak na forum, przynajmniej na razie... Po trzecie wiem, że ciebie dużo bardziej cieszy, rozmowa z nimi.

-Jak z nimi pogadasz dłuższą chwilę, to oni są naprawdę bardzo fajni.

-Domyślam się.

-No to mogłaś tam z nami zostać.

-Chciałam pogadać z Michałem.

-Mogłabyś zadzwonić po tym jakbyśmy już wróciły.

-Trochę za późno.

-Jak kocha to poczeka.

-Ma jutro mecz, musi się wyspać.

-Dobra, niech ci będzie, to co wychodzimy?

-Jasne! Wyjdźmy zwiedzić to piękne miasto jakim jest Madryt!

-No i to mi się podoba.
______________________
Dziękujemy za wszystkie komentarze i za, że czytacie tego bloga :) 

środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 15


Po kilku godzinach znajdowaliśmy się na miejscu.

-Aaaaaa Merry, jesteśmy, łał. Jesteśmy tu, teraz wierzysz?! - Krzyczała wesoła Megan.

-Chłopaki, ja mam wrażenie, że z nimi to my się nudzić nie będziemy. - Powiedział Bartman śmiejąc się z Megan.

-Yyyy... Przepraszam was. - Powiedziała zawstydzona.

 Z lotniska do hotelu pojechaliśmy autobusem. Już po 10 minutach byliśmy na miejscu. Umówiłyśmy się z chłopakami, że za 20 minut widzimy się przed hotelem i idziemy zwiedzać Madryt. Poszłyśmy do pokoju i wypakowałyśmy najpotrzebniejsze rzeczy. Gdy już byłyśmy gotowe zeszłyśmy na dół, wszyscy już na nas czekali. Całą grupą ruszyliśmy więc zwiedzać to piękne miasto.

-Merry patrz, Santiago Bernabeu! - Krzyknęłam do przyjaciółki.

-Widzę. Przecież od początku się tu kierowałam. - Zaśmiałam się.

-Łaał na żywo to miejsce jest jeszcze bardziej cudowne... Myślisz że uda nam się tam wejść?

-Jak na razie mamy do oprowadzenia naszych siatkarzy. Ale kiedyś na pewno.

-A no tak zapomniałam o nich.

-No dzięki. Może my w ogóle powinniśmy sobie stąd iść? - Roześmiał się Ignaczak.

-Hahaha nie no przepraszam, już się ogarniam. - Powiedziała Megan, która była w wyśmienitym humorze. -Merry, myślisz, że spotkamy jakiegoś piłkarza z Realu? - Dodała po chwili.

-Na to liczę. Jak pójdę na trening reprezentacji Hiszpanii albo Portugalii, to na pewno któregoś z nich zobaczę, tylko nie wiem, czy będzie na to czas.

-Coś wykombinujemy, no bo kto jak nie my?

-No pewnie. A teraz zajmijmy się naszymi siatkarzami... A właśnie, może ty się nimi przez chwilę zajmiesz, a ja zadzwonię do rodziców i do Michała?

-Jasne, zadzwonisz też zapytać co z Patrykiem?

-Sama zadzwonisz. Za chwilę ja ich przejmę. - Uśmiechnęłam się i odeszłam na bok.

-Okey, chodźcie chłopaki. - Powiedziałam do siatkarzy.

-Kto to Patryk? - Zapytał dociekliwy Kubiak.

-To mój przyjaciel, ostatnio miał wypadek. A właśnie, to twój wielki fan, obiecałam, że załatwię mu autograf. - Wyszczerzyłam się w jego stronę i zrobiłam słodkie oczka.

-Hmmm no cóż, zobaczymy co da się zrobić. - Odpowiedział wesoły.

-Ha! Czyli tak! - Stwierdziłam z entuzjazmem.

-Jeszcze nic nie obiecałem.

-Nie no Dziku, spójrz jej w oczy i czy teraz odmówisz? - Wtrącił się Zibi.

-Nie no, nie mam serca odmawiać. - Stwierdził po chwili Michał.

-Dziękuje ci dobry człowieku. - Odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać.

-Okej Megan, ja już pogadałam. Jak chcesz, mogę ich przejąć.

-Ok dzięki, to ja zaraz wracam.

-To gdzie teraz idziemy? - Zapytał Wlazły, który dołączył na czas Igrzysk Olimpijskich do naszej reprezentacji.

-Chyba zrobimy sobie przystanek na rynku i będzie trochę czasu wolnego.

-Ooo nareszcie.

-Tylko się tam nie zgubcie. - Zaśmiałam się.

-Jesteśmy pod waszą opieką, będziecie musiały nas szukać. - Wyszczerzył się.

 Ruszyliśmy w stronę głównej części Madrytu. Umówiliśmy się, że za dwie godziny, wszyscy spotykamy się w jednym miejscu. Spacerowałyśmy po Madrycie oglądając wszystkie miejsca, o których tyle czytałyśmy. To wszystko wyglądało na żywo o wiele ładniej niż na zdjęciach w internecie.
 Gdy minęła jakaś godzina nagle obok dziewczyn pojawił się Winiar.

-Merry, mogę ją na chwilę porwać?

-Pewnie.

-Chwila, chwila, a czy ja tu mam coś do powiedzenia?

-Nie, ty idziesz ze mną.

-No dobra.


~Perspektywa Megan~


-Tak więc, chcesz coś?

-Wiesz, chciałem pogadać i dowiedzieć się czemu byłaś taka smutna przed tym wyjazdem.

-Naprawdę cię to ciekawi?

-No tak, wiesz jeszcze na dodatek nie odbierałaś moich telefonów, martwiłem się trochę.

-Mój najlepszy przyjaciel miał wypadek, jak tylko się dowiedziałam pojechałam do szpitala, właściwie nie wiedziałam co zrobić siedziałam tam i w żaden sposób nie mogłam mu pomóc. Wiem, że mój telefon dzwonił jednak nie chciałam za bardzo z nikim rozmawiać. Kiedy tak tam siedziałam postanowiłam, zostanę przy nim i nie pojadę do Hiszpanii, jednak on mnie namówił, powiedział, że by się obwiniał o to, że nie pojechałam, a ja nie chciałam żeby czuł się winny. I niby jak już jechałam do tych Katowic to było wszystko postanowione, jednak ja się cały czas wahałam i tak naprawdę nie byłam wtedy spóźniona. Byłam na miejscu jakieś pół godziny wcześniej, siedziałam w aucie i myślałam żeby zawrócić… ale w końcu wysiadłam z tego samochodu. I w sumie teraz to jestem zadowolona z tego, że tu jestem. Ten wyjazd daje mi naprawdę dużo możliwości. – Wygłosiłam krótki monolog, a Michał słuchał z uwagą tego co mówię.

-Dobrze zrobiłaś, że z nami pojechałaś. - Powiedział i mnie przytulił.

-Dzięki. Miło wiedzieć, że ktoś się cieszy z tego, że tu jestem.

-Wszyscy się cieszą, pamiętam jak wtedy po tym treningu co na nim byłaś, rozmawialiśmy o tobie w szatni, chłopaki bardzo cię polubili i to wszyscy, bez wyjątku.

-Naprawdę?!

-No serio, serio, co ty taka zdziwiona?

-No bo wiesz, jesteście grupą facetów których od dawna podziwiam i tu się nagle takich rzeczy dowiaduję.

-Miło wiedzieć, że mamy wierną fankę. To jak, idziemy coś zjeść?

-No pewnie umieram z głodu.

-Mam nadzieję że znają tu angielski.

-No wiesz zawszę jest taka opcja, że ja znam Hiszpański. – Powiedziałam uśmiechając się.

-Serio? Jesteś wielka, co ja bym bez ciebie zrobił? - Zapytał i się uśmiechnął.

-No cóż, chodziłbyś głodny. - Powiedziałam i oboje się zaśmialiśmy.

 Pospacerowaliśmy jeszcze chwilę, po czym znaleźliśmy jakąś małą kawiarnię, weszliśmy do środka i zamówiliśmy coś do jedzenia. Naprawdę bardzo przyjemnie mi się z nim rozmawiało. Atmosfera była bardzo luźna, dużo się śmialiśmy, no bo z tym człowiekiem się po prostu inaczej nie da.
Wyszliśmy z kawiarni i udaliśmy się w wyznaczone miejsce zbiórki, nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego jak bardzo się oddaliliśmy od rynku. Już po jakimś czasie byliśmy na miejscu.



~Perspektywa Merry~


 Zostawiając Meg i Winiara samych, postanowiłam ponownie wrócić pod Santiago Bernabeu. Szłam w tamtym kierunku, gdy nagle po drugiej stronie ulicy zauważyłam Jose Callejona.

-Callejon! - Krzyknęłam odruchowo i zaraz przyłożyłam dłoń do ust.

 Odwrócił się w moim kierunku, po czym podszedł do mnie.

-We własnej osobie.

-Eeeee...yyyyy... - Najzwyczajniej w świecie mnie zatkało. Przede mną stał właśnie piłkarz Realu Madryt!

-A ty jesteś...? - Zapytał rozbawiony, widząc moje zaskoczenie.

-Merry. - Odpowiedziałam niepewnie.

-Miło mi. Ty chyba nie pochodzisz z Hiszpanii, prawda?

-Taak, jestem z Polski.

-Może opowiesz mi coś o swoim kraju? Mało o nim słyszałem.

-Pewnie, a ty może opowiesz mi coś o Hiszpanii? Wiele o niej czytałam, ale jestem tu pierwszy dzień i chętnie usłyszę o niej coś więcej.

-Jasne, chodźmy usiąść w tamtej kawiarence, serwują tam pyszną kawę.

 Rozmawialiśmy około 40 minut, po czym oboje musieliśmy iść załatwiać swoje sprawy.

-Zobaczymy się jeszcze kiedyś? - Zapytał, gdy wychodziliśmy z kawiarni.

-Postaram się przyjść na trening reprezentacji Hiszpanii.

-W takim razie, do zobaczenia. - Uśmiechnął się.

-Do zobaczenia. - Oczywiście cała rozmowa odbywała się w języku hiszpańskim i w tym momencie dziękowałam Bogu, że w przeszłości, w wolnym czasie, uczyłam się tego języka.
_______________________
Dziś rozdział trochę wcześniej :)
Dziękujemy za ponad 700 wyświetleń! 

wtorek, 11 grudnia 2012

Rozdział 14


~Perspektywa Merry~

 Jechaliśmy do Katowic około pół godziny, więc na miejscu byliśmy jakieś 20 minut przed czasem. Wysiedliśmy z auta i poszliśmy w stronę spodka. Zatrzymaliśmy się kilka metrów od miejsca zbiórki, na którym już zaczynali pojawiać się siatkarze.

-No to do zobaczenia za kilka tygodni. - Powiedziałam, wciąż się do niego przytulając.

-Do zobaczenia. Kocham cię Merry.

-Ja ciebie też. - Mocno go pocałowałam.

-Musze już iść. - Powiedziałam niechętnie, widząc coraz to większe grono siatkarzy, zbierających się pod spodkiem.

 Poszłam w tamtym kierunku i stanęłam gdzieś z boku, czekając na trenera.


~Perspektywa Megan~

 Kierując się w stronę Katowic cały czas myślałam czy nie powiedzieć tacie aby zawrócił. Jednak już po jakimś czasie byliśmy na miejscu. Poprosiłam o zaparkowanie w mało widocznym miejscu, miałam jeszcze jakieś pół godziny do wyznaczonej pory. Siedziałam w milczeniu i zastanawiałam się co zrobić.


~Perspektywa wspólna~

 Kiedy zauważyłam trenera, ruszyłam za nim. Zatrzymaliśmy się przy grupce siatkarzy. Po chwili każdy z nich zaczął do mnie podchodzić i się ze mną witać. Nigdy nie lubiłam takich momentów. Ogólnie, nie lubię być w centrum uwagi. Jak najszybciej się każdemu przedstawiłam i ponownie stanęłam bardziej z boku. Nagle przybiegł spóźniony Winiar.

-Hej Merry.

-Hej Michał.

-Dużo się spóźniłem?

-Jakieś 5 minut.

-A to nie jest tak źle. Aaaa gdzie jest Megan?

-No właśnie jest taki problem, żee....

 W tym momencie Merry się odwróciła i zobaczyła, że w ich stronę wolno podąża Megan.

-Żee...ona też się spóźni. Ale właśnie idzie.

-Hej wszystkim. - Przywitała się obojętnie i podeszła do Merry.

-Co z Patrykiem? - Zapytałam niepewnie.

-Jest z nim lepiej. Nie chciałam jechać... ale powiedział mi, że by się o to obwiniał i w ogóle. - Wyszeptałam do przyjaciółki.

-Dobrze zrobiłaś. I tak mu teraz nie pomożesz, a on nie będzie miał wyrzutów sumienia.

-Mam tylko nadzieję, że wyjazd będzie udany.

-Z nami na pewno będzie! - Odezwał się nagle Winiar, wciąż stojący obok nas.

-Oj musicie się bardzo postarać. - Powiedziałam zmuszając się na uśmiech.

-Megan stało się coś? - Zapytał Michał.

-W sumie to tak, ale nie ważne.

-Opowiesz mi w Hiszpanii.

-Zobaczymy. - Uśmiechnęłam się w jego stronę.

-A tak poza tym, próbowałem się do ciebie dodzwonić, nie odbierałaś.

-Przepraszam cię bardzo, byłam tak jakby trochę zajęta.

 W tym momencie trener zawołał wszystkich i powiedział, że czas udać się do autokaru.
Wszyscy wsiedliśmy do autobusu. Merry i Megan usiadły razem, przez całą podróż na lotnisko milczały. Po sprawnej odprawie, po jakimś czasie siedzieliśmy już w samolocie... Samolocie do Hiszpanii.

-Mer, uwierzysz, lecimy tam...

-Uwierzę, jak będziemy już na miejscu.

 Całą podróż przegadałyśmy o tym, jak kiedyś snułyśmy plany na wielką podróż do Hiszpanii. Megan miała już wyraźnie lepszy humor.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział 13


~Perspektywa Merry~

 Ostatni dzień przed wyjazdem. Trzeba się spakować i ogarnąć wszystko, bo przez dwa, trzy tygodnie nie będzie mnie w domu.
 Wstałam około 9. Na 9;30 mam trening, ale chyba sobie dziś odpuszczę, bo nie zdążę się z wszystkim wyrobić. Wzięłam prysznic, ubrałam się i zeszłam na dół. Przy stole siedzieli moi rodzice, dosiadłam się do nich i zaczęłam jeść śniadanie.

-Pamiętacie, że jutro wyjeżdżam?

-Pewnie, jak byśmy mogli zapomnieć. Jesteś już spakowana?

-Zaraz zamierzam to zrobić. A właśnie... wy nic nie wiecie o wypadku Patryka.

-Patryk miał wypadek?! Co się stało!?

-Samochód go potrącił. Ale na szczęście już jest lepiej.

-Myślisz, że Megan go zostawi i pojedzie?

-No właśnie cały czas się nad tym zastanawiam.

 W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Był to Michał, pocałował mnie na przywitanie, po czym poszliśmy do mojego pokoju. Porozmawialiśmy przez jakiś czas, a później zaczęłam się pakować. Z pomocą Michała, zajęło to około dwie godziny.
 Około godziny 12;30, poszliśmy na miasto dokupić ostatnie potrzebne mi rzeczy i zjeść coś w restauracji. O 14 byliśmy z powrotem w moim domu. Spędzaliśmy ten czas na prawdę przyjemnie, kiedy o 15 zadzwonił telefon. Odebrałam, porozmawiałam i rozłączyłam się.

-Dzwoniła Megan. Nie jedzie do Hiszpanii. - Powiedziałam do Michała.

-Domyśliłem się po twoich odpowiedziach.

-Co ja mam robić? Mam tam jechać sama...?

-Co ja ci mogę powiedzieć. Wiadomo, że wolałbym, żebyś została, ale to jest twoje marzenie, jedź.

-Moim marzeniem było pojechać tam z kimś mi bliskim. Teraz, to już tylko obowiązek, bo przecież nie znajdą nikogo na ostatnią chwilę.

-Poradzisz sobie. Spędzisz trzy tygodnie w Hiszpanii, razem z polskimi siatkarzami. Pewnie uda ci się pójść na trening którejś z piłkarskich reprezentacji, bo przecież też mają zgrupowanie w Hiszpanii. Zobaczysz chłopaków z Realu na żywo. Szybko ci to zleci.

-Taa, jeszcze kilka dni temu to brzmiało cudownie, a teraz, jak sobie pomyślę, że nie będzie tam ani Meg, ani ciebie...

-Będzie dobrze. - Powiedział, mocno mnie do siebie przytulając.

 Cale popołudnie i wieczór spędziliśmy razem. Około 21 Michał zbierał się do wyjścia.

-Będę już leciał, musimy się wyspać, bo już na 4 masz być pod Spodkiem.

-No tak, ale to ja. Ty możesz spać, do której chcesz. - Uśmiechnęłam się do niego.

-No co ty. Przecież cię odwiozę. Nie będziesz taka zaspana do Katowic jechać.

-Na prawdę chce ci się wstawać tak wcześnie?

-Chce się z tobą pożegnać, skoro nie będę cię widział przez najbliższe tygodnie.

-Dziękuję, kochany jesteś. - Pocałowałam go na pożegnanie.

 Zasnęłam około 23. Cały czas zastanawiałam się, czy mam tam jechać. Z pewnością zrezygnowałabym, gdyby nie to, że cały sztab na nas liczył. Jeśli coś obiecałam, musiałam tego dotrzymać.
 Obudziłam się o 2;30. Wzięłam prysznic, ubrałam się, dopakowałam ostatnie potrzebne rzeczy, zjadłam na szybko śniadanie i pożegnałam się z rodzicami. Około 3;10 Michał był już pod domem.

-Gotowa?

-Wiesz, że nie...


~Perspektywa Megan~

 Otworzyłam oczy, sięgnęłam po telefon i sprawdziłam godzinę, była już 9. Miałam kilka wiadomości i nieodebranych połączeń, jednak nie zwracałam na to uwagi. Wstałam z krzesła, Patryk jeszcze spał, więc opuściłam salę i poszłam coś zjeść. Wróciłam jakieś pół godziny później, a on już nie spał.

-Nie wiem czy wiesz, ale dziś już jest wtorek, jutro wyjeżdżacie. - Zaczął rozmowę.

-Ja nigdzie nie jadę. - Odpowiedziałam spokojnie.

-Co?! Dlaczego?!

-No przecież cię tu tak samego nie zostawię.

-Ale Megan…

-Nie ma ale... Jak się czujesz?

-W sumie nie najlepiej.

-To ja pójdę po lekarza.

 Nie czekając na odpowiedź, ulotniłam się z pokoju w poszukiwaniu jakiegoś lekarza, gdy już znalazłam poinformowałam co jak i w jakiej sali. Nie wiedząc co ze sobą zrobić usiadłam na krześle na korytarzu… Nie chciałam wychodzić ze szpitala, ale nie chciałam teraz też z nikim rozmawiać, niewiele myśląc wyjęłam z kieszeni słuchawki, podłączyłam do telefonu i słuchałam przez jakiś czas muzyki. Kiedy tak siedziałam ktoś próbował się do mnie dodzwonić jednak nawet nie zwracałam uwagi na to, kto się dobija. Po jakimś czasie zorientowałam się że jest już 14:30, a mój żołądek domaga się jedzenia, poszłam więc do tej kawiarenki i po raz kolejny tam coś zamówiłam. Kiedy zjadłam była już 15, postanowiłam zadzwonić do Merry i poinformować ją o tym że nie wyjeżdżam.

-Hej Merry.

-……

-Bo wiesz, ja chciałam ci powiedzieć, żebyś jechała sama do tej Hiszpanii.

-…….

-Trudno mi rezygnować z takiego wyjazdu, ale jednak wolę zostać, nie gniewasz się?

-……

-Nie no co ty jedź, przecież kogo oni znajdą dzień przed wyjazdem. Patryk czuje się lepiej, chociaż w sumie nie widziałam go od rana, ale jest na pewno lepiej niż wczoraj.

-…….

-Nie ma sprawy, to miłego wyjazdu.

-…..

-Okej zastanowię się, jednak marne są szanse na zmianę decyzji.

 Po rozmowie wstałam i wróciłam do pokoju przyjaciela.

-Megan. - Powiedział, kiedy usiadłam na krześle.

-Tak? - Zapytałam.

-Ja cię proszę, jedź do tej Hiszpanii.

-Ja rozumiem, że masz mnie dość, ale ja naprawdę nie chce cię tak zostawiać.

-Nigdy nie mam i nigdy nie będę miał cię dość. Chodzi o to, że wiem ile dla ciebie znaczy wyjazd do Hiszpanii. Od zawsze chciałaś tam pojechać i jeśli tego nie zrobisz ja się będę obwiniał.

-Naprawdę nie masz o co.

-No właśnie, że mam. Megan proszę cię jedź… nie zostanę sam, jest Michał są chłopaki z drużyny. Proszę cię. - Powiedział prawie błagając.

-Ale jesteś pewien?

-Jasne, że tak. Leć i baw się tam dobrze, a i nie zapomnij o tym autografie od Kubiaka.

-No dobra. - Uśmiechnęłam się w jego stronę.

 Pozbierałam swoje rzeczy i wyszłam z sali. Kiedy przechodziłam przez szpitalny korytarz przypomniałam sobie o tym, że coś mam przecież z nogą i już wczoraj miałam być na kontroli u lekarza. Skorzystałam z tego, że jest to ten sam szpital, do którego mnie przywieźli po moim drobnym wypadku. Poszłam do tego lekarza. Dowiedziałam się, że już wszystko jest w porządku, tylko mam jeszcze przez kilka dni oszczędzać nogę. Gdy wróciłam do domu była godzina może 16:30, nie jestem do końca pewna. Już od progu powitała mnie zaniepokojona mama.

-Gdzie ty byłaś?! - Zapytała przerażona.

-Patryk miał dość poważny wypadek i byłam u niego w szpitalu.

-Co? Ale jak już z nim lepiej?

-Tak już jest lepiej, gdzie jest tata?

-Siedzi w salonie.

 Poszłam do salonu i zobaczyłam tam tatę, który czytał gazetę.

-Hej tato.

-No w końcu, gdzie ty byłaś tyle czasu?

-U Patryka w szpitalu, bo miał wypadek, ale już z nim lepiej. Słuchaj mam do ciebie prośbę.

-Słucham.

-Mógłbyś mnie o 3 rano zawieźć do Katowic? Bo jak zapewne pamiętasz mam jutro ten wyjazd.

-Oczywiście, że cię zawiozę. To żaden problem.

-Dzięki tatusiu. – Powiedziałam i ruszyłam w stronę pokoju.

 Pierwsze co zrobiłam to kąpiel i to długa. Wanna wręcz mnie wołała. Gdy już się trochę odświeżyłam, zaczęłam się pakować. Chodziłam po domu w tą i z powrotem, żeby tylko wszystko zabrać. Cieszyłam się, że wyjeżdżam tam, gdzie zawsze chciałam pojechać, ale martwiłam się o Patryka… chociaż miał rację, zostając, dużo nie zdziałam, w końcu lekarzem nie jestem. Pakowanie zajęło mi jakieś 3 godziny, gdy już skończyłam sprawdziłam jeszcze raz czy mam wszystko i poszłam spać.
 Około godziny 2 zadzwonił budzik, bez zbędnego ociągania się, wstałam wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i ogólnie ogarnęłam do wyjścia. Pozbierałam wszystkie rzeczy i udałam się do samochodu, w którym czekał na mnie tata.
________________________
Dziękujemy za ponad 600 wyświetleń!

niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 12


 Po około 4 godzinach, wciąż byliśmy w szpitalnym korytarzu. Siedzieliśmy w ciszy i czekaliśmy na wiadomości o stanie Patryka. Po chwili z sali wyszedł lekarz i poinformował nas, że operacja się udała, jednak Patryk jest w ciężkim stanie. Powiedział również, że możemy go zobaczyć dopiero jutro.

-To my chyba już pójdziemy. Do widzenia, Patryk na pewno z tego wyjdzie, wszystko będzie dobrze. - Powiedziałam do mamy Patryka. - Megi, jedziesz z nami, czy zostajesz?

-Ja tu zostanę.

-Ok, trzymaj się. Proszę, zadzwoń, jak Patryk się obudzi.

-Nie ma sprawy.


~Perspektywa Merry~

 Po wyjściu ze szpitala pojechaliśmy do mnie do domu. Przez całą drogę nie rozmawialiśmy... oboje myśleliśmy o Patryku. Kiedy weszliśmy do mieszkania, była już godzina 23. Zaczęliśmy sprzątać wszystko, co zostawiliśmy wychodząc z domu do szpitala. Michał został u mnie na noc, wiedział, że nie chcę być teraz sama.
 Obudziłam się o 8. Zeszłam na dół i zrobiłam śniadanie dla mnie i Michała. Poszłam do pokoju gościnnego, w którym spędził noc.

-Ty też już nie śpisz?

-Niee, spałem w sumie chyba dwie godziny.

-To tak jak ja.

-Masz jakieś nowe wieści od Megan?

-Niestety nie.

-Ciekawe co z Patrykiem, może pojedźmy do niego?

-Jak na razie chyba nie ma sensu. Jeśli się obudzi, Meg da nam znać.

 Po śniadaniu włączyliśmy telewizor i patrzyliśmy się bezmyślnie w ekran, jednak chyba żadne z nas, nie koncentrowało się na tym co leci.

-Michał...

-Mhm?

-Ciekawe co będzie z tą Hiszpanią. Pojutrze już powinnyśmy lecieć.

-I polecicie. Tutaj nic nie zdziałacie, lekarze się nim najlepiej zajmą, a przecież nie jedziecie tam na wieczność tylko dwa, trzy tygodnie.

-Niby tak, ale Meg na pewno nie będzie chciała go zostawiać w takim stanie. Z resztą wcale się jej nie dziwię. Może odwołam to wszystko? Przecież na pewno uda nam się jeszcze kiedyś tam pojechać, jak nie z reprezentacją, to w innym celu.

 W tym momencie naszą rozmowę przerwał telefon. Dzwoniła Megan. Poinformowała nas, że Patryk właśnie się obudził. Szybko wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do szpitala. Dwadzieścia minut później, już byliśmy na miejscu.


~Perspektywa Megan~

 Siedziałam na tym korytarzu, nie wiedząc co ze sobą zrobić. W końcu wstałam, zapytałam mamy Patryka czy chce kawę, jednak ona odmówiła. Poszłam do automatu z napojami i kupiłam coś co miało przypominać kawę. W końcu po jakiejś godzinie zasnęłam na szpitalnym korytarzu, obudziłam się następnego dnia o 8 rano, rozejrzałam się dookoła, byłam tam sama. Zaczęłam szukać jakiejś pielęgniarki, gdy już znalazłam, zapytałam o to, w jakim pokoju znajduję się mój przyjaciel. Gdy znalazłam wskazaną salę, weszłam tam i przy oknie zobaczyłam jego mamę, a na łóżku leżał on. Wciąż był nieprzytomny, podeszłam do niego, usiadłam na krześle, które stało obok i wzięłam go za rękę, a łzy same zaczęły spływać mi po policzkach. Po kilku godzinach zorientowałam się, że nie jadłam nic od rana, wstałam i zaczęłam kierować się do wyjścia, kiedy nagle usłyszałam:

-Megi. - Powiedział cicho Patryk.

-Jezu Patryk! W końcu!

 W tym czasie jego mama uśmiechnęła się lekko i poszła po lekarza.

-W końcu? Ile tak leżałem?

-No tak w sumie, to od wczoraj po tym wypadku.

-A ty już chciałaś mnie opuścić? - Zapytał przypominając sobie, że gdy się obudził wychodziłam z sali.

-W życiu! Chciałam iść coś zjeść, bo od wczoraj nic nie jadłam.

-No to leć. - Powiedział, kiedy do sali wszedł lekarz wraz z jego mamą.

 Grzecznie przeprosiłam i wyszłam do małej kawiarenki na dole, była już godzina 13. Zadzwoniłam do Merry i poinformowałam ją o stanie Patryka. Zamówiłam jakiś posiłek, poczekałam chwilę, zjadłam i wróciłam do sali. Gdy przyszłam, lekarza już nie było, a pani Aneta, bo tak miała na imię mama Patryka, na prośbę syna zbierała się już do wyjścia.

-Może ty też już idź do domu? - Zapytał, kiedy wchodziłam do pokoju.

-Nie ma mowy, mnie się nie pozbędziesz.

-Przepraszam cię.

-Ale za co? - Zapytałam zdziwiona.

-No za to, że siedziałaś tu cały czas ze mną.

-Człowieku, tu nie ma za co przepraszać. - Powiedziałam, po czym usiadłam na krześle obok łóżka.

 Po chwili do sali weszli Merry i Michał.


~Perspektywa wspólna~

-Patryk! Nareszcie! Martwiliśmy się o ciebie. - Krzyknęła od progu Merry.

-Jak dobrze cię widzieć wśród żywych. - Dorzucił Michał.

-Ludzie, przecież nic mi nie jest.

-Ta, potrącenie przez samochód to nic takiego...

-No właśnie... Ok, my w sumie wpadliśmy sprawdzić jak się czujesz, dorzucić trochę prowiantu, bo wiem, jak wygląda jedzenie w szpitalu i chyba będziemy już lecieć. Odpoczywaj.

-Trzymaj się stary.

-Dzięki wam, papa.

 Do końca dnia Megan siedziała z Patrykiem, a ten próbował namówić ją na powrót do domu. Jednak ona się uparła, że zostanie. Siedzieli tak i rozmawiali, jakoś o godzinie 20 Megan zmęczona dniem, zasnęła przy jego łóżku.
 Merry i Michał, spokojniejsi już o stan Patryka spędzili ten dzień razem. Około 21, wrócili do swoich domów.
___________________
Dziękujemy za ponad 500 wyświetleń! Zapraszamy do komentowania :)

sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 11


 Po zakończeniu rozmowy, Merry udała się z Michałem do sklepu i videoteki, po wszystkie potrzebne rzeczy na wieczór. Przyszli do jej domu około godziny 15;30, po czym zaczęli przygotowywać przekąski. Gdy już byli gotowi, czekali na Meg i Patryka.
 Megan, po zakończeniu rozmowy, poczekała jeszcze chwilę na Michała, a gdy już wrócił, zawiózł ją do domu. Podróż minęła bardzo przyjemnie, podziękowała mu za zaproszenie na trening i poszła do swojego pokoju. Była godzina prawie 16, zadzwoniła do Patryka i zapytała czy wpadnie na spotkanie, oczywiście się zgodził. Zakończyła rozmowę i poszła się trochę ogarnąć do łazienki, gdy z niej wychodziła, była godzina 16:30, wzięła torebkę i wolnym krokiem udała się w stronę domu Merry.
 O równej 17 byłam już u Merry w pokoju.

-No cześć ludzie! To co oglądamy? - Zapytałam widząc wszystkich.

-Na początek może "Ted"? Co wy na to?

-Świetny wybór, a pamiętasz jak byłyśmy na tym w kinie?

-Ooo tak, było świetnie!

-No to co chłopaki, odpalajcie sprzęt.

 Przyniosłam wszystkie przekąski i napoje i dosiadłam się do Meg, Michała i Patryka.
 Film się zaczął, a my wytrzymaliśmy pierwsze 10 minut nie gadając, ale to musiało się skończyć. Zawsze tak było, na filmach już pod koniec praktycznie nie zwracaliśmy uwagi na to, co dzieję się na ekranie.

-Ehhh chłopaki, jak wy sobie poradzicie przez te najbliższe tygodnie?

-No właśnie i tu jest problem... kto nas będzie żywił? - Zapytał Patryk.

-Haha, ja myślałam, że będziecie za nami tęsknić, a ty mi tu o jedzeniu mówisz!? - Zapytała Merry, udając obrażoną.

-Znaczy tak, przepraszam... o nie dziewczyny, nie zostawiajcie nas! - Powiedział teatralnie.

-Pfff, nie załatwię ci autografu od Kubiaka!  

-Ale Merry, Merry przepraszam!

-Haha za późno! Teraz to już Megan proś, z resztą ona już ma znajomości w reprezentacji.

-Megan, Megan to może ty? A tak poza tym, jakie znajomości? - Dopytywał ciekawy jak zawsze Patryk.

-No wiesz, zastanowię się. Oj tam Merry, przecież ty też Winiara spotkałaś, to obydwie mamy znajomości.

-Tak, tak, oczywiście. Ale to nie ja byłam ostatnio na ich treningu. Od razu się przyznaj, że byłaś się podlizywać trenerowi.

-Właściwie to byłaś zaproszona, ale powiedziałam, że ostatnie dni spędzasz z chłopakiem. A no i ja się nikomu nie muszę podlizywać, i tak mnie uwielbiają. - Powiedziałam i pokazałam Mer język.

-Mój mecz ważniejszy, niż trening polskich siatkarzy. Cóż za zaszczyt. - Wyszczerzył się Michał.

-No wieesz Michał, ja nic o tym treningu nie wiedziałam, bo Meg zadecydowała za mnie. Gdyby mnie poinformowała, to nie wiadomo co bym wybrała... - Roześmiałam się i mocno go pocałowałam. - Jasne, że jesteś ważniejszy!

-Na ich treningi to my się teraz napatrzymy na tym wyjeździe. O ile nas wpuszczą. - Wyszczerzyła się Meg.

-Ja to bym wolała iść na trening Hiszpanii albo Portugalii, Zobaczyć chłopaków z Realu na żywo...

-Oj to by było coś.

-Oj już dziewczyny, bo się rozmarzycie. A tak właściwie, to co wy tam będziecie robić? - Zapytał Patryk.

-Właściwie to nasza praca będzie polegała na tym, że codziennie przekazujemy im plan dnia i będziemy ich oprowadzać po różnych miejscach, jak będą mieli czas wolny. - Odpowiedziała mu Megi.

-Jak wy ich tam chcecie oprowadzać jak same będziecie pierwszy raz.

-Oj Patryś, my już sobie poradzimy.

-Ej dobra ludzie, ja muszę wrócić do domu, bo telefonu zapomniałem, wracam za 15 minut. - Poinformował nas Patryk.

-Ok, czekamy.

 Patryk wyszedł, a my wyciągnęliśmy jakąś grę planszową, nawet nie zauważyliśmy, że minęło już pół godziny, a jego nadal nie było.

-Ej wiecie co ja zadzwonię i zapytam czy jeszcze tu przyjdzie.

-No okej, zadzwoń... Może coś się stało.

 Zadzwoniłam do Patryka jednak nie odbierał, powtórzyłam czynność kilka razy i nadal nic. Już powoli wszyscy zaczynaliśmy się martwić.

 Po jakiś 5 minutach zadzwonił telefon Meg.

-Halo

-Czy rozmawiam z Megan?

-Tak, a kto mówi?

-Z tej strony mama Patryka. - Powiedziała kobieta i się rozpłakała.

-Coś się stało?

-Chodzi o to, że Patryk miał wypadek i jest w szpitalu.

-Zaraz tam będę. - Powiedziałam przerażona i się rozłączyłam.

 Zwróciłam się w stronę Merry i Michała.

-Patryk miał wypadek i jest w szpitalu. - Próbowałam opanować łzy.

-Spokojnie Megan, na pewno wszystko będzie dobrze. - Powiedziałam przytulając przyjaciółkę.

-Poczekajcie chwilę, pobiegnę po auto i pojedziemy tam. - Krzyknął Michał, wychodząc z domu.

-Uważaj na siebie!

 Po kilku chwilach siedzieliśmy już w samochodzie i jechaliśmy, łamiąc przy tym wszystkie możliwe przepisy drogowe.
 Jakieś 10 minut później wbiegliśmy do szpitala i tam zauważyliśmy mamę Patryka.

-Gdzie on jest? - Zapytała Meg.

-Ma operację - Odpowiedziała szlochająca kobieta.

-Co się w ogóle stało?

-Samochód go potrącił.

W tym momencie Megan usiadła obok mamy przyjaciela i zaczęła płakać.