Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 34


 Kilka miesięcy minęło, dość szybko. Zaczął się sezon ligowy, Megan, jako porządna pani fotograf jeździła z chłopakami na wszystkie mecze. Świetnie się ze wszystkimi dogadywała. W tym samym czasie biuro Merry świetnie się rozwijało, jej kontakty z chłopakami z Realu były coraz lepsze, a związek z Michałem rozkwitał. Niestety długoletnia przyjaźń między Meg i Merry coraz bardziej zanikała.


~Perspektywa Merry~

 Nadszedł kolejny październikowy dzień. O 8 wyszłam z mieszkania i jak co dzień udałam się do pracy. Michał był w tym czasie na zgrupowaniu. O godzinie 17 wyszłam z biura i poszłam na trening Castilli. Usiadłam na trybunach i oglądałam chłopaków w akcji. Akurat wykonywali ćwiczenia z piłką, a za około pół godziny mieli zakończyć trening. W tym czasie rozmyślałam nad tym, że wszystko układa się idealnie. Praca, Michał, znajomi, rodzina, która niedawno mnie odwiedziła, tylko kontakt z Megan coraz bardziej się zatracał. Tęskniłam również za moją drużyną i trenerem, ciężko było żyć z myślą, że już nigdy nie zagram z nimi żadnego meczu... Kiedy piłkarze schodzili z płyty boiska i udawali się do szatni, wyszłam przed stadion i na nich zaczekałam.
 Kilkunastu piłkarzy wsiadło do swoich samochodów i odjechało gdzieś przed siebie. Niektórzy natomiast szli w moim kierunku.

-Hej Merry! - Krzyknęli z daleka.

-No cześć. Jak tam trening?

-Męczący...

-Domyślam się. Ale do jutrzejszego meczu chyba wypoczniecie?

-Na odpoczynek mamy czas, a teraz idziemy coś zjeść, idziesz z nami?

-Czemu by nie.

 Ruszyliśmy na miasto i spędziliśmy tam około dwóch godzin. Po tym czasie ja z Michałem udaliśmy się do jego mieszkania. Około godziny 20 wróciłam do siebie.

 Następnego dnia wstałam o 9. W niedzielę nie pracowałam, więc mogłam pójść na mecz Castilli, który rozpoczynał się o godzinie 12. Zjadłam śniadanie, wzięłam prysznic, ubrałam się i powoli ruszyłam w kierunku Santiago Bernabeu. Przed nim spotkałam Moratę i Michała.

-O, nasz wierny kibic przyszedł na mecz! - Rzucił Alvaro.

-No jasne! Jak mogłabym jakikolwiek opuścić.

-Szczególnie ten.

 W tym momencie nie za bardzo wiedziałam o co mu może chodzić. Przestudiowałam w głowie całą tabelę. Przecież nie był to jakiś mecz na szczycie, ot, zwykłe spotkanie Realu Castilla z jakimś średniakiem z dołu tabeli. Żaden nowy zawodnik także do drużyny nie dołączał... Dobra, poddaję się...

-Co masz na myśli mówiąc 'Szczególnie ten'?

-Noo... Michał ci jeszcze nie mówił? - Zapytał zdezorientowany.

-O czym? - W tym momencie zwróciłam się w kierunku mojego chłopaka.

-Pogadamy po meczu, okej? - Odpowiedział, po czym pocałował mnie i szybkim krokiem ruszył w kierunku szatni.

-Alee... Alvaro, powiesz mi o co chodzi?

-Pogadacie po meczu. Trzymaj się.

-Alvaro!

 Chłopaki momentalnie zniknęli za drzwiami szatni. Ja udałam się na trybuny i czekałam na mecz. Jednak kiedy się zaczął i tak nie mogłam się na nim skupić, wciąż myślałam, o co w tym wszystkim może chodzić. Dlaczego ten mecz ma być ostatnim? Czy Michał jest na coś chory? Może to był zwykły żart? Niee, to ani trochę nie brzmiało jak żart...
 Zanim się obejrzałam, już był koniec meczu. Spojrzałam tylko na tablicę świetlną, która wskazywała zwycięstwo Castilli.
 Jak najszybciej wyszłam ze stadionu i czekałam na Michała. Czas dłużył mi się tak, jak przy awarii samolotu, w której uczestniczyła Megan. Kiedy w końcu się pojawił, podbiegłam do niego.

-Więc?

-Nie pogratulujesz mi wygranego meczu ani strzelonej bramki, nie zapytasz jak wrażenia...?

-Michał proszę cię...

-Dobrze, przepraszam. Może załatwimy to gdzie indziej?

-Nie. Chcę jak najszybciej wiedzieć o co chodzi. Jesteś na coś chory? - Zapytałam szybko.

-Nie...

-Może to jest po prostu twój ostatni mecz w Castilli w tym roku? - Nie dałam mu dojść do słowa.

-Nie...

-Wyrzucili cię? - Znów mu przetrwałam

-Nie. Przenoszę się do Londynu. - Odpowiedział szybko.

-Jak to...do Londynu?

-Dostałem propozycję gry w Chelsea. Mogę ją jeszcze odrzucić, ale...

-Ale to twoje marzenie i chcesz je spełnić. Rozumiem. - Czułam, że łzy same napływają mi do oczu.

-Przepraszam. - Mocno mnie do siebie przytulił i pocałował. Wtedy całkiem się rozkleiłam, przecież nie miał za co przepraszać. Nie potrafiłam mu już nic odpowiedzieć. Chyba obydwoje wiedzieliśmy, że to już koniec, ale żadne z nas nie odważyło się tego powiedzieć.
_______________________________________
Przepraszamy za brak rozdziału w poprzedni piątek, jednak było to spowodowane tym, iż ja (Merry) nie miałam internetu, a zazwyczaj wszystkie rozdziały są zapisywane u mnie.
Jeszcze raz przepraszamy. :<

4 komentarze:

  1. spoko. ale ja... nie wiem co powiedzieć. cieszę się, że opowiadanie się rozkręca, ale ... jakież to dramatyczne. aż łza się w oku kręci. ;( świetnie piszecie ! szkoda tylko, że nie ma nic o Megan. :( Weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :)
      Megan się jeszcze pojawi, czasami piszemy perspektywy na zmianę, kiedy nic ciekawego nie dzieje się u drugiej, a czasami obydwie są w jednym rozdziale ;)

      Usuń
  2. Super! :D Zgadzam się z Asią. Szkoda, że przechodzi do Chelsea, no ale cóż.
    Takie są koleje wasze opowiadania ;) ŚWIETNEGO OPOWIADANIA! <3
    Pozdrawiam ;3

    Paulina .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, nie zawsze jest wesoło :)
      Dziękujemy bardzo! <3

      Usuń