Nowy rozdział, od poniedziałku do piątku, około godziny 18;30! Zapraszamy! :))
Łączna liczba wyświetleń
środa, 30 stycznia 2013
Rozdział 40
Po rozmowie z przyjaciółką weszłam do jakiejś pizzerii, aby coś zjeść. Po wyjściu ruszyłam dalej, nie bardzo wiedziałam co ze sobą zrobić, więc szłam po prostu przed siebie. Tak minęło mi kilka godzin. Zawróciłam, aby zdążyć na następny trening. Weszłam na salę, na której spotkałam trenera.
-Dzień dobry. – Przywitałam się.
-Dzień dobry Megan.
-Jest taka sprawa. – Zaczęłam niepewnie. – Chciałabym zrezygnować z pracy.
-Nie będę pytał o powody. Dziękuję ci za współprace z nami, gdybyś kiedyś chciała wrócić, drzwi są szeroko otwarte.
Również podziękowałam za współpracę i oddaliłam się w stronę biura, aby rozwiązać swoją umowę. Wróciłam na halę, gdzie chłopaki trenowali, a Paulina fotografowała każdą sytuację. Poinformowałam ją o swojej decyzji i usiadłam na trybunach. Po zakończeniu treningu wróciłam z Wlazłymi do ich domu. Powiedziałam im, że wracam do swojej rodzinnej miejscowości. Mariusz zaproponował, że mnie zawiezie. Już dwadzieścia minut później znajdowaliśmy się w samochodzie, a kilka godzin póżniej żegnałam się z siatkarzem przed moim rodzinnym domem. Podziękowałam mu za gościnność i odwiezienie i ruszyłam w kierunku drzwi. Zapukałam niepewnie, jakby zapominając, że to mój dom. Otworzyła mi mama.
-Córeczko! – Rzuciła mi się na szyję. – Wchodź. Co ty tu robisz? Co u ciebie? Czemu się tak długo nie odzywałaś? - Zarzuciła mnie pytaniami.
-Mogę u was zamieszkać? – Zapytałam spuszczając głowę w dół.
-Oczywiście, że możesz, ten dom przecież należy tak samo do ciebie jak i do nas. Coś się stało?
-Zerwałam z Michałem.
-Dlaczego? – Zapytała zdziwiona. – Przecież tak dobrze wam się układało.
-Nie chcę o tym rozmawiać. – Zmusiłam się na lekki uśmiech.
Przywitałam się z tatą, który siedział w salonie i zaniosłam walizki do mojego dawnego pokoju. Zeszłam na dół, aby coś zjeść. Byłam zmęczona, więc zaraz po posiłku wzięłam szybki prysznic i poszłam spać. Następnego dnia obudziłam się po dziewiątej, nie miałam siły ani ochoty na nic. Ubrałam się w pierwsze lepsze ubrania i poszłam coś zjeść, jak już zjadłam nałożyłam buty, kurtkę i wyszłam z domu.
Stanęłam przed drzwiami i zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili drzwi się otworzyły, a osoba w nich stojąca miała oczy jakby ducha zobaczyła, ruchem ręki zaprosił mnie do środka.
-Hej Patryk. – Przytuliłam się do przyjaciela.
-Megan? Co ty? Jak, ty tu?
-Wróciłam na stare śmieci.
Ściągnęłam zimowe ubrania i poszliśmy do jego pokoju. Opowiedziałam mu o wszystkim o czym nie mówiłam przez telefon. Nie dzwoniłam do niego często, czego teraz bardzo żałowałam. Patryk opowiedział mi też co u niego, jak się dowiedziałam od kilku tygodni miał dziewczynę, no nic czyli muszę sama lecieć do Hiszpanii, jeśli w ogóle tam polecę.
Za chwilę mój samolot miał lądować, cieszyłam się, że znów będę w Hiszpanii. Poleciałam tam sama, nawet nie zaproponowałam tego Patrykowi, miał teraz dziewczynę, więc nawet niemiałby poco lecieć.
-Hej Merry! - Rzuciłam się na przyjaciółkę, jak tylko zobaczyłam ją na lotnisku.
-Megan! Jesteś!...bez Patryka?
-No tak, ma dziewczynę, to co ja mu będę głowę zawracać.
-Oł, nie wiedziałam... To co, jedziemy do mnie?
-Jasne. A ty nie powinnaś być teraz w biurze?
-Zamknęłam biuro na jeden dzień.
Wyszłyśmy z lotniska i udałyśmy się do mieszkania Merry.
-Jak się trzymasz? - Meg zaczęła rozmowę, idąc wzdłuż jednej z Madryckich ulic.
-Dobrze. Zajęłam się biurem, spotykałam się z chłopakami z Realu, rozmawiałam też z Michałem... Już chyba jest ok. A ty? Poradziłaś sobie jakoś?
-Jeszcze nie do końca się wyleczyłam z tych uczuć, jednak wiem, że skoro mnie zdradził, to po prostu nie warto się tym zadręczać. Nie byliśmy sobie najwyraźniej pisani. A szkoda.
-No niestety, mam nadzieję, że szybko o nim zapomnisz.
-A ja nie. - Uśmiechnęłam się lekko.
-Skoro tak. Co tam ciekawego w Polsce słychać?
-Polska jak Polska, jeśli od strony politycznej to raczej wiadomo, jeśli chodzi o coś innego to w sumie nie wiem co ci mogę powiedzieć. Plus liga trwa, Jastrzębski dobrze sobie radzi, o piłce nożnej w naszym kraju to ja może nie będę zbyt dużo mówić.
-Czyli nic nowego.
-Dokładnie. Gdzie ty masz to mieszkanie?
-Jeszcze chwila i będziemy na miejscu.
Dotarłyśmy na miejsce, weszłyśmy do bloku i udałyśmy się po chodach na trzecie piętro. Kiedy dotarłyśmy pod odpowiednie drzwi, zauważyłyśmy pod nimi stojącego mężczyznę.
-Michał?!
_________________
Tradycyjnie przepraszamy za spóźnienie :>
wtorek, 29 stycznia 2013
Rozdział 39
Październik minął dość spokojnie, Megan układało się w związku z Michałem, w pracy też jej się powodziło. Merry po powrocie do Hiszpanii zajęła się swoim biurem i całkowicie oddała się pracy. Co jakiś czas spotykała się z chłopakami z Realu i rozmawiała przez wszelakie komunikatory z Michałem.
-Ty chamie! Jak mogłeś?! - Krzyknęła wściekła Megan widząc Winiara obściskującego się z jakąś chudą brunetką.
-Megan? – Zapytał zdziwiony odwracając się w moja stronę.
-Nie ku***, Święty Mikołaj.
-Kochanie, daj mi wyjaśnić.
-No proszę, słucham, mów.
-Chodzi o to że…… no wiesz…. – Jąkał się wymyślając jakieś alibi.
-Wiem tyle, że z nami koniec. – Odwróciłam się na pięcie i pośpiesznym krokiem ruszyłam w stronę mieszkania, które z nim dzieliłam.
Weszłam do środka i zaczęłam pakować swoje rzeczy w między czasie On pojawił się w mieszkaniu, chcąc mi wszystko wyjaśnić. Założyłam słuchawki na uszy i nadal się pakowałam. Wzięłam walizki, wyszłam przed blok i zadzwoniłam po taksówkę. Już po chwili znajdowała się na miejscu. Podałam kierowcy adres i ruszyliśmy. Zapłaciłam za przejazd podeszłam pod drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Po krótkiej chwili otworzyła mi Paulina, z którą zdążyłam się zaprzyjaźnić, podczas mojej pracy w skrze.
-Hej Meg. Co jest? – Przywitała mnie ciepło i zaprosiła do środka. – Po co ci te wszystkie walizki?
-On mnie zdradził. – Wyrzuciłam z siebie i dopiero teraz pierwszy raz od tej sytuacji się rozpłakałam.
Nic nie odpowiedziała tylko mnie przytuliła. Zaraz potem do pomieszczenia zawitał Mariusz.
-Megan, a tobie co? – Zapytał widząc mnie zapłakaną.
-Zdradził mnie. – Powiedziałam cicho.
-Ale jak to? Michał? – Pytał zdziwiony.
-Normalnie, widziałam go dziś jak się obściskiwał z jakąś dziewczyną na parkingu.
Zaprosili mnie do salonu i zaproponowali, że mogę zostać u nich na jak długo chcę. Przyjęłam propozycję. Na początku myślałam, żeby wrócić do rodziców. Jednak miałam tu pracę… no właśnie praca….. jakoś przeżyję. Kibice też będą musieli przeżyć mniejszą ilość zdjęć Winiarskiego. Zjadłam razem z przyjaciółmi kolację i poszłam się odświeżyć. Nastawiłam budzik i położyłam się spać.
Budzik zadzwonił równo o ósmej. Za godzinę miał się zaczynać trening, wyszykowałam się, zjadłam śniadanie i w trójkę ruszyliśmy na halę. Weszłam na salę i usiadłam razem z Pauliną na trybunach czekając na siatkarzy.
-Będzie dobrze. – Powiedziała widząc moją minę, gdy Michał wychodził na parkiet.
Całkowicie pochłonęło mnie robienie zdjęć. Przez cały trening unikałam jego spojrzeń.
Gdy tylko ich męczarnie dobiegły ku końcowi, powiedziałam Paulinie, że wrócę później, ponieważ idę się przejść. Podczas spaceru zadzwoniłam do Merry.
-Halo?
-Hej Mer, jak tam u ciebie?
-Powiedzmy, że coraz lepiej. A co tam u was?
-U nas... no tak... - Przerwałam na chwilę.
-Megan, co jest?
-Chodzi o to, że nie ma już nas, jestem tylko ja i on... osobno.
-Ale...
-Ale.. on mnie zdradził.
-Yyy... przykro mi, na prawdę... trzymasz się jakoś?
-No jakoś muszę, ale chyba zrezygnuję z pracy i wrócę do rodziców.
-Masz rację, rzuć to. Ale wiesz, Hiszpania cały czas czeka...
-Kusząca propozycja, ale teraz pojadę na kilka dni do rodziców i dopiero zamówię bilet, a właśnie.... mogłabym kogoś ze sobą wziąć?
-Hmmm jasne, chętnie się zobaczę z Patrykiem. Co prawda mieszkanie nie jest duże, ale raczej się pomieścimy.
-Ale myślisz, że on będzie chciał ze mną wyjechać?
-Odpowiem ci pytaniem na pytanie. A dlaczego miałby nie chcieć?
-No bo ja go tak olałam ostatnio, rzadko kiedy się odzywałam i w ogóle.
-Jak z nim nie pogadasz i go nie zapytasz to się nie dowiesz. Spróbuj.
-Ok, wiesz ja muszę kończyć. Papa trzymaj się.
-Pa, ty też się trzymaj. Czekam na was.
poniedziałek, 28 stycznia 2013
Rozdział 38
-Meg, wstawaj za pół godziny trening.
-O matko! Czemu mnie wcześniej nie obudziłeś? Mer jeszcze śpi?
-Nie, nie śpi. Zrobiłem ci śniadanie, jest w kuchni.
-Kochany jesteś. Zaraz tam przyjdę tylko się ubiorę. Zapytasz Merry czy idzie z nami?
-Nie ma sprawy. - Powiedział i wyszedł z sypialni.
Poszedł do pokoju w którym przebywała Mer.
-Idziesz na trening?
-Tak, chyba pójdę.
-Jak coś to w kuchni jest śniadanie, Megan się już zbiera i za jakieś 15 minut wychodzimy. - Poinformował o wszystkim i się uśmiechnął.
-Dzięki, zaraz będę gotowa.
Winiar wyszedł z tymczasowego pokoju Mer i poszedł do kuchni, w której była już Megan.
-I co idzie? - Zapytała od razu.
-Idzie, idzie.
Po jakimiś czasie wszyscy wyszliśmy z mieszkania i udaliśmy się w stronę samochodu. Tym razem postanowiliśmy pojechać, ponieważ zostało mało czasu. Kiedy dotarliśmy na miejsce, Michał od razu udał się do szatni, a Merry i Megan usiadły na trybunach.
-Meg... O co chodzi z tym Cupkoviciem?
-Ale w jakim sensie?
-Na przykład wczoraj te powitanie, te teksty, jeszcze to spotkanie.
-Ja... ja nie wiem. Myślałam, że to normalne... Jest moim kolegą, jak cała reszta tutaj...
-Wyglądało to trochę inaczej... Z resztą nieważne, może mi się wydawało.
-Ciekawe o czym on chce ze mną tak pilnie porozmawiać.
-Na pewno nie o gotowaniu, czy innych tego typu sprawach.
-Chyba jednak wolałabym o gotowaniu. A może on chce pogadać o tobie? Może mu się spodobałaś?
-Coś mi się wydaje, że z nas dwóch, ktoś inny mu się spodobał.
-No to mam przerąbane.
-Jesteś pewna, że chcesz iść na to spotkanie?
-No jak już mu obiecałam. Może wcale nie chodzi o to, może ma jakiś problem i się potrzebuje wyżalić.
-Jak uważasz.
Trening się rozpoczął, więc Meg opuściła przyjaciółkę i robiła zdjęcia. Kiedy Nawrocki zakończył ich męczarnie, podeszła do Cupko, aby zapytać kiedy i gdzie się chce spotkać. Postanowili, że Meg poczeka na niego pod halą i się przejdą.
-Misiek! - Megan zawołała jeszcze Winiara. - Wróć do domu razem z Merry, ja się idę przejść z Konstantinem, bo mu obiecałam.
-Ale po co ty z nim gdzieś idziesz?
-Bo chciał ze mną pogadać.
Wysłałam Winiarskiego do szatni i ruszyłam przed obiekt, długo czekać nie musiałam. Już po chwili spacerowałam razem z Cupkiem po Bełchatowskich ulicach.
-Tooo... o czym chciałeś pogadać?
-Wiesz, nie wiem od czego zacząć.
-Mawiają, że najlepiej od początku.
-Jesteś szczęśliwa z Michałem?
-Jak najbardziej. A czemu pytasz?
-Bo, chodzi o to, że mi się podobasz, i to bardzo. Od razu jak tylko zjawiłaś się w naszej ekipie to mi się spodobałaś.
Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć, czyli jednak Mer miała racje. Ale co, gdzie, kiedy, jak? Ja głupia znowu nic nie zauważyłam.
-Dobrze wiesz, że mi i Michałowi dobrze się układa. Możemy być przyjaciółmi. - Uśmiechnęłam się do niego.
-Masz rację, nie powinienem ci był w ogóle tego mówić.
-Dobrze, że to z siebie wyrzuciłeś.
Cupko odprowadził mnie pod blok, a sam poszedł do siebie.
-Wróciłam! - Krzyknęłam jak tylko zamknęłam za sobą drzwi.
-Hej. I jak, co chciał? - Zaczął od razu Michał.
-Aaaa.... takie tam.... co u was?
-Wydaje mi się, że to nie było zwykłe "takie tam".
-Oj bo on.... no on mi powiedział, że ja mu się podobam.
-Co takiego?!
-No to co słyszałeś, powiedział mi, że mu się podobam.
-Ale jak to? I co mu powiedziałaś?
-Powiedziałam, że jestem z tobą szczęśliwa i że z nim może mnie łączyć co najwyżej przyjaźń.
-I bardzo dobrze.
-Gdzie Mer? - Zmieniłam temat.
-W pokoju.
-Co tam? - Zapytałam wchodząc do miejsca docelowego.
-Już trzeci raz trafiam na informację o transferze Michała... Jakby nie mieli już o czym pisać. - Odpowiedziałam nie odrywając wzroku od ekranu laptopa.
-To weź to wyłącz, a nie się jeszcze dobijasz czytając to.
-Przecież nie szukam tego specjalnie...
-To wyłącz internet.
-Jak tam na spotkaniu?
-Aaaa... jakoś poszło. Chcesz coś do jedzenia?
-Hmmm Megan... Czyżby był powód, abym mogła powiedzieć 'A nie mówiłam'?
-To co, kanapki?
-Dobra, nie chcesz mówić to nie. Nie dzięki, nie jestem głodna.
-Idziesz z nami na następny trening?
-Chyba nie, przejdę się po Bełchatowie.
-Jak wolisz. I weź już przestań to wszystko czytać.
piątek, 25 stycznia 2013
Rozdział 37
Już od dziewiątej rano Meg krzątała się po kuchni przygotowując śniadanie dla Merry i Michała. Mer wstała 10 minut później i pomogła przyjaciółce w przygotowaniach.
-O jedenastej jest trening, idziesz?
-Jasne, wczoraj było całkiem fajnie.
-No to ekstra, chłopaki się na pewno ucieszą. - Puściłam przyjaciółce oko. - Dobra, idę obudzić miśka i możemy jeść.
Po około pół godzinie byliśmy już na miejscu. Winiarski poszedł do szatni, a dziewczyny na salę. Po piętnastu minutach siatkarze zaczęli wychodzić. Podchodzili do nas i witali się z nami. Megan przytulała się z każdym jak zawsze, kiedy witała się z Cupkovicem, ten dał jej buziaka w policzek, lekko się zdziwiła. Po chwili zapomniała o całej sytuacji, wyciągnęła aparat i zaczęła robić zdjęcia. W połowie treningu uznała, że ma ich już wystarczająco dużo i wróciła do przyjaciółki.
-I jak, podoba ci się któryś? - Zaczęłam jak tylko wróciłam.
-Hmmm... Michał? A sorry, pytałaś z tych tu zebranych.
-No, przyznaj, że jest na czym oko zawiesić.
-Nie wiem, nie zwróciłam uwagi... Tęsknię za Michałem. - Dodałam cicho.
-Rozumiem, że to co łączy ciebie i Michała to coś wyjątkowego, ale on musiał wyjechać, czyli tak musiało być. Teraz musisz się skupić na kimś innym, chyba nie chcesz być do końca życia sama?
-Nie wiem, może, nie chcę o tym myśleć dwa dni po rozstaniu z chłopakiem.
-Kiedyś trzeba zacząć żyć na nowo. - Uśmiechnęłam się i pomachałam Winiarowi, który akurat spojrzał w naszą stronę.
-Kiedyś.
-No to jak będziesz chciała zacząć to wiesz, tutaj jest na co patrzeć.
-Tylko, że stąd wyjadę za kilka dni.
-No własnie, to co chcesz robić przez ten czas? Może chcesz zwiedzić Bełchatów?
-Niee, niespecjalnie lubię zwiedzanie. Lubię tylko być po drugiej stronie i oprowadzać.
-A masz jakieś plany? Może skoczymy we dwie do kina?
-Jasne, czemu by nie. Ale Winiar może iść z nami, jeśli chce.
-Zapytamy po treningu.
Trening dobiegł ku końcowi, siatkarze zebrali się do szatni, a Merry i Meg poszły na nich poczekać przed halą. Pierwszy wyszedł Cupkovic, który od razu podszedł do dziewczyn.
-Hej dziewczyny, macie jakieś plany na dziś?
-Prawdopodobnie popołudniowy wypad do kina.
-O, a na co idziecie?
-Jeszcze nie wiemy. Chcesz się zabrać z nami?
-Jasne, z tobą na pewno, Meg. - Puścił do niej oko.
-No to mi miło, damy ci jeszcze znać co i jak.
W tym czasie z obiektu wyszedł Michał i podszedł do nas.
-To ja już pójdę. Zadzwońcie. - Pożegnał się Cupko i szybkim krokiem poszedł w kierunku swojego samochodu.
-Idziemy coś zjeść na miasto? Bo ja nie mam siły gotować. - Zaproponowała Meg.
-Ja jestem za. - Odpowiedział Michał.
-A ty Mer?
-Pewnie, chodźmy.
W trójkę ruszyliśmy w stronę ulubionej kawiarni Megan i Michała.
-A właśnie Misiek, idziemy dziś z Mer i z Cupkiem do kina, idziesz z nami?
-Cupkovic?
-No co, pytał się jakie plany mamy na dziś, powiedziałam mu, że idziemy do kina i przy okazji go zaprosiłam.
-Nie no okej, jasne, mogę iść.
Zamówiliśmy coś do jedzenia, zjedliśmy i wróciliśmy do mieszkania. Chłopaki nie mieli dziś drugiego treningu, więc mieliśmy swobodę w doborze godziny seansu. Wybraliśmy jakąś komedię i powiadomiliśmy Cupka co, gdzie i jak.
-Cupko spodobała się Merry, co? - Zapytał Winiar, kiedy Mer była w łazience.
-No mam nadzieję, że ją ktoś w końcu rozweseli.
-No tak. W sumie, to się jej nie dziwię. Jak wróci do tej Hiszpanii, będzie praktycznie sama. Znaczy ma tam tych sportowców, ale to nie to samo co przyjaciółka, którą zna kilka lat i Michał, którego zna praktycznie od dzieciństwa.
-Będziesz mnie jeszcze dobijał? Przecież wiesz, że nie mogłam z nią zostać.
-Wybacz, to nie miało tak zabrzmieć.
-Wiem, wiem. Dobra, za godzinę mamy seans, zbieramy się?
-Ja jestem gotowy, tylko wyciągnij z łazienki Merry.
-Merrrrrrryyyyyy! - Wydarłam się na pół mieszkania.
-Chwila!
-Czyli jeszcze chwilę poczekamy. - Uśmiechnęłam się do Miśka.
-A masz coś konkretnego na myśli. - Poruszał zabawnie brwiami.
-Może. - Podeszłam do niego i pocałowałam w usta.
-Oł sorki, chyba przeszkadzam. Poczekam na klatce.
-Już idziemy. - Zaśmialiśmy się tylko.
Wyszliśmy do kina po drodze zgarniając Cupka. Na miejscu kupiliśmy bilety i udaliśmy się do odpowiedniej sali. W kinie bawiliśmy się świetnie, komedia okazała się być trafnym wyborem. Konstantin co jakiś czas spoglądał na Meg, jednak ona się tym nie przejmowała i tkwiła w objęciach Michała. Merry nie mogła się skupić na filmie, wciąż myśląc o swoim byłym chłopaku. Co jakiś czas spoglądała na zakochaną Meg i Winiara, przypominając sobie dawne chwile z Michałem.
-Megan, możemy porozmawiać? - Zapytał Cupko jak tylko wyszliśmy.
-Jasne, o co chodzi?
-Ale nie tu, nie teraz. Możemy się jutro spotkać sam na sam?
-Noo, jasne... To jeszcze ustalimy na treningu o której, okay?
-Dziękuję. - Pożegnał się z nami i poszedł do siebie.
_______________________
Tak, tak, znowu spóźnione. Chyba musimy wymazać tę godzinę z góry :<
Dziękujemy za ponad 3000 wyświetleń i za wszystkie komentarze!
środa, 23 stycznia 2013
Rozdział 36
-Halo.
-Hej Megan, przemyślałam ten przyjazd do Polski i chyba jest to dobry pomysł. Mogę wpaść na kilka dni.
-No to czekam. Kiedy masz samolot?
-Jutro o 9, więc na miejscu powinnam być po 11, ale jeszcze do rodziców pojadę.
-Ok, przyjechać po ciebie pod ich dom?
-Nie musisz, poradzę sobie.
-Nie będziesz się przecież tłukła autobusami, dla mnie to żaden problem, naprawdę.
-Nie musisz, mój brat pewnie już wrócił z Irlandii, to może mnie podwieźć.
-Jak wolisz, jakby co to dzwoń. Czekamy na ciebie.
-Na pewno nie będę wam przeszkadzać?
-No coś ty.
Megan po zakończonej rozmowie zaczekała, aż Michał wróci z treningu i resztę dnia spędzili razem. Merry natomiast zaczęła się przygotowywać do jutrzejszego wyjazdu.
Następnego dnia Meg poszła na pierwszy trening chłopaków, a zaraz po powrocie zaczęła przyrządzać obiad w oczekiwaniu na przyjaciółkę. Merry o 8 wyszła z domu, po czym udała się na lotnisko. W Polsce była już dwie godziny później i przyjechała do domu rodziców. Przywitała się z nimi oraz z bratem, którego przez długi czas już nie widziała i opowiedziała całą historię. Spędziła tam kilka godzin, a następnie pojechała do Bełchatowa.
-Hej Merry! - Rzuciłam się na przyjaciółkę, jak tylko się zjawiła.
-Hej Megan. - Odpowiedziałam mniej entuzjastycznie.
-Jak podróż? Na długo zostajesz? Chcesz do picia? A może jesteś głodna? - Nastąpiło gradobicie pytań ze strony Meg.
-Podróż w porządku, prawdopodobnie zostanę na 3 dni, a później jeszcze na jeden dzień do rodziców, nie dzięki, nie jestem głodna. A co tam u was?
-U nas w porządku. Chodź ci pokażę pokój, w którym będziesz spać.
Zaprowadziłam przyjaciółkę do pokoju, żeby mogła odstawić rzeczy i poszłam obudzić Michała, który odpoczywał przed treningiem.
-Za godzinę Skra ma trening, idziesz z nami?
-Szczerze? Nie za bardzo jestem w nastroju, żeby iść gdziekolwiek i udawać przed chłopakami, że wszystko jest ok.
-Nikt ci nie każe niczego udawać, może chłopaki poprawią ci humor, są w tym świetni.
-Dobra, można spróbować.
-Hej Mer. - Z sypialni wyszedł zaspany Winiar.
-Cześć Michał... Michał, super, nie było innych imion?
-Noooo wybacz, nie moja wina.
Za około pół godziny wyszliśmy z mieszkania i udaliśmy się w kierunku hali. Kiedy przybyliśmy na miejsce Merry usiadła na trybunach, a Meg rozpakowała swój sprzęt i dosiadła się do przyjaciółki w oczekiwaniu na siatkarzy.
-Co się stanie jeśli odstąpisz od tej umowy? - Zaczęła Megan.
-Będę musiała zapłacić ogromną kwotę pieniędzy.
-Cholera.
-No cóż, nic się już nie da zrobić.
W tym momencie siatkarze zaczęli wychodzić z szatni, pierwszy podszedł do nas Mariusz, który rozpoznał Mer.
-Merry? A co ty tu robisz? - Zapytał z wielkim uśmiechem.
-Stęskniłam się za Polską, odwiedziłam przyjaciółkę i przy okazji przyszłam na trening mojej ulubionej drużyny. Full pakiet.
-Miło cię widzieć. Jak tam u ciebie?
-Ciebie też. Jakoś leci, jak to w życiu, raz idealnie, raz beznadziejnie. A u ciebie?
-Trening, dom trening. I tak w kółko. Dobra, muszę iść na rozgrzewkę.
-Jasne, trzymaj się.
Mariusz poszedł, a błyskawicznie obok nas pojawił się Atanasijević.
-Hej Meg, może przedstawisz mi koleżankę.
-Alek to jest Merry, Merry to jest Alek. - Wyszczerzyłam się do niego.
-Hej Alek. - Uśmiechnęłam się.
Zamieniłyśmy z nim jeszcze kilka zdań i on również udał się na rozgrzewkę. Po treningu udaliśmy się z kilkoma chłopakami do kawiarni. Około 20 wróciliśmy do domu.
___________________________
Najmocniej Was przepraszamy za takie opóźnienie. Mamy nadzieję, że macie jeszcze do nas cierpliwość :>
wtorek, 22 stycznia 2013
Rozdział 35
Wczorajszy dzień zakończyliśmy praktycznie w milczeniu. Siedzieliśmy przytuleni do siebie w mieszkaniu Michała kompletnie nic nie mówiąc, przez kilka godzin. Dowiedziałam się tylko tego, że Michał wyjeżdża już pojutrze z rana, chociaż tego akurat wiedzieć nie chciałam.
Dziś obudziłam się około godziny 9 w jego mieszkaniu. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. Michała już nie było, zapewne poszedł trening. Wstałam z łóżka i od razu zadzwoniłam do Megan.
-Halo. - Odebrałam telefon w wyśmienitym nastroju.
-Meg... Wszystko u ciebie ok? - Zapytałam, nie bardzo wiedząc jak zacząć rozmowę.
-No tak, wszystko w jak najlepszym porządku, a u ciebie jak?
-U mnie nie za dobrze. W sumie, to jest źle... - Łzy znów zaczęły napływać mi do oczu.
-Mów, co się stało?
-Michał wyjeżdża do Londynu. Dostał propozycję gry w Chelsea, a jak wiesz, to jest jego marzenie od zawsze.
-Ale, przecież, on... bo wy.... - Nie wiedziałam co odpowiedzieć przyjaciółce.
-Ja muszę zostać w Madrycie, Michał wyjeżdża do Londynu... Nas już...nie będzie... - W tym momencie znów się rozpłakałam.
-Nie możesz lecieć z nim?
-No właśnie nie mogę. W kontrakcie, na wynajem tego biura były napisane, że przez 3 lata nie mogę zerwać umowy, ani nikomu go odsprzedać... Po co ja to podpisywałam.
-Na pewno jest jakieś rozwiązanie tego problemu. Może przylecisz do Polski na spokojnie to wszystko przemyśleć?
-Nie ma. O wszystkim już myślałam, na prawdę.
-A Michał? On nie może zostać?
-Nie pozwoliłabym mu zostać. Od zawsze marzy o tym, żeby tam grać.
-No tak... Możecie przez te trzy lata być w związku na odległość.
-Na czym polega związek na odległość? Przecież to nie ma sensu. W takim związku można być tydzień, miesiąc, ewentualnie pół roku, ale na pewno nie trzy lata. Wiem, że chcesz pomóc, dziękuję ci, ale ja już na prawdę wszystko przemyślałam... I w sumie nie wiem po co do ciebie dzwonię, tylko zawracam ci głowę.
-Nie zawracasz, jak tylko Michał wyjedzie to wskakuj w samolot i przylatuj do mnie do Bełchatowa.
-Nie będę wam przeszkadzać.
-Jakbyś miała przeszkadzać, to bym cię nie zapraszała.
-Przemyślę. Dzięki Meg.
-Nie ma sprawy, trzymaj się jakoś. Teraz bardzo cię przepraszam, ale muszę iśc do pracy. Jak tylko podejmiesz decyzję to dzwoń.
-Jasne, odezwę się. Pozdrów Michała i resztę chłopaków.
-Ok, też pozdrów wszystkich. Papa.
~Perspektywa Merry~
Po rozmowie z Megan zaczęłam myśleć nad jej propozycją, z tych przemyśleń wyrwał mnie Michał, który już wrócił z treningu. Resztę dnia spędziliśmy razem, wciąż nie mogłam uwierzyć, że to już koniec. Że to wszystko tak się potoczyło. Ale w sumie mogłam to przewidzieć. Zawsze jak jest idealnie, coś musi się zepsuć. Z jednej strony cieszyłam się, że marzenie Michała w końcu się spełni, ale wiedziałam, że będzie mi go strasznie brakowało.
Następnego dnia obudziłam się o godzinie 3 nad ranem, ponownie w mieszkaniu Michała. Za około trzy godziny miał samolot do Londynu. Wstałam, zrobiłam śniadanie i zaczęłam budzić mojego chłopaka.
-To już dziś?
-Niestety.
-Może jednak zaśpię na ten samolot...
-Wstawaj i leć spełniać swoje marzenia.
-Będzie mi ciebie brakowało Merry.
-Mi ciebie też, nawet nie wiesz jak bardzo.
Zjedliśmy śniadanie, spakowaliśmy resztę rzeczy, które pozostały w mieszkaniu i pojechaliśmy na lotnisko. Czule się pożegnaliśmy i patrzyliśmy jak każdy oddala się w swoją stronę. Michał wsiadał do samolotu, a ja do taxówki. Wracając do mieszkania, łzy same ciekły mi po policzkach. Kiedy weszłam do swojego pokoju, położyłam się na łóżku i pogrążyłam się w myślach. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudziłam się około godziny 18 i od razu zadzwoniłam do Megan.
~Perspektywa Megan ~
Rozłączyłam się, złapałam torbę i ruszyłam w stronę wyjścia, przy którym Misiek już ubierał buty.
-Coś się stało? – Zapytał widząc, że nagle przestałam się uśmiechać, co robiłam od rana.
-Dzwoniła Merry, musi rozstać się z Michałem, bo on wyprowadza się do Londynu.
-Jak to przecież, dopiero niedawno zaczął grać w Realu.
-Widocznie ktoś go zauważył, no i potoczyło się tak jak się potoczyło…
Zeszliśmy do samochodu i ruszyliśmy na halę. Moje dzisiejsze zdjęcia nie były najlepsze, na szczęście była jeszcze Paulina, która jest profesjonalistką w każdym calu. Po treningu powiedziałam Michałowi, żeby sam wrócił do domu, dałam mu moją torbę, z której wcześniej wyciągnęłam słuchawki i telefon i poszłam się przejść. Do domu wróciłam dopiero o piętnastej. Już godzinę później Skra miała kolejny trening. Tym razem zdjęcia były trochę lepsze. Zaczekałam na Miśka i wróciliśmy do domu. Od czasu kiedy przeniosłam się do Bełchatowa zamieszkałam u niego. Reszta dnia jakoś minęła. Położyłam się około 22.
Następnego ranka obudziłam się dość późno, miałam pół godziny żeby się ogarnąć.Wzięłam szybki prysznic ubrałam się i nałożyłam lekki makijaż. Pojechaliśmy na halę. Paulina chyba zauważyła, że coś ze mną nie tak, a ja po prostu cały czas myślałam o sytuacji Merry i o tym, czy może w umowie jest coś, co pozwoli jej wyjechać.
-Megan. – Żona Mariusza wyrwała mnie z przemyśleń. – Co taka, nieobecna jesteś?
-A tak jakoś, po prostu. Problemy przyjaciółki. – Uśmiechnęłam się sztucznie.
Paulina nie chciała wypytywać, więc obydwie wróciłyśmy do fotografowania.Zapytałam trenera, czy mogę dziś nie przychodzić na drugi trening, bez problemu się zgodził. Jak tylko wróciliśmy, załączyliśmy jakąś komedię. Michał za wszelką cenę próbował poprawić mi humor, co szczerze powiedziawszy, dobrze mu wychodziło. Po skończonym seansie i zjedzeniu obiadu musiał zbierać się na trening. Wyszedł, a ja zostałam sama. O godzinie osiemnastej rozległ się dźwięk dzwonka mojego telefonu, odebrałam niemal od razu, to była Merry.
___________________________
Dziękujemy za wszystkie komentarze i zapraszamy do dalszego wyrażania swojej opinii :))
poniedziałek, 21 stycznia 2013
Rozdział 34
Kilka miesięcy minęło, dość szybko. Zaczął się sezon ligowy, Megan, jako porządna pani fotograf jeździła z chłopakami na wszystkie mecze. Świetnie się ze wszystkimi dogadywała. W tym samym czasie biuro Merry świetnie się rozwijało, jej kontakty z chłopakami z Realu były coraz lepsze, a związek z Michałem rozkwitał. Niestety długoletnia przyjaźń między Meg i Merry coraz bardziej zanikała.
~Perspektywa Merry~
Nadszedł kolejny październikowy dzień. O 8 wyszłam z mieszkania i jak co dzień udałam się do pracy. Michał był w tym czasie na zgrupowaniu. O godzinie 17 wyszłam z biura i poszłam na trening Castilli. Usiadłam na trybunach i oglądałam chłopaków w akcji. Akurat wykonywali ćwiczenia z piłką, a za około pół godziny mieli zakończyć trening. W tym czasie rozmyślałam nad tym, że wszystko układa się idealnie. Praca, Michał, znajomi, rodzina, która niedawno mnie odwiedziła, tylko kontakt z Megan coraz bardziej się zatracał. Tęskniłam również za moją drużyną i trenerem, ciężko było żyć z myślą, że już nigdy nie zagram z nimi żadnego meczu... Kiedy piłkarze schodzili z płyty boiska i udawali się do szatni, wyszłam przed stadion i na nich zaczekałam.
Kilkunastu piłkarzy wsiadło do swoich samochodów i odjechało gdzieś przed siebie. Niektórzy natomiast szli w moim kierunku.
-Hej Merry! - Krzyknęli z daleka.
-No cześć. Jak tam trening?
-Męczący...
-Domyślam się. Ale do jutrzejszego meczu chyba wypoczniecie?
-Na odpoczynek mamy czas, a teraz idziemy coś zjeść, idziesz z nami?
-Czemu by nie.
Ruszyliśmy na miasto i spędziliśmy tam około dwóch godzin. Po tym czasie ja z Michałem udaliśmy się do jego mieszkania. Około godziny 20 wróciłam do siebie.
Następnego dnia wstałam o 9. W niedzielę nie pracowałam, więc mogłam pójść na mecz Castilli, który rozpoczynał się o godzinie 12. Zjadłam śniadanie, wzięłam prysznic, ubrałam się i powoli ruszyłam w kierunku Santiago Bernabeu. Przed nim spotkałam Moratę i Michała.
-O, nasz wierny kibic przyszedł na mecz! - Rzucił Alvaro.
-No jasne! Jak mogłabym jakikolwiek opuścić.
-Szczególnie ten.
W tym momencie nie za bardzo wiedziałam o co mu może chodzić. Przestudiowałam w głowie całą tabelę. Przecież nie był to jakiś mecz na szczycie, ot, zwykłe spotkanie Realu Castilla z jakimś średniakiem z dołu tabeli. Żaden nowy zawodnik także do drużyny nie dołączał... Dobra, poddaję się...
-Co masz na myśli mówiąc 'Szczególnie ten'?
-Noo... Michał ci jeszcze nie mówił? - Zapytał zdezorientowany.
-O czym? - W tym momencie zwróciłam się w kierunku mojego chłopaka.
-Pogadamy po meczu, okej? - Odpowiedział, po czym pocałował mnie i szybkim krokiem ruszył w kierunku szatni.
-Alee... Alvaro, powiesz mi o co chodzi?
-Pogadacie po meczu. Trzymaj się.
-Alvaro!
Chłopaki momentalnie zniknęli za drzwiami szatni. Ja udałam się na trybuny i czekałam na mecz. Jednak kiedy się zaczął i tak nie mogłam się na nim skupić, wciąż myślałam, o co w tym wszystkim może chodzić. Dlaczego ten mecz ma być ostatnim? Czy Michał jest na coś chory? Może to był zwykły żart? Niee, to ani trochę nie brzmiało jak żart...
Zanim się obejrzałam, już był koniec meczu. Spojrzałam tylko na tablicę świetlną, która wskazywała zwycięstwo Castilli.
Jak najszybciej wyszłam ze stadionu i czekałam na Michała. Czas dłużył mi się tak, jak przy awarii samolotu, w której uczestniczyła Megan. Kiedy w końcu się pojawił, podbiegłam do niego.
-Więc?
-Nie pogratulujesz mi wygranego meczu ani strzelonej bramki, nie zapytasz jak wrażenia...?
-Michał proszę cię...
-Dobrze, przepraszam. Może załatwimy to gdzie indziej?
-Nie. Chcę jak najszybciej wiedzieć o co chodzi. Jesteś na coś chory? - Zapytałam szybko.
-Nie...
-Może to jest po prostu twój ostatni mecz w Castilli w tym roku? - Nie dałam mu dojść do słowa.
-Nie...
-Wyrzucili cię? - Znów mu przetrwałam
-Nie. Przenoszę się do Londynu. - Odpowiedział szybko.
-Jak to...do Londynu?
-Dostałem propozycję gry w Chelsea. Mogę ją jeszcze odrzucić, ale...
-Ale to twoje marzenie i chcesz je spełnić. Rozumiem. - Czułam, że łzy same napływają mi do oczu.
-Przepraszam. - Mocno mnie do siebie przytulił i pocałował. Wtedy całkiem się rozkleiłam, przecież nie miał za co przepraszać. Nie potrafiłam mu już nic odpowiedzieć. Chyba obydwoje wiedzieliśmy, że to już koniec, ale żadne z nas nie odważyło się tego powiedzieć.
_______________________________________
Przepraszamy za brak rozdziału w poprzedni piątek, jednak było to spowodowane tym, iż ja (Merry) nie miałam internetu, a zazwyczaj wszystkie rozdziały są zapisywane u mnie.
Jeszcze raz przepraszamy. :<
czwartek, 17 stycznia 2013
Rozdział 33
~Perspektywa Megan~
Wstałam dopiero o jedenastej, miałam kilka nieodebranych połączeń od Patryka oraz jednego smsa o treści „Chcę pogadać, spotkajmy się, najlepiej dziś, proszę”. Odpisałam mu, że ma być o trzynastej przy fontannie w parku. Zebrałam się w godzinę i wyszłam do wyznaczonego miejsca. Jak zwykle szłam najdłuższą drogą. Wiedziałam, że na miejscu będę sporo przed czasem, jednak nie przeszkadzało mi to. Usiadłam na brzegu fontanny i przyglądałam się bawiącym dzieciom. Po jakimś czasie zjawił się Patryk.
-Długo czekasz?
-Znasz mnie, wiesz, że zawsze lubię być wcześniej.
-No tak. Meg… Chciałem cię przeprosić, za tamto, masz Michała i jesteś z nim szczęśliwa. Nie powinienem był tego robić. Przepraszam cię, naprawdę. – Powiedział patrząc mi prosto w oczy.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej, że coś do mnie czujesz? Czemu mnie nie zatrzymałeś, kiedy nie chciałam lecieć do Hiszpanii, bo miałeś wypadek?
-Nie powiedziałem, ponieważ się bałem. Nie zatrzymywałem cię, ponieważ wiem, że to, by poznać siatkarzy i żeby tam polecieć to twoje marzenia.
Szliśmy przez park, a ja dostałam smsa w którym Michał napisał mi, że za jakąś godzinę powinien być u mnie. Pożegnałam się z Patrykiem i wróciłam do siebie. W oczekiwaniu na Winiara przeglądałam oferty mieszkań do wynajęcia w Bełchatowie. Nim się obejrzałam, mój wybranek stał w moim pokoju.
-Chcesz się przeprowadzić do Bełchatowa? – Zapytał przyglądając się temu, co widnienie na monitorze.
-Nie wiem, już sama nie wiem co robić.
-Co się stało?
-Bo…. Patryk… on mi wczoraj powiedział, że mnie kocha… Znaczy najpierw mnie pocałował, a dopiero potem to powiedział. Masz prawo być na mnie zły, bo ja nie protestowałam przy tym pocałunku. I naprawdę zrozumiem to, jeśli nie chcesz mnie już znać. – Powiedziałam wszystko na jednych tchu i się rozkleiłam.
Michał przybliżył się do mnie i mocno mnie przytulił.
-Nie jestem na ciebie zły. Dziękuje, za to, że mi to wszystko powiedziałaś, a nie ukrywałaś się z tym. Patryk musi pogodzić się z tym, że to ja cię kocham najmocniej na świecie.
-Dziękuje. – Powiedziałam cicho i się w niego wtuliłam.
Siedzieliśmy tak przez dłuższą chwilę, nic innego nie było mi teraz do szczęścia potrzebne.
-To jak z tą przeprowadzką? – Zapytał po chwili.
-Bardzo chętnie bym tam wyjechała, jednak gdzie ja tam znajdę prace….
-Wiesz, nie jedno biuro podróży by cię chciało, tak poza tym, mam cichą nadzieje, że zorganizujesz kolejny wyjazd reprezentacji. A tak w ogóle to mogłabyś działać w jakiejś innej branży niż turystyka. Byłaś może na jakichś kursach czy coś?
-Byłam na kilku z fotografii.
-No! Widzisz jak się świetnie składa! U nas w drużynie potrzebują nowego fotografa, bo żona Mariusza już sama nie wyrabia.
-No nie wiem, kto by mnie tam chciał. Pewnie szukają kogoś bardziej wykwalifikowanego niż ja.
Rozmowa trwała dłuższy czas. Stwierdziłam, że spróbuję, że pokażę komu trzeba kilka zrobionych przeze mnie zdjęć i zobaczę jak to pójdzie. Po jakimś czasie wyszliśmy na miasto żeby coś zjeść. Późnym wieczorem pożegnaliśmy się przed samochodem Michała i każdy udał się w swoją stronę. Ja do domu, a on do Bełchatowa. Postanowiłam przejść się jeszcze z psem. Jak wróciłam była już 22. Wzięłam prysznic i położyłam się spać, nie musiałam długo czekać aby odpłynąć. Już po chwili znajdowałam się w krainie Morfeusza.
środa, 16 stycznia 2013
Rozdział 32
~Perspektywa Megan~
Już dzień po urodzinach Merry wracałam wraz z Patrykiem do Polski. W samolocie złe wspomnienia powracały, jednak jakoś przetrwałam. Spokojnie dojechaliśmy do domu samochodem, który zostawiliśmy w Katowicach. Po jakiejś godzinie leżenia na łóżku, ktoś zadzwonił do drzwi, nawet nie wstałam, przecież rodzice w domu, pewnie otworzą. Po chwili w moim pokoju zjawił się Patryk.
-Już się stęskniłeś?
-No a jak. Robimy coś dzisiaj?
-Człowieku, dopiero co przylecieliśmy z Hiszpanii.
Podniosłam się do pozycji siedzącej, tuż obok siedział Patryk, nagle jego twarz zaczęła zbliżać się do mojej, a już po chwili czułam na sobie jego pocałunek.
-Kocham cię Meg. – Wyszeptał niepewnie.
-Ale…. Jaa…
-Tak wiem, masz Michała, nie powinienem był, przepraszam. Ale ja już dłużej nie mogę tego ukrywać.
Nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć, siedziałam i wpatrywałam się w podłogę. Patryk wstał i wyszedł z mojego pokoju. Postanowiłam, że pójdę się przejść, może trochę ochłonę. Szłam z głową spuszczoną w dół. Nagle na kogoś wpadłam.
-Przepraszam bardzo. – Powiedziałam i chciałam iść dalej.
-Megan?
-Dziku, co ty tu robisz? – Zapytał zdziwiona.
-No cóż, właśnie się tu przeprowadziłem. A ty co tu robisz?
-Postanowiłam się przejść.
-Może wpadniesz do mnie? Widzę, że masz coś na sumieniu. Może chcesz się wygadać?
-Aż tak po mnie widać?
-No nie powiem że nie.
Poszliśmy do jego mieszkania, które było nie do końca ogarnięte. Opowiedziałam mu co i jak. Co jak co, ale że naszym siatkarzom mogę się wygadać to wiedziałam. Kubiak mnie uważnie wysłuchał, a potem powiedział co sądzi o całej sytuacji. Porozmawialiśmy jeszcze na kilka innych tematów. Po jakimś czasie do jego mieszkania weszła jego dziewczyna, przedstawił nas sobie, a ona do nas dołączyła, wydaje się być miłą i sympatyczną dziewczyną. Nie chciałam zawracać im już głowy, więc powiedziałam, że muszę iść. Wracałam do siebie najdłuższą drogą jaka tylko była. Nadal nie wiedziałam co zrobić, ten pocałunek z Patrykiem był taki inny, wyjątkowy. Sama nie wiedziałam co do niego czuje. Jutro miałam spotkać się z Winiarskim, zastanawiałam się tylko, czy powiedzieć mu o zaistniałej sytuacji. Po krótkich przemyśleniach znalazłam się w domu. Zjadłam coś razem z rodzicami i poszłam do siebie. Odpaliłam laptopa, sprawdziłam pocztę i facebooka. Nic ciekawego tam nie znalazłam, więc już po chwili poszłam się wykąpać. Wzięłam długą relaksacyjną kąpiel i wróciłam do pokoju. Próbowałam zasnąć, jednak w żaden sposób mi to nie wychodziło. Kręciłam się z boku na bok, mając przed oczami dzisiejszą sytuację.
wtorek, 15 stycznia 2013
Rozdział 31
~Perspektywa Merry~
Kolejne dni mijały szybko. Ja przez te dni pracowałam w moim biurze podróży, spędzałam czas z Michałem i szukałam jakiegoś mieszkania dla siebie, bo jak dotąd mieszkałam z moim chłopakiem. Megan natomiast spędzała czas z Patrykiem i starała się jak najczęściej widywać Winiara.
Nadszedł dzień 13 czerwca, czyli moje urodziny. O godzinie 8 obudził mnie Michał, który stał nade mną z wielkim pudłem obwiązanym wstążką.
-Wszystkiego najlepszego!
-Dziękuję kochanie! - Wstałam z łóżka i mocno go pocałowałam.
-Zbieraj się, zaraz wychodzimy.
-Dzisiaj? Gdzie?
-Zobaczysz, a teraz chodź do pokoju na śniadanie.
-Jaki ty tajemniczy.
Wyszliśmy z mieszkania około godziny 10. W międzyczasie zadzwonili do mnie rodzice z życzeniami, zaprosiłam ich na któryś dzień do Hiszpanii, jednak oni nie specjalnie lubili podróżować, więc stwierdzili, że jeszcze się zastanowią. Ja cały czas nie wiedziałam dokąd idziemy. Weszliśmy do jednej z restauracji, przeszliśmy przez główne pomieszczenie i udaliśmy się do pokoju ukrytego za wielką kotarą. Lekko ją odchyliłam i totalnie mnie zatkało. Stanęłam jak wryta i patrzyłam na osoby siedzące przy stoliku. Kiedy mnie zobaczyli, wstali i zaczęli śpiewać sto lat. Wtedy już całkiem zaniemówiłam, spojrzałam tylko na Michała, który stał uśmiechnięty od ucha do ucha. Wszyscy zebrani chyba zauważyli moje zmieszanie, bo patrząc na mnie zaczęli się dziwnie uśmiechać. Kiedy w końcu otrząsnęłam się z tego 'szoku', weszłam wgłąb pomieszczenia i zaczęłam się witać z każdym po kolei. Na początku podeszłam do Callejona.
-Kto to wszystko zorganizował? - Zapytałam od razu.
-Pomysł był Michała, moim zadaniem było sprowadzenie tu chłopaków.
-Jesteście niesamowici.
-Oj tam, drobiazg. Tak w ogóle to wszystkiego najlepszego Merry!
-Dziękuję!
-A teraz leć poznać resztę.
Uśmiechnęłam się i niepewnie podeszłam do kolejnego piłkarza.
-Witaj solenizantko.
-Witaj...Xabi. - Uśmiech wciąż nie schodził mi z twarzy, mimo tego, że cały czas byłam zestresowana.
-Spokojnie, nie denerwuj się tak. Rozumiem, że wyglądamy inaczej niż w tv czy na zdjęciach, ale mam nadzieję, że nie jest aż tak źle.
-Wyglądacie świetnie, jak zawsze. - Uśmiechnęłam się szeroko.
Zamieniłam z nim jeszcze kilka słów po czym podszedł do mnie Albiol.
-Wszystkiego najlepszego!
-Dziękuję!
-Jose dużo nam o tobie opowiadał, miło cię poznać osobiście Merry.
-Mi również miło cię poznać, Raul. Dziękuję, że przyszliście. Wciąż nie mogę uwierzyć, że tu jesteście i że z wami rozmawiam.
Z nim także chwilę porozmawiałam, następnie podeszłam do Moraty i Ramosa, a na końcu został Arbeloa.
-Alvaro. - Wyciągnęłam rękę w jego kierunku. - Znaczy ty Alvaro...ja Merry...znaczy... - W tym momencie usłyszałam śmiech Michała, który cały czas nam się przyglądał. Arbeloa również był rozbawiony tą sytuacją.
-Okay, ja Alvaro, ty Merry, ustalone. - Wyszczerzył się.
Byłam zachwycona całą tą sytuacją. Byłam Michałowi bardzo wdzięczna za zorganizowanie tej niespodzianki. Jednak to nie była ostatnia na dziś... Po jakimś czasie do pomieszczenia, w którym siedzieliśmy weszły jeszcze dwie osoby.
-Megan?! Patryk!?
-We własnej osobie! Wszystkiego najlepszego!
-Dziękuję! - Podbiegłam i przytuliłam się do nich.
-O widzę, że masz dobre towarzystwo. - Meg rozejrzała się po pomieszczeniu.
-Dobre to za mało powiedziane. Siadajcie.
W restauracji spędziliśmy kilka następnych godzin. Około 16 wszyscy opuściliśmy lokal. Z całego serca podziękowałam piłkarzom Realu za przyjście, po czym oni udali się w swoją stronę, a ja razem z Michałem, Megan i Patrykiem poszliśmy do mieszkania, gdzie świętowaliśmy moje urodziny. Zasnęliśmy koło północy.
poniedziałek, 14 stycznia 2013
Rozdział 30
~Perspektywa Merry~
Od razu, gdy to usłyszałam, spojrzałam na Michała, który siedział obok mnie. Miał dokładnie taką samą minę jak ja. Chyba nie do końca mogliśmy uwierzyć w to, co właśnie usłyszeliśmy. Chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do Megan, jednak usłyszałam tylko sygnał poczty głosowej. Michał także próbował dodzwonić się do Meg, ale bezskutecznie. Wyobrażałam sobie najgorszy scenariusz. Nie wiedząc co mamy robić, śledziliśmy wiadomości na bieżąco, wciąż próbując się dodzwonić do przyjaciółki. Czas nam się dłużył, sekundy były jak minuty, ja coraz bardziej zaczynałam panikować. Na każdym kanale w tv podawane były inne informacje, zgadzało się tylko to, że samolot miał awarię. Nie wiadomo jaką, nie wiadomo co się z nim stało...
Około godziny 12 mój telefon zaczął dzwonić, trzymałam go cały czas w dłoni, więc od razu odebrałam.
-Halo Megan?!?
-No raczej, że ja.
-Nic ci nie jest!?
-Jestem trochę w szoku, ale to chyba normalne jak się przed chwila wysiadło z samolotu, który ma awarię. Ale tak poza tym wszystko jest w początku.
-Martwiliśmy się o ciebie! Nie strasz nas tak więcej...
-A to ja tą awarię spowodowałam? - Powiedziałam lekko rozbawiona.
-No niby nie... Przepraszam, też jestem jeszcze w szoku.
-Spoko. Jest z tobą Michał?
-Tak, stoi obok mnie i próbuje podsłuchać co mówisz.
-To mu przekaż, że wszystko jest ok. Jejku myślałam, że tam zginę.
-Weź przestań... Ja już miałam najgorszy scenariusz w głowie.
-A ty myślisz, że ja nie? Myślałam, że zakończę swój żywot w samolocie na siedzeniu obok Ignaczaka.
-Nie miałabyś na co narzekać... Nie no sorry, taki żart, wiem, nieśmieszny. Gdzie teraz jesteś?
-W Niemczech.
-Wiesz już, za ile będziecie w Polsce?
-Tak za jakąś godzinkę lub półtorej.
-Okay, to daj mi znać, jak dotrzecie na miejsce.
-Zadzwonię do ciebie jak już będę u siebie.
Rozłączyłam się i opowiedziałam całą rozmowę Michałowi. Spokojni o losy Meg i reprezentacji ruszyliśmy na miasto coś zjeść. Później wróciliśmy do mieszkania i dokończyłam rozpakowywanie się. Około godziny 16 dostałam SMS'a od Megan, że jest już w domu. Resztę dnia spędziliśmy w jakiejś Madryckiej dyskotece.
~Perspektywa Megan~
Siedziałam spokojnie w samolocie, miejsce miałam koło Ignaczaka. Nagle samolotem zaczęło jakoś dziwnie trząść.
-Mamy drobne kłopoty z silnikiem prosimy zachować spokój. – Usłyszeliśmy głos pilota.
Zachować spokój? Jesteśmy tysiące metrów nad ziemią, samolot ma problemy z silnikiem, a my mamy zachować spokój?! Byłam spanikowana, starałam się, żeby nie było tego po mnie widać, jednak chyba mi się to nie udało.
-Spokojnie, będzie dobrze. – Powiedział mój sąsiad.
Starałam się zastosować do jego rady. Co jakiś czas pilot informował nas co i jak, jednak mało do mnie docierało, miałam w głowie najczarniejsze scenariusze.
Około godziny 12 zakończył się mój koszmar. Samolot wylądował awaryjnie w Niemczech.
Załączyłam telefon i zobaczyłam multum nieodebranych połączeń. Tata, mama, Paweł, Patryk, Merry, Michał... I nawet kilka od mojego trenera. Najpierw postanowiłam oddzwonić do rodziny, potem kolejność wybierałam losowo, nadal byłam trochę zestresowana. Na końcu dzwoniłam do Merry. Kiedy już wszystkich uspokoiłam poszłam się dowiedzieć co i jak. Mieliśmy wrócić do polski innym samolotem… Godzinę później bezpiecznie dotarliśmy do Warszawy, gdzie czekało mnóstwo kibiców. Po jakimś czasie siedzieliśmy w autokarze, który miał nas zawieść do Katowic.
Wysiedliśmy z autokaru przed spodkiem. Zadzwoniłam do taty aby po mnie przyjechał. Michał zaproponował, że posiedzi ze mną przez ten czas. Chętnie się zgodziłam, kto wie kiedy następnym razem się zobaczymy. Godzina czekania minęła dość szybko. Pożegnaliśmy się, Misiek poszedł w stronę swojego samochodu, a ja wsiadłam i przywitałam się z tatą, który od razu zasypał mnie pytaniami. Godzina szesnasta, wreszcie jestem w domu, zastałam w nim nawet Pawła. Wyciągnęłam z torby prezent jaki mu kupiłam i poszłam do swojego pokoju, po czym rozłożyłam się na łóżku. Po krótkiej chwili zasnęłam, nie miałam nawet siły się przebierać.
___________________________
Przepraszamy za brak postu w piątek, jednak od piątku właśnie, przez cały weekend nie miałam internetu :/
czwartek, 10 stycznia 2013
Rozdział 29
Dziś finał, wszyscy od rana chodzą podenerwowani. Siatkarze nie wiedzą co ze sobą zrobić. Mecz mieliśmy grać o 18, a już o 16:30 musieliśmy stawić się na hali. Megan od rana pakowała się przed jutrzejszym wylotem, a Merry odsypiała wczorajszą imprezę.
-Merry, Merry! Wstawaj!
-Co się stało?! - Momentalnie się obudziłam.
-Widziałaś gdzieś tą moja koszulkę reprezentacyjną co od Pawła dostałam, bo nie wiem gdzie ja podziałam?
-Od chłopaków do hotelu przyszłam o około 7 nad ranem, a ty mnie teraz budzisz tylko po to, żeby zapytać gdzie jest jakaś tam koszulka? Na prawdę?!
-Nie jakaś tam koszulka, tylko reprezentacyjna koszulka Ignaczaka!
-Zostaw mnie człowieku.
-Dobraaa. Idę na śniadanie.
-Smacznego.
Megan zostawiła śpiącą Merry w pokoju i ruszyła do kawiarni na dole. O dziwno nie zastała tam nikogo. Po około 15 minutach do restauracji zeszła zaspana jeszcze Merry.
-A bo ty jutro wylatujesz, co nie?
-No jutro jutro. Same przecież zaplanowałyśmy powrót dzień po ostatnim meczu.
-No tak. Ale to szybko zleciało...
-No. I na dodatek tyle się wydarzyło.
-Nigdy nie myślałam, że te marzenia się spełnią. Zamieszkam w Madrycie, mam własne biuro, mam cudownego chłopaka, który na dodatek gra w Realu... Szkoda tylko, że ty tu nie zostajesz.
-Dobrze wiesz, że bym została gdyby nie Misiek. I tak nie wiem jak to będzie, on w Bełchatowie, ja na jakimś zadupiu.
-Wiem, wiem. Mam nadzieję, że wam się uda.
-Dzięki. A jak byłaś z Patrykiem na meczu to coś mówił?
-O czym konkretnie?
-No o mnie i Michale. Czuję się jakby on mnie unikał od momentu, w którym się dowiedział.
-Mówił, że musi się przyzwyczaić do tego, że jesteś z Winiarem. Daj mu czas.
-Mam tylko nadzieję, że jak wrócę to nie będzie mnie unikał.
-Na pewno się z tym oswoi za jakiś czas.
-Dobra ja pojadłam i idę się udać na dalsze poszukiwania mojej koszulki.
-A ja idę spać.
-Tylko na finał nie zaśpij.
-Postaram się.
Dziewczyny wróciły do siebie i zajęły się rzeczami, które planowały.
-Mam! - Krzyknęła na cały pokój uradowana Meg, która znalazła koszulkę. Merry spojrzała tylko na przyjaciółkę i ponownie starała się zasnąć.
-Hej wam! - Krzyknął chłopak Merry, który wpadł z wizytą.
-Hej! - Odkrzyknęła Meg z drugiego pokoju.
-Co ty tu robisz? - Zapytała ponownie obudzona Merry.
-Aktualnie stoję w drzwiach i czekam, aż mnie zaprosicie do środka.
-Ty w ogóle dziś spałeś?
-Jeszcze nie.
-Wchodź Michał. - Megan wróciła do głównego pokoju.
-Liczyłem, że się załapię na śniadanie, ale chyba nie trafiłem.
-No niestety, przed chwilą wróciłyśmy do pokoju.
-A bo wy na dół chodzicie jeść, zamiast sobie samemu robić śniadania w pokoju. Ale z was lenie.
-Widzisz, jak mamy taką wygodę, to korzystamy. - Wyszczerzyła się Meg. - Weź obudź swoją dziewczynę.
-Przecież nie śpię!
-Dobra, ja idę poszukać Winiara, idziecie ze mną?
-W sumie, możemy się przejść. Poczekajcie, tylko się przebiorę.
Wyszliśmy z hotelu i udaliśmy się na halę treningową. Siatkarze właśnie kończyli trening i omawiali grę Rosjan.
-Hej Misiek. - Meg podeszła do Winiara, żeby się przywitać. - Za ile kończycie?
-Za jakieś 10 minut.
-I idziemy coś zjeść w końcu. - Odezwał się Michał.
Poczekaliśmy na chłopaków jeszcze jakieś pół godziny i udaliśmy się na upragniony posiłek Michała. Po wyjściu z restauracji odezwał się uśmiechnięty od ucha do ucha Jarosz.
-To co robimy panie przewodniczki?
-Kuba! Chcesz ucierpieć przed finałem?
-Wolałbym nie.
-No. W takim razie, zgodnie z zaleceniami trenera, macie aż do 16 leżeć spokojnie w pokojach.
-Się robi. Wracamy chłopaki! – Zarządził Zagumny.
Dziś w hotelu było wyjątkowo spokojnie. Koło godziny 16 wszyscy zaczęli się zbierać.
-Widział ktoś moje buty?! – Krzyknął Pit.
-No przecież, tam leżą cymbale. – Odpowiedział mu Kosok, wskazując na poszukiwany przedmiot.
-Dobra panowie, zostało wam około pół godziny, zbierajcie się. – Odezwała się Merry.
-Już idziemy! – Krzyknęli chórem.
Kilka minut później wszyscy siedzieli w autobusie. Po krótkim czasie byliśmy na hali. Siatkarze poszli do szatni, a Merry i Megan udały się na trybuny.
-Jaki wynik typujesz? – Zaczęła Mer.
-No raczej, że 3:0 dla nas! A ty?
-Hymmm, może 3;1.
Jakiś czas później obydwie drużyny rozgrzewały się na płycie boiska. Równo o 18 mecz się rozpoczął. Na początku pierwszego seta Rosjanie mieli przewagę i tak pozostawało do drugiej przerwy technicznej. Jednak Anastasi powiedział co miał powiedzieć i stopniowo zaczęliśmy odrabiać straty, jednak Rosjanie nie dawali za wygraną. Set zakończył się wynikiem 32:30 dla nas. W drugim secie padł wynik 25:20 również dla nas. W trzeciej partii Rosjanom znów się przypomniało po co tu są i rozegrali kilka ładnych akcji. Długo na naszą odpowiedź nie musieli czekać. Mecz zakończył się wynikiem 3:0. Nasi siatkarze skakali z radości po boisku, no i co im się dziwić. Nie codziennie wygrywa się igrzyska. Do hotelu wróciliśmy trochę po północy w wyśmienitych humorach. Na lotnisko mieliśmy pojechać o 6 rano, więc stwierdziliśmy że nie idziemy spać. Część osób musiała się jeszcze dokończyć pakować. Przed hotelem nadszedł smutny czas rozstania z Merry, która zostaje w Hiszpanii.
-No więc. … - Zaczęła Merry.
-Tak…. No to powodzenia z tym biurem i z Michałem.
-Dzięki, wam też życzę powodzenia.
-Pozdrów Michała ode mnie. - Meg uśmiechnęła się blado.
-On powinien się tu zjawić za jakiś czas. Powinniście się jeszcze zobaczyć.
-Takie pożegnania, to trochę nie w naszym stylu no nie?
-No trzeba przyznać, że nie było zbyt wielu okazji na takie pożegnania.
-Dobra żeby już nie smęcić too.. może pójdziesz pożegnać się z resztą?
-Jesteś pewna, że chcesz wyjeżdżać?
-Mer proszę, nie utrudniaj mi tego. Wiesz, że chciałabym zostać. - Powiedziałam smutna.
-Masz rację. Podjęłaś już decyzję...
-To idziesz do nich?
-Tak tak, już idę.
-Dziękujemy ci Merry za współpracę. - Zaczął trener.
-To ja bardzo dziękuję za taką szansę.
Podeszłam do każdego siatkarza z osobna i zaczęłam się z nimi żegnać. Prawdopodobnie to był mój ostatni tak bliski kontakt z nimi.
-Pora jechać krzyknął kierowca.
-Chyba jednak nie zdążę pożegnać się z Michałem, pozdrów go ode mnie.
-Właśnie przyjechał. - Zauważyła Merry.
-No to żegnaj Michał. Będę trzymała kciuki na meczach. - Meg przytuliła się do niego.
-Dzięki, trzymaj się Meg. Mam nadzieję, że za niedługo się zobaczymy.
Meg wraz z siatkarzami wsiadła do autobusu, a Merry odjechała z Michałem. Rozpakowała u niego najpotrzebniejsze rzeczy i po około dwóch godzinach załączyła telewizor. Usłyszała w nim, że samolot lecący z reprezentacją Polski miał awarię...
__________________
Na następny rozdział zapraszamy już jutro :)
środa, 9 stycznia 2013
Rozdział 28
~Perspektywa Merry~
Kiedy Megan wyszła, ja poszłam wziąć prysznic, przebrać się i zrobić makijaż. Po godzinie wróciłam do pokoju, w którym wciąż był Michał.
-A ty cały czas tu jesteś? Ja muszę iść do pracy.
-Wiem, odprowadzę cię.
Dotarliśmy na miejsce po około 40 minutach drogi. Michał został ze mną w pracy przez jakiś czas, a gdy pojawili się pierwsi klienci, on wyszedł.
Pracę skończyłam po godzinie 17 i poszłam do Michała. On czekał już na mnie z zamówioną pizzą, nie powiem, ucieszyłam się na ten widok, bo umierałam z głodu. Po zjedzonym posiłku rozsiedliśmy się przed telewizorem i czekaliśmy na półfinał pomiędzy Niemcami a Portugalią. Obejrzeliśmy pierwszą połowę, po której tablica wskazywała wynik 2;1 dla Portugalczyków. Niestety w tym momencie musieliśmy wyjść, ponieważ przed finałem chciałam jeszcze pójść do mojego pokoju się odświeżyć i przebrać.
Przed stadionem byliśmy pół godziny przed czasem. Spotkaliśmy się tam z Moratą, z którym byliśmy umówieni. Weszliśmy do obiektu i zajęliśmy swoje miejsca. Wiele osób nam się przyglądało, a ci odważniejsi podchodzili do Alvaro prosząc o autografy i zdjęcia. Jedna osoba podeszła nawet do Michała z prośbą o podpis na swojej koszulce.
O 20;30 wszyscy piłkarze wybiegli na murawę, zabrzmiał hymn i nastąpiło przywitanie zawodników. Najpierw na prowadzenie wyszła Hiszpania, a zaraz potem wyrównali Brazylijczycy. Do przerwy wciąż był remis.
-Merry, komu ty właściwie kibicujesz, bo po twoich reakcjach nie potrafię stwierdzić? - Odezwał sie Morata.
-W sumie to nie wiem. Obydwie drużyny bardzo lubię.
-Nie da się być bezstronnym, na pewno chociaż trochę chcesz, by któraś drużyna wygrała. - Wtrącił Michał.
-No a ty za kim jesteś?
-Za Hiszpanią. Skoro mam grać w hiszpańskim klubie i mieszkać w tym państwie, muszę się z nimi utożsamiać.
-Ja chyba też za Hiszpanami. Miłość do Arbeloi robi swoje.
-Rozumiem, że jakbym grał w Barcelonie, to byś mi kibicowała, skoro tak kierujesz się miłością do zawodników.
-Nie no nie przesadzajmy. Ty to nie Arbeloa. - Zaśmiałam się i go pocałowałam.
W tym momencie zaczęła się druga połowa. W jej pierwszych minutach do bramki trafił reprezentant Hiszpanii i wszyscy na trybunach wstali z radości. Z tej euforii wyjął ich jeden z Brazylijczyków dopiero w 87 minucie meczu! Tym samym czekała nas dogrywka, która nie wniosła nic do meczu. Czas na rzuty karne.
Hiszpanie poradzili sobie bezbłędnie, a dwóm brazylijczykom nie udało się pokonać Casillasa i tym samym Hiszpania wygrała Igrzyska Olimpijskie.
Po meczu we trójkę udaliśmy się do Moraty i razem z nim świętowaliśmy wygraną.
~Perspektywa Megan~
Weszłam na halę treningową, gdzie byli już wszyscy. Przywitałam się z trenerem i zajęłam miejsce na trybunach. Zaczęłam rozmyślać o tym jak będzie, po powrocie do Polski. Trening trwał w najlepsze, no tak, jutro finał…. Wszystkie mecze wygrywaliśmy dość pewnie. A jutro? Ciężki rywal, Rosja. Mam nadzieje, że i oni nam ulegną. Po kilku godzinach trening się skończył, drużyna udała się do szatni, a ja zostałam na trybunach. Pierwszy z szatni wyszedł Igła, myślałam, że po prostu wyjdzie z budynku, jednak on do mnie podszedł i usiadł koło mnie.
-Co tak młoda rozmyślasz?
-Zastanawiam się jak to będzie, wiesz ze mną i z Michałem.
-Mogę ci powiedzieć tylko tyle, że szkoda jakby wasz związek się rozpadł, pasujecie do siebie.
Po krótkiej chwili z szatni wychodzili następni, wśród nich Michał. Wraz z Krzysiem do nich dołączyliśmy.
-Co dziś robimy? – Zapytał mnie Ruciak.
-Regenerujecie siły przed jutrzejszym finałem.
-A ty jakie masz plany? – Zapytał Wlazły.
-Ja o 20:30 oglądam finał Brazylia-Hiszpania.
-No to oglądamy z tobą. A teraz chodźcie wszyscy do nas. – Zaproponował Zbyszek.
Tak jak zwykle całą ekipą udaliśmy się do jednego pokoju. Siedziałam tam i rozmyślałam o tym, jak bardzo będę tęsknić za wszystkimi. Graliśmy przez kilka godzin w jakąś grę, której zasad nie pojmowałam, jednak dobrze mi szło. O godzinie 17 zeszliśmy coś zjeść. Posiłek zajął nam jakąś godzinę, no cóż tak to jest jak się robi tysiąc innych rzeczy przy jedzeniu. Znowu wróciliśmy do pokoju, ktoś wpadł na pomysł, iż nauczą mnie grać w karty, jednak szybko im to z głowy wybiłam.
Rozmowa zeszła na Rosję, wtrąciłam swoje trzy grosze. Zanim się obejrzeliśmy była 20;30 załączyliśmy telewizor, i śledziliśmy losy finału. Szczerze mówiąc chciałam, żeby to Hiszpania wygrała, pomimo tego, że bardzo lubiłam też Brazylię. W meczu padł wynik 2;2, w dogrywce nic się nie zmieniło, a w rzutach karnych to Hiszpania miała szczęście i to właśnie oni zgarnęli złoto.
Wyszłam z pokoju chłopaków i poszłam do swojego. Tam wzięłam prysznic i myśląc o tym jak będzie wyglądał ostatni dzień zasnęłam.
______________________
Przepraszam, że tak późno, ale wcześniej nie miałam internetu ;/
wtorek, 8 stycznia 2013
Rozdział 27
Kolejne dni mijały dość szybko, Merry dogadała się w sprawie lokalu do wynajęcia. Nasi siatkarze wygrywali mecze i szli jak burza po olimpijskie złoto. Michał po dobrze odegranym meczu podpisał kontrakt i mógł zadomowić się w Hiszpanii. Patryk po kilkudniowym pobycie zdecydował się wrócić do Polski. Megan chodziła na wszystkie mecze chłopaków i była dumna z ich poczynań, między nią a Michałem układało się świetnie. Merry natomiast była na każdym meczu reprezentacji Hiszpanii i Portugalii. Prawie każdą wolną chwilę spędzała z Michałem. Poznała większość chłopaków z Castilli. Często spotykała się również z Callejonem i Moratą. Mer wróciła w międzyczasie na kilka dni do Polski po najpotrzebniejsze rzeczy do przeprowadzki, resztę mieli wysłać jej rodzice.
Po pewnym czasie nadszedł 5 czerwiec, 22 urodziny Megan. Tego dnia wstała o godzinie 9. Merry była już w pracy, w swoim niedawno otwartym biurze podróży.
Przetarłam oczy i zobaczyłam przy łóżku ładnie zapakowany prezent. Otworzyłam go i ujrzałam piłkę do nogi z autografami zawodników Realu grających w reprezentacji Hiszpanii. Nacieszyłam się chwilę prezentem po czym postanowiłam się ogarnąć. Wzięłam prysznic, nałożyłam makijaż i mogłam już schodzić na śniadanie. Nacisnęłam przycisk windy i czekałam aż przyjedzie, kiedy to już się stało nacisnęłam odpowiedni przycisk i winda ruszyła w dół. Zatrzymała się piętro niżej, a moim oczom ukazali się Zibi i Dziku.
-Siema chłopaki! – Przywitałam ich wesoło. No w końcu miałam urodziny.
-No hej Meg.
Zjechaliśmy na parter i udaliśmy się do naszej restauracji, byli tam już wszyscy, no dobra prawie wszyscy, brakowało Winiarskiego i Wlazłego. Nagle w pomieszczeniu pojawił się Anastasi.
-Megan. - Zaczął uśmiechnięty.
Podniosłam z miejsca moje szanowne cztery litery i zbliżyłam się do trenera. - Życzę ci wszystkiego najlepszego. - Wyrecytował po czym wręczył mi drobny upominek.
-Dziękuję, nie trzeba było. - Uśmiechnęłam się do niego.
Andrea się oddalił, a Meg wróciła do stołu.
-Czyżby dziś był dzień dziecka? - Zaśmiał się Piter.
-My nie dostaliśmy prezentów od trenera! - Rzucił Zibi.
-Widocznie nie zasłużyliście. - Wyszczerzyłam się do nich.
-To co Meg, jakie plany na dziś?
-No teraz wracam do pokoju, a potem to nie wiem.
-A może obejrzymy u nas jakiś film. - Od razu zareagował Bartman.
-Ale wy macie same horrory!
-To znajdziemy coś na necie.
-No to w takim razie, nie ma problemu.
-No to chodźmy.
-Dobra, tylko ja jeszcze muszę wrócić po telefon, bo z pokoju nie wzięłam.
-Oj po co ci teraz telefon? Za dwie godziny, po filmie po niego pójdziesz.
-Jak tak wam zależny na tym filmie, to chodźmy.
Merry z Michałem, Winiarem i Wlazłym przygotowali w pokoju przyjęcie niespodziankę, a niczego nieświadoma Meg siedziała w pokoju Kubiaka i Bartmana oglądając komedie. O godzinie 14 seans się zakończył.
-To ja już pójdę po ten telefon.
-Dobra, wpadnij później. - Rzucił Łukasz.
Kiedy Megan poszła w kierunku windy siatkarze wybiegli z pokoju i ruszyli na schody. Szybko weszli do pokoju Merry i Meg i schowali się tak jak Winiar, Wlazły, Michał i Mer.
Kiedy weszłam do pokoju było w nim zupełnie ciemno, rolety były pozasłaniane, a światło zgaszone. Pośpiesznie je zapaliłam.
-Niespodzianka!!!
-Ale.. ja .. bo wy przecież... - Zaczęłam się jąkać.
-Coś nie tak? - Wyszczerzył się ZIbi.
-Jezu dziękuje wam! - Rzuciłam się na przyjaciółkę.
-Wszystkiego najlepszego Meg, mam nadzieję, że prezent się podobał.
-Dziękuje! Jasne, że się podobał!
Megan zaczęła podchodzić do każdego z osobna i go przytulała. Na końcu poszła do Winiara.
-Mam coś dla ciebie. - Wyszczerzył się Misiek i pociągnął mnie za rękę na balkon.
Wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko, które otworzył, znajdował się tam śliczny zegarek.
-Jest piękny! - Powiedziałam i czule go pocałowałam. - Dziękuję ci.
-Wracajmy do wszystkich.
Impreza trwała w najlepsze do godziny 2 nad ranem. Później wszyscy siatkarze udali się do swoich pokoi, a Michał został u Merry i Megan do rana.
Rano, zaraz po przebudzeniu Megan poszła do drugiego pokoju, gdzie siedzieli Michał i Merry.
-Jeszcze raz bardzo wam dziękuję. - Podeszłam do nich i przytuliłam ich po kolei.
-Nie ma sprawy. Mam nadzieję, że impreza się podobała. A teraz pochwal się prezentami!
Podeszłam do szafki, na której leżały prezenty, zebrałam wszystkie i pokazałam je przyjaciołom.
-Już po jutrze stąd wyjeżdżam. - Zasmuciła się Meg.
-Taki był twój wybór. - Przypomniałam.
-Wiem i wcale tego nie żałuję, ale szkoda, że już nie będziemy się widywać wszyscy razem.
-No niestety. Ale na pewno spotkamy się kiedyś w Polsce albo ty jeszcze przyjedziesz do Hiszpanii.
-Mam taką nadzieję. Dobra idę się ubrać i na śniadanie.
-Jakie masz plany na dziś Meg?
-To co zwykle, idę na trening chłopaków. A wy jakie plany?
-O 20;30 idziemy na finał Hiszpania - Brazylia.
-A.... kurcze zacięty pojedynek będzie.
-O tak. A wcześniej półfinał Portugalia - Niemcy. Szkoda, że już wszystkie bilety wykupione.
-No szkoda szkoda.
Już po kilku chwilach schodziliśmy w trójkę na śniadanie.
-Ciekawe gdzie są wszyscy. - Zaciekawiła się Meg kiedy już jedliśmy posiłek.
-Pewnie odsypiają wczorajszą imprezę. - Odpowiedział Michał.
Zjedliśmy śniadanie rozmawiając o różnych rzeczach. Kiedy już skończyliśmy, wróciliśmy do pokoju.
-Szkoda że jak będą twoje urodziny to już nas tu nie będzie. - Meg zwróciła się do przyjaciółki.
-Faktycznie. Smutno będzie. Nie będzie ciebie, Patryka, mojej rodziny.
-Ale będzie Michał. Mam nadzieję, że się postara zapełnić tą pustkę.
-Możesz na mnie liczyć. - Wyszczerzył się.
-Dobra, ja się zbieram na ten ich trening.
-A właśnie... Nie wiesz może co tam u Patryka?
-Dzwonił wczoraj z życzeniami, pogadaliśmy chwilę, z tego co wiem to wszystko w porządku. A czemu pytasz?
-Bo jak był jeszcze w Hiszpanii nie wyglądał na szczęśliwego.
-To pewnie wszystko przeze mnie.
-Przejdzie mu.
-Miejmy nadzieję. Dobra, bo w końcu nie dotrę na ten trening.
-Nie mamy w kontrakcie chodzenie na ich treningi, prawda?
-Nie mamy, ale mamy pozwolenie trenera.
-Okay, czyli nie muszę iść.
-I tak byłaś tylko na jednym i źle się to dla ciebie skończyło. - Uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
-Pff bardzo śmieszne. Idź już lepiej.
-Dobra idę.
____________________
Dziękujemy za ponad 2000 wyświetleń bloga!
poniedziałek, 7 stycznia 2013
Rozdział 26
Idąc do miejsca docelowego Megan przypomniała sobie, iż jej brat ma dziś urodziny.
-Merry ja się na chwilę oddalę, muszę zadzwonić do Pawła.
-Okej, złóż mu życzenia ode mnie. - Krzyknęłam w stronę przyjaciółki.
-Kto to znowu jest Paweł? - Zapytał Winiar, kiedy Meg odeszła na bok.
-Spokojnie, to jej brat. - Uśmiechnęłam się do niego.
-Właśnie Merry, powracając do naszej rozmowy z początku wyjazdu. Miałaś nam coś o sobie opowiedzieć. - Powiedział Jarosz.
-Hmmm, co ja wam mogę powiedzieć. Mam na imię Merry, mam 21 lat, urodziłam się w Irlandii, gdzie mieszkałam przez pierwsze 3 lata mojego życia. Gram w piłkę nożną w małym klubie w moim mieście na pozycji prawego obrońcy. W wolnych chwilach zajmuję się kosmetyką. - Uśmiechnęłam się do nich. - Dobra, koniec przynudzania. Chyba, że chcecie wiedzieć coś jeszcze.
-Może powiedz nam jeszcze, dlaczego wybrałaś turystykę.
-Ojej, to było ponad pięć lat temu. Z tego co pamiętam, wybrałam tę szkołę dopiero w trzeciej klasie gimnazjum, ponieważ nie umiałam znaleźć żadnej innej. Poza tym zawsze chciałam zwiedzać różne kraje, więc ten kierunek wydawał mi się najlepszy, skoro nie było w pobliżu mojego miasta klasy o profilu kosmetycznym.
-No dobra, to teraz może... hmmm.. Interesujesz się siatkówką?
-Lubię oglądać, ale nie gram.
-Ulubiony klub? - Wyszczerzył się Zibi.
-Ty akurat nie ucieszysz się z mojej odpowiedzi.
-No to jaki?
-Mamy żółte serca... - Zaczęłam nucić.
-No i prawidłowo! - Krzyknął Wlazły.
-Piąteczka! - Wtórował mu Winiar.
-Jestem. - Zakomunikowała Megan.- Przekazałam Pawłowi twoje życzenia. Podziękował i kazał cię pozdrowić.
-Dzięki.
Już po krótkiej chwili byliśmy na obiekcie, zajęliśmy swoje miejsca i obserwowaliśmy poczynania kajakarzy.
-Ludzie, trochę to nudne. - Stwierdziła po jakimś czasie Meg.
-Mnie się podoba. - Odpowiedział zapatrzony w trasę kajakarzy Możdżonek.
Siedzieliśmy tam jeszcze jakiś czas. Kiedy zawody się skończyły zebraliśmy się do wyjścia. Kilka minut przed godziną 16 kierowaliśmy się w stronę hotelu.
-Mer, ty się wyrobisz na ten mecz? - Zapytałam przyjaciółki.
-Muszę. A ty jakie masz plany na popołudnie?
-Zasiądę przed telewizorem, aby oglądać poczynania twojego chłopaka.... noo i oczywiście reszty drużyny.
-O, nie wiedziałam, że też chcesz oglądać ten mecz.
-No to teraz już wiesz. - Uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
-No trochę za późno, bo Michał dostał dwa bilety, a Patryk wcześniej powiedział, że chce iść...
-Przecież obejrzę w TV.
Przyszliśmy do hotelu 15 minut po godzinie 16. Merry od razu poszła się przebrać w koszulkę Realu i poczekała na Patryka. Megan w tym czasie poszła do pokoju Winiara.
~Perspektywa Merry~
Patryk przyszedł po mnie około godziny 16;30. Ruszyliśmy w stronę stadionu i już po 20 minutach byliśmy w obiekcie. Zajęliśmy swoje miejsca i czekaliśmy na rozpoczęcie meczu.
-Patryk, ty w ogóle interesujesz się piłką nożna? - Zapytałam po jakimś czasie.
-Nie szczególnie. Ale jak Michał ma debiut w takiej drużynie, to przyszedłem obejrzeć. Z resztą co tu mogę innego robić, Meg chyba jest zajęta.
-Na pewno znalazłaby dla ciebie czas. - Uśmiechnęłam się do niego.
-Może i tak, ale nie chcę przeszkadzać jej i Winiarowi.
-Oj Patryk, przecież jesteście przyjaciółmi, przyjechałeś tu, żeby spędzać z nią czas...
-Ale wtedy jeszcze nie wiedziałem, że ma chłopaka. Gdybym wiedział, pewnie wcale bym tu nie przyjeżdżał
-Rozumiem... Ale przyjechałeś, więc ciesz się chwilami spędzonymi w tym pięknym kraju, jakim jest Hiszpania.
-Jasne, tylko muszę się przyzwyczaić do widoku Meg z Winiarskim.
-Dasz radę.
W tym momencie piłkarze wybiegli na murawę. Obserwowałam Michała w tym pięknym białym trykocie i nie mogłam się na niego napatrzeć. Po pierwszym gwizdku gracze Castilli zaczęli atakować. Niestety szybka kontra zespołu przeciwnego zagwarantowała im gola. Piłkarze Realu wyrównali w 40 minucie meczu. Po przerwie tablica wskazywała 2;1 dla drużyny Michała i tym wynikiem spotkanie się zakończyło.
Razem z Patrykiem poczekaliśmy przed stadionem na Michała. Kiedy wyszedł, ruszyliśmy w stronę hotelu.
-To co, idziemy świętować pierwsze zwycięstwo w barwach Realu? - Zapytał Patryk.
-Jasne, jak tylko powrócą do mnie wszystkie siły, bo jestem wykończony.
-Świetnie ci poszło. - Pocałowałam go w policzek.
-Dobra, idziemy do nas i się bawimy.
Przyszliśmy do pokoju chłopaków i wspólnie świętowaliśmy zwycięstwo Michała. Skończyliśmy około godziny 24, więc zostałam u nich do rana.
~Perspektywa Megan~
-Michał…
-Co jest?
-Nie wiem jak ci to powiedzieć, więc walne prosto z mostu.
-No tak najlepiej. – Uśmiechnął się do mnie.
-Zastanawiam się nad tym czy nie zostać na stałe w Hiszpanii.
-Co? Ale jak kto? A co z nami?
-I właśnie z tym największy problem. Gdybym nie miała ciebie to bym się nawet nie wahała, tylko bym po prostu została.
-Skąd ci się nagle wziął taki pomysł żeby tu zostać?
-To się nie wzięło nagle, od dawna o tym marzyłam. Ale chyba jednak wrócę do polski.
Nic nie powiedział tylko mocno mnie przytulił.
-Myślałeś nad tym jak to z nami będzie po powrocie? – Zapytałam nagle. –Bełchatów jest oddalony od mojego miasta o ponad 200 km.
-Nie myślmy o tym co będzie potem, skupmy się na tym co jest teraz. – Popatrzył na mnie tymi swoimi pięknymi oczami.
-Skoro tak, to odpalaj telewizor, zaraz powinien zacząć się mecz.
-Mamy żółte serca.. - Do pokoju wpadł Wlazły nucąc przyśpiewkę.
-W których płynie czarna krew. – Wyszczerzyłam się do niego.
-Czyli jednak cię przeciągamy na naszą stronę?
-Nigdy w życiu. Po prostu to jest strasznie wciągające. Pamiętam jak to kiedyś w szkole na praktycznie wszystkich lekcjach śpiewałam razem z Merry. – Uśmiechnęłam się do chłopaków.
Mariusz rozsiadł się wygodnie na swoim łóżku i razem oglądaliśmy mecz. Dziewięćdziesiąt minut później zakończył się on wynikiem 2:1 dla Castilli, zadowolona z takiego rezultatu stwierdziłam, iż idę coś zjeść. Oczywiście wspaniałomyślni siatkarze jak to oni mają w zwyczaju postanowili że pójdą ze mną.
-To co robimy? – Zapytał Mariusz po skończonym posiłku.
-Ja proponuje iść spać, jutro macie mecz.
-Ale mecz jest na 16.
-Co nie znaczy, że macie iść spać po północy.
Jak już przemówiłam im do rozsądku wróciliśmy do swoich pokoi. Zmęczona sama nie wiem czym, zaraz po tym jak wzięłam prysznic i się przebrałam, odpłynęłam do pięknej krainy snu.
piątek, 4 stycznia 2013
Rozdział 25
-Hej Merry.
-Hej Meg. Co tak sama tu siedzisz?
-Właśnie wygoniłam Michała, Mariusza i Krzyśka. Oglądali nasze stare zdjęcia. – Wyszczerzyłam się.
-Zabiję cię.
-Oj te zdjęcia nie są takie złe. Były tam te z wakacji w 2007 roku.
-Piękne czasy.
-Zdjęcia też piękne.
-Proszę cię…
-Najlepsze są te z Sopotu… ehh, niezapomniane chwile.
-O tak! A tak zmieniając temat, pamiętasz ten lokal do wynajęcia na rynku. Szkoda, że w Polsce nie ma takich tanich, byśmy biuro podróży założyły.
-No szkoda, w Polsce wszystko takie drogie. Jak ja bym chciała mieszkać w Hiszpanii.
-W sumie Michał tu zostaje… zawszę chciałyśmy tu mieszkać….
-Ale Winiar i Patryk... oni tu raczej nie zostają.
-No tak... Ale pamiętaj jak zawsze, jak byłyśmy młodsze, mówiłyśmy, że zamieszkamy w Hiszpanii, otworzymy własne biuro, będziemy chodzić na mecze Realu... Teraz to wszystko można zrealizować.
-No pamiętam, jednak minęło już od tamtego czasu kilka ładnych lat. Nadal bym chciała tu mieszkać, no ale jest teraz ten związek z Michałem.
-Rozumiem. Ja chyba popytam o ten lokal.
-Spoko. Jak byś nazwała takie biuro?
-Nie zastanawiałam się nad tym.
-Pewnie w technikum powymyślałyśmy pełno nazw, o których już zapomniałyśmy.
-No dokładnie.
Po pięciu minutach ciszy Meg zapytała nagle:
-Myślisz, że taki związek na odległość by wypalił?
-Jak nie spróbujesz to się nie dowiesz.
-Racja. Dobra, ja muszę wszystko przemyśleć. Idę spać.
-Dobranoc.
Następnego dnia dziewczyny zostałyobudzone po godzinie 12 przez grupę siatkarzy, która wpadła do ich pokoju.
-Poj****o was?! - Oburzyła się Meg.
-Dlaczego od razu tak niegrzecznie? Przyszliśmy się dowiedzieć co dziś robimy, bo jesteśmy już po treningu. - Odezwał się Piter.
-Weźcie idźcie spać i dzień załatwiony. - Powiedziała Megan nie otwierając nawet oczu.
-Możemy obejrzeć kajakarzy, jeśli was to interesuje. - Stwierdziła Merry.
-Tak! Weź ich! A mi dajcie spać.
-Co cię tak wczoraj zmęczyło...Albo może kto? - Zapytał Igła.
-Po prostu nie mogłam zasnąć.
-Jasne... Wstawaj, idziemy.
-Idźcie z Mer i tyle.
-Spędzisz cały dzień w łóżku?
-Taki mam plan.
-W takim razie Winiar chętnie z tobą zostanie. - Zaśmiał się Zibi.
-Nie będziesz tak cały dzień leżała! – Kubiak ściągnął kołdrę z Megan.
-No ludzie! Zero litości. – Meg podniosła się z łóżka. – Idę na śniadanie.
-Idziemy z tobą. – Oznajmił Pit.
-Spoko, a ty Mer?
-Ja zaraz do was dojdę.
-Megan, ty tak w piżamie idziesz? – Zapytał Ziomek.
-Taaaak.
Megan z chłopakami zeszła na dół, a Merry zadzwoniła w tym czasie do rodziców. Porozmawiała z nimi jakiś czas, po czym dołączyła do reszty.
-To cooo.. ty ich zabierasz, a ja mogę wracać do łóżka? – Meg wyszczerzyła się do przyjaciółki.
-Meg, jesteśmy w pracy. – Przypomniała Merry.
-Dokładnie, waszym zadaniem jest opiekowanie się nami. – Dodał Igła.
-Na tak. Dobra za pół godziny będę ogarnięta.
Megan dokończyła śniadanie, po czym udała się doprowadzić do porządku. Kiedy wróciła do hotelowej restauracji wszyscy już na nią czekali.
____________________
Przepraszamy Was za kolejny krótki i... mało ciekawy rozdział :<. W przyszłym tygodniu obiecujemy się poprawić!
czwartek, 3 stycznia 2013
Rozdział 24
-I jak ci poszło? - Megan od razu zapytała Michała.
-Świetnie! Z pomocą Merry nie mogło pójść inaczej.
-No nie wierzę, będę osobiście znała piłkarza Realu!
-No nie wiem, czy jak już będę tak sławnym piłkarzem, to będę się do was przyznawał. Lepiej zawczasu bierzcie autografy.
-Pff... no wiesz ty co?!
-Ojj żartuję noo. - Zaśmiał się. - A właśnie, ja jestem Michał. - Powiedział w stronę chłopaków z reprezentacji.
Wszyscy się z nim przywitali po czym zrobili trochę miejsca, aby razem z Mer mieli gdzie dostawić krzesła.
-A co tam ciekawego w Polsce? - Meg zwróciła się do przyjaciół.
-W sumie bez zmian. Nic ciekawego się nie wydarzyło. - Odpowiedział Michał.
-No tak w końcu to Polska, czego ja się spodziewałam. A tak w ogóle Mer to może poszłybyśmy z nimi tu coś pozwiedzać... w końcu od tego tu jesteśmy.
-No to chodźmy.
Całą grupą udaliśmy się do takiego miejsca, w którym jeszcze nie byliśmy. Po drodze kilka polskich fanów prosiło o autografy i gratulowali wygranego meczu. O godzinie 20 postanowiliśmy wrócić do siebie.
-To co teraz robimy? - Zapytał od razu Piotrek.
-Wy macie jutro trening na 9, więc proponuje iść spać. - Oznajmiła Meg.
-Ja mam jutro mecz, więc nie mogę za długo z wami zostać. - Dodał Michał.
-No to idziemy spać reprezentacja! A Michał powodzenia jutro na tym meczu, będę trzymać kciuki!
-Odprowadzę cię. - Powiedziała Merry do Michała. - Patryk, ty też już idziesz?
-No wypadałoby.
-W takim razie chodźmy.
~Perspektywa Merry~
Razem z Patrykiem i Michałem ruszyłam w stronę hotelu, w którym chłopaki się zatrzymali. Dotarliśmy na miejsce w około pół godziny. Całą drogę wspominaliśmy minione lata i śmieszne historie z naszego życia.
-Wpadniecie jutro na mecz? - Zapytał Michał, kiedy znajdowaliśmy się pod hotelem.
-No jasne! - Odezwałam się od razu.
-W sumie, czemu by nie. - Stwierdził Patryk.
-Okay, w takim razie do jutra Merry. - Pocałował mnie na pożegnanie.
-Do zobaczenia chłopaki.
Wracałam do hotelu, kiedy nagle usłyszałam, jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się i zobaczyłam Moratę.
-Hej Merry, właśnie do ciebie szedłem.
-Hej. Z jakąś konkretną sprawą?
-W sumie to tak. Chciałem dać ci bilety na jutrzejszy mecz. Pewnie będziesz chciała zobaczyć jak twój chłopak sobie radzi.
-Tak, zamierzałam iść, ale nie przyjmę od ciebie biletu.
-Dlaczego? Każdemu zawodnikowi przysługują bilety dla ich bliskich. Trener przekazał mi te dwa od Michała.
-Czyli ty nie płaciłeś za te bilety?
-Ani grosza.
-W takim razie, chętnie je wezmę. To co, wpadniesz do mnie, czy jak już załatwiłeś co chciałeś, to sobie idziesz?
-Bardzo chętnie bym wpadł, ale mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia.
-No to do jutra.
-Do jutra.
~Perspektywa Megan~
Pożegnałam się z Patrykiem i Michałem i udałam się do windy. Wysiadłam na właściwym piętrze i poszłam do naszego pokoju. Załączyłam laptopa, jakoś tak zebrało mi się na wspomnienia, więc załączyłam pierwszy lepszy album ze zdjęciami. Na fotografiach byłam ja i Merry, zostały one zrobione podczas ostatniej klasy gimnazjum. Kiedy zdjęcia w albumie się skończyły załączyłam następny tym razem były to zdjęcia z obozu siatkarskiego. Gdy byłam jakoś przy 10 zdjęciu ktoś zapukał do drzwi, niechętnie wstałam i otworzyłam, po drugiej stronie stał Winiar. Wpuściłam go do środka.
-Hej co robisz?
-Wspominam.
W tym momencie wziął mojego laptopa i spojrzał na ekran.
-To ty? Ile miałaś lat? – Zapytał wskazując dziewczynę na zdjęciu.
-No tak ja, to było jak miałam 16 lat.
Michał przeglądał następne zdjęcia wypytując co, gdzie, kiedy i jak. Odpowiadając na pytania przypominały mi się poszczególne momenty na obozie. W pewnym momencie do pokoju wpadł Igła i Mariusz.
-Cześć gołąbeczki. Co robicie? – Zaczął ten pierwszy.
-Oglądamy stare zdjęcia Mega. – Wyszczerzył się Misiek.
-O pokaż. – Zarządził wręcz Wlazły.
W tym czasie Michał załączył już inny album z jeszcze starszymi zdjęciami, miałam tam jakieś 12 lat.
-Grałaś na libero? – Zapytał Krzysiek.
-No grałam przez jakieś 2 lata.
W trójkę przeglądali moje zdjęcia wypytując o różne rzeczy i podniecając się tym jaka to słodka kiedyś nie byłam. Po jakimś czasie wygoniłam ich do siebie. Sama poszłam wziąć prysznic. Kiedy skończyłam rozsiadłam się wygodnie przed TV.
___________________________________
Znów musimy zmienić reguły na naszym blogu, wybaczcie :<
Od dziś będziemy dodawały rozdziały od poniedziałku do piątku, ponieważ nie wyrabiamy się ze wszystkim.
Mamy nadzieję, że nas zrozumiecie :)
Przepraszamy i dziękujemy.
środa, 2 stycznia 2013
Rozdział 23
Dziś wyjątkowo wstałam o godzinie 6. Nie mogłam się doczekać spotkania z Michałem. Meg jeszcze spała, więc po cichu wzięłam swojego laptopa i zabijałam czas na internecie. Weszłam na youtube i puściłam muzykę. Zaczęła ona grać na cały pokój, bo zapomniałam podłączyć słuchawek.
-Nie strasz ludzi! - Krzyknęła Meg, która momentalnie się obudziła.
-Jezu, przepraszam cię. To niechcący, sama się wystraszyłam!
-Dobra nie szkodzi. Która godzina?
-Już po 8.
-Będziesz szła po Michała na lotnisko?
-No jasne!
-Mogę iść z tobą?
-Pewnie. Tak myślałam, że ze mną pójdziesz.
-To super. O której wychodzimy?
-Jak wyjdziemy około 9, to powinnyśmy tam być trochę przed czasem.
-Dobra to ja idę do łazienki się ogarnąć i potem na śniadanie.
-Okay, pośpiesz się, bo ja też się ubrać muszę i w ogóle.
Meg wzięła wszystkie potrzebne rzeczy i poszła do łazienki, już po 15 minutach była zwarta i gotowa.
-Wolne. - Uśmiechnęłam się w stronę przyjaciółki.
Po kolejnych 20 minutach byłyśmy już na dole, by coś zjeść. Jak to zwykle bywa, zastałyśmy tam już reprezentację.
-Hej dziewczyny! - Zauważył nas Kosok.
-No hej! - Krzyknęłam.
Podeszłyśmy do nich i usiadłyśmy na wolnych miejscach.
-To co Mer, jemy i wychodzimy, tak?
-Tak, tak, tak! Jak najszybciej.
-O tak? - Zapytałam przyjaciółki wolno przeżuwając kęs kanapki.
-Megan! - Pchnęłam ją ramieniem. - Pośpiesz się!
-Dobra już, już..
-Gdzie idziecie dziewczyny? - Zapytał Winiarski.
-Na lotnisko. - Odpowiedziałam szybko. - Meg, ile można jeść? Ja już dawno zjadłam!
-Wybacz, staram się. - Odpowiedziałam jej . - Może pójdziesz z nami? Bo ona mnie zabije po drodze. - Zwróciłam się do Michała.
-Weź tę kanapkę ze sobą i chodźmy!
-Jasne Megan, chodźmy, dla twojego bezpieczeństwa. - Zaśmiał się Winiar.
-Wyluzuj Mer, przecież dziewiąta będzie dopiero za pięć minut. Dzięki Misiek.
-Ale ty się zawsze wleczesz, więc z tobą trzeba wyjść szybciej.
-Dobra, bo mnie zaraz pobijesz. - Wyszczerzyłam się w jej stronę.
-Jak się zaraz nie ruszysz, to będę musiała.
-Zjadłam, zadowolona?
-Bardzo. Chodźmy.
Wyszliśmy w trójkę z obiektu i ruszyliśmy w stronę lotniska.
-I widzisz, jesteśmy przed czasem, a ty mnie tak poganiałaś!
-I bardzo dobrze, lepiej być za wcześnie niż za późno.
Siedzieliśmy na lotnisku czekając na Michała, już po jakimś czasie, jego samolot podchodził do lądowania. Merry od razu pobiegła w stronę, z której mieli przyjść wszyscy pasażerowie. Po chwili Michał pojawił się w holu, podbiegł do Mer i mocno ją pocałował. Zaraz za nim szedł Patryk… Megan momentalnie puściła ręke Winiar.
-Możesz przy Patryku udawać, że jesteśmy tylko przyjaciółmi? - Zapytałam pośpiesznie zanim Patryk zaczął się zbliżać.
-Yyyy… Dlaczego? - Zapytał zdezorientowany.
-Wyjaśnię ci w hotelu. Proszę zrób to dla mnie.
-No dobrze - Odpowiedział niechętnie.
-Dziękuję. - Uśmiechnęłam się i poszłam w stronę reszty. - Patryk! Co ty tu robisz? - Mocno przytuliłam przyjaciela.
-Niespodzianka!
-Dobra zwijamy się. Chyba, że chcecie resztę dnia na lotnisku spędzić. - Powiedziała Meg.
-Jasne chodźmy.
Ruszyliśmy w stronę hotelu, w którym chłopaki mieli się zatrzymać na czas ich pobytu w Madrycie. Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu.
-Dobra to może zostawimy Merry i Michała samych, a ty Patryk pójdziesz z nami do naszego hotelu?
-Jasne, tylko dajcie mi 10 minut, wrzucę rzeczy do pokoju i się szybko ogarnę.
~Perspektywa Megan~
Patryk się oddalił, a ja z Michałem staliśmy przez chwilę w milczeniu.
-Meg możesz mi teraz powiedzieć o co ci chodziło?
-Bo wiesz chodzi o to, że… ja się po prostu niedawno dowiedziałam, że podobam się Patrykowi.
-A czy coś do niego….
-Nie. Znaczy kocham go, ale jak brata i tyle. - Przerwałam jego wypowiedź.
-Czemu mu o nas nie powiedziałaś?
-Leżał w szpitalu nie chciałam go jeszcze bardziej dobijać, ale obiecuję że dziś to zrobię.
W tym momencie zauważyliśmy zbliżającego się do nas Patryka, kiedy już podszedł wyszliśmy z budynku i udaliśmy się do naszego hotelu, droga nie zajęła nad dużo czasu. Na miejscu odesłałam Miśka do jego pokoju, a sama poszłam z Patrykiem do hotelowej restauracji, musiał być bardzo głodny po podróży. Mój przyjaciel wydawał się być bardzo szczęśliwy z faktu, że się tu znajduje.
-Jak się czujesz? – Zapytałam, nie wiedząc jak zacząć rozmowę.
-Bardzo dobrze, nie wiem po co chcieli mnie jeszcze trzymać w tym szpitalu. – Uśmiechnął się do mnie.
-Chcieli mieć pewność, że już wszystko jest w porządku. A właśnie chciałam ci coś powiedzieć…
-No co jest?
-Jestem z Winiarem. – Powiedziałam i uśmiechnęłam się sztucznie przecież on nie wiedział, że wiem, iż mu się podobam. Musiałam zachowywać się normalnie.
-Ale jak to? Znaczy gratulacje…. – Chyba nie wiedział co powiedzieć i gdzie podziać wzrok.
-No wiesz tak się jakoś złożyło. Nie chciałam mówić przez telefon.
-Cieszę się twoim szczęściem. – Zmusił się na uśmiech.
Nie chcąc dłużej o tym rozmawiać zmieniłam temat.
-Załatwiłam ci ten autograf, Kubiaka. Zresztą i tak go poznasz jak już tu jesteś.
-Super, w końcu poznam jakiegoś siatkarza. - Tym razem jego uśmiech był szczery.
-Dobra to chodźmy do nich. – Zaproponowałam widząc, że Patryk bierze ostatni kęs ze swojego talerza.
Udaliśmy się w stronę windy, a gdy ta się otworzyła zobaczyliśmy większość siatkarzy z torbami treningowymi.
-Wy na trening, jak mniemam?
-No tak. Idziecie z nami? A tak w ogóle to Łukasz jestem. – Ziomek wyciągnął dłoń w stronę Patryka.
-A ja Patryk. – Odpowiedział trochę zdziwiony.
-Oczywiście, że z wami idziemy. – Stwierdziłam, gdy już wszyscy przedstawili się mojemu przyjacielowi.
Ruszyliśmy całą grupą na halę treningową. Siatkarze poszli się przebrać, a ja z Patrykiem udaliśmy się na trybuny, przedstawiłam jeszcze przyjaciela trenerowi i po kilku minutach już wszyscy wyszli z szatni. Obserwowaliśmy trening i rozmawialiśmy jak to my mamy w zwyczaju o wszystkim i o niczym.
O godzinie 16 trener zarządził koniec. Chłopaki udali się do szatni, a my z Patrykiem niewiele myśląc wstaliśmy, weszliśmy na boisko, wzięliśmy piłkę i zaczęliśmy odbijać ją przez siatkę. Tak oto zleciało nam jakieś 15 minut czekania na wszystkich. Odłożyliśmy piłkę i wróciliśmy do hotelu cała grupa udała się do pokoju Ziomka i Igły. Michał wyciągnął mnie na zewnątrz.
-I co, powiedziałaś mu?
-Tak, załatwione. – Wyszczerzyłam się i go pocałowałam.
-I jak zareagował?
-No wiesz po jego minie widziałam, że nie był zadowolony, ale powiedział że cieszy się moim szczęściem.
Wróciliśmy do pokoju i zajęliśmy jakieś wolne miejsca.
-A właśnie Dziku, to dla niego załatwiałam ten autograf. – Wskazałam głową na mojego przyjaciela.
-A no to mi miło, to co może opowiesz nam coś o Megan, coś, czego ona nam nie powiedziała. – Zwrócił się do Patryka.
-Hymm… no nie wiem czym się nie pochwaliła. Raczej nie mówiła o tym, że nazwała kiedyś sędziego ślepym idiotą?
-Patryk! – Wrzasnęłam na przyjaciela.
-Że ona?! - Zdziwił się Zibi.
-A taka niewinna się wydaje. – Zaśmiał się Marcin.
-Megan serio coś takiego powiedziałaś? – Zapytał z niedowierzaniem Mariusz.
-No co piłka się zmieściła w boisku, a ten kretyn aut pokazał! – Odpowiedziałam przypominając sobie sytuację.
-No ładnie, ładnie. Masz coś jeszcze? – Dopytywał Ruciak.
-Jeżeli coś im jeszcze powiesz to zginiesz marnie! – Zagroziłam mu.
-No to jest już nas dwóch. – Wtrącił się Jarosz.
-A ty za co? – Zapytał zaciekawiony Patryk.
-Chyba nie lubi jak ją nazywamy Panią przewodnik.
Rozmowa trwała jeszcze jakiś czas. Jednak już przed 17 zaczęliśmy się zbierać aby coś zjeść. W ‘naszej’ kawiarni zajęliśmy największy stolik i każdy sobie coś zamówił.
~Perspektywa Merry~
-Nie wiem jak Ci mogę podziękować za to, że załatwiłaś mi grę w takim klubie! - Powiedział Michał, kiedy Megan z chłopakami już wyszła.
-Tak właściwie to nie ja, tylko Morata.
-Ale ty mu o mnie wspomniałaś i jeszcze ta rozmowa z trenerem.
-Cała przyjemność po mojej stronie. Cieszę się, że tu jesteś. - Pocałowałam go.
-Ja też się cieszę. - Odwzajemnił pocałunek.
-Kiedy spotykasz się z trenerem?
-Dziś o 14. Może pójdziesz ze mną?
-Jasne, czemu by nie.
-Wiesz, przyda się jakiś tłumacz, po angielsku ciężko obgadać wszystkie szczegóły.
-Wiedziałam, że masz w tym jakiś interes. - Zaśmiałam się.
-Nie no, oczywiście jakieś wsparcie też mi się przyda. - Puścił mi oczko.
-Jasne, jasne. Dobra, to ty się może rozpakuj, ogarnij i pójdziemy coś zjeść?
-Dobry pomysł. Za pół godziny będę gotowy.
-Okej, ja poczekam.
Około 11;30 wyszliśmy z hotelu i udaliśmy się do jednej z Madryckich restauracji. Przesiedzieliśmy w niej około godzinę, po czym ruszyliśmy w stronę Santiago Bernabeu. Dotarliśmy na miejsce o godzinie 13;30. Weszliśmy do obiektu i zaczęliśmy przeglądać wszystkie puchary i medale. Punktualnie o godzinie 14 weszliśmy do pokoju, w którym przebywał trener. Wytłumaczyłam dlaczego jestem tu razem z Michałem, na szczęście szkoleniowiec Castilli nie miał nic przeciwko temu. Rozmowa trwała prawie dwie godziny, omówiliśmy wszystkie szczegóły i załatwiliśmy potrzebne sprawy.
-Dziękuję Merry! - Gdy tylko stamtąd wyszliśmy Michał mocno mnie przytulił i pocałował.
-Podziękuj Moracie, na prawdę.
-Ale jego tak nie pocałuję. - Powiedział udając zasmuconego.
-No wiesz, mogę mu przekazać. - Zaśmiałam się. Cały dzień byłam w świetnym humorze.
-Nie musisz się tak poświęcać. Podziękuję mu osobiście na treningu.
-Dobrze, dobrze,
-A właśnie... Mam nadzieję, że oni znają angielski, bo jeśli nie, to będzie ciężko. Będę musiał chodzić do ciebie na korepetycje z hiszpańskiego.
-Daleko nie masz, zapraszam.
-To może zaczniemy od dziś?
-Czemu nie, chodźmy.
Wróciliśmy do hotelu, w którym mieszkałam. Przechodząc obok hotelowej restauracji zauważyliśmy tam całą gromadę siatkarzy wraz z Meg i Patrykiem. Postanowiliśmy do nich dołączyć.
_______________________
Mamy nadzieję, że kolejny rozdział przypadł Wam do gustu :)
wtorek, 1 stycznia 2013
Rozdział 22
Wstałam o godzinie 8, poszłam do łazienki wziąć długą kąpiel i się ogarnąć. Wyszłam o godzinie 9, Merry już nie spała.
-Wyspana? - Rzuciłam do przyjaciółki.
-Powiedzmy.
-Co u Moraty? - Poruszyłam znacząco brwiami.
-W porządku - Uśmiechnęłam się.
-A coś więcej?
-No nie wiem, co dokładnie chcesz wiedzieć.
-Gdzie byliście? Co robiliście?
-Najpierw na Santiago Bernabeu, załatwić Michałowi miejsce w drużynie Castilli. Później w kawiarence coś zjeść, następnie na treningu Hiszpanów. Nic ciekawego. - Uśmiechnęłam się szyderczo.
-Załatwić Michałowi, że co?!
-No to może od początku. Jak Morata tu był wtedy w nocy rozmawialiśmy o Michale. Pokazałam mu kilka filmików itp. Wyobraź sobie, że Alvaro powiedział trenerowi Castilli o Michale i właśnie wczoraj przeszłam za niego taką jakby rozmowę kwalifikacyjną! - Powiedziałam pobudzona.
-Łał, to nieźle. Michał w to tak po prostu uwierzył?
-Musiałam go przekonywać ponad godzinę. A uwierzył dopiero wtedy, gdy podałam mu na końcu numer trenera.
-Ładnie, ładnie, a właśnie musze zadzwonić do Patryka. Myślisz, że jeszcze śpi?
-No ja nie wiem, jak zadzwonisz to się dowiesz.
-Dobra to ja się na chwilę ulotnię.
Wyszłam z pokoju i zadzwoniłam do Patryka, opowiedziałam mu o wszystkim co się dzieje… no może o prawie wszystkim. Godzinę później wróciłam do pokoju.
-To co idziemy na śniadanie, jest już po 10.
-Michał dzwonił!
-I co, i co, i co? Przyjeżdża tu?
-Tak! Będzie tu jutro, bo Castillia gra sparing i trener chce go sprawdzić! A co u Patryka?
-A wszystko już w porządku, wyszedł właśnie ze szpitala, ale na własne żądanie, bo chcieli go tam jeszcze przetrzymać.
-To świetnie! Dobra, chodźmy na to śniadanie.
Udałyśmy się do miejsca docelowego i jak zwykle spotkałyśmy tam już wszystkich.
-Hej dziewczyny, gdzie wasze piżamki? - Przywitał nas Ziomek.
-Hej chłopaki. - Zaczęła Merry.
-Dziś postanowiłyśmy wyglądać jak cywilizowani ludzie. - Uśmiechnęła się Meg.
-A co wy takie szczęśliwe? - Zapytał Zibi.
-Dobre wiadomości z rana. - Odpowiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha Merry.
-Nawet bardzo dobre. - Przytaknęła Meg.
-A możemy wiedzieć o co chodzi? - Zapytał dociekliwy Mariusz.
-Mój chłopak przyjeżdża jutro do Madrytu!
-A Patryk wyszedł ze szpitala!
-No to świetnie!
-Idziecie dziś na mecz? - Dopytywał Kosok.
-O kurczę wy dziś gracie…
-Tak dziś o 19 …ehhh… Ty jak zwykle nieogarnięta Merry.
-Bo… mnie chyba nie będzie.
-Nie no Mer nie rób nam tego. - Igła zrobił piękne oczka.
-Znaczy ja bym na prawdę chętnie przyszła, ale tak się składa, że ktoś mnie zaprosił na mecz Hiszpanii… Przepraszam.
-Dobra dajmy jej spokój, przyjdzie na następny.
Zjadłyśmy śniadanie i ruszyłyśmy od stołu.
-Do zobaczenia kochanie! - Krzyknął Winiar.
Podeszłam do niego i go pocałowałam.
-Do zobaczenia.
- Yyy… Wy … Ten …. Co?! - Wyjąkała zdezorientowana Merry, kiedy trochę się oddaliłyśmy.
-Ale o co ci chodzi? - Meg udawała zdziwioną.
-Od kiedy wy jesteście razem? Znaczy tak oficjalnie…
-No tak jakby od wczoraj.
-No to gratulacje!
-A dziękuję, dziękuję.
Wróciłyśmy do pokoju i zgodnie stwierdziłyśmy, że możemy się dziś wybrać do tej galerii. Spędziłyśmy tam około trzech godzin. Następnie zjadłyśmy obiad w restauracji i ruszyłyśmy na miasto rozglądać się za prezentem dla brata Megan, który za kilkanaście dni będzie miał urodziny. Przechadzając się po rynku zauważyłyśmy całkiem tani lokal do wynajęcia. Wróciłyśmy do hotelu około godziny 16.
-Dobra, pójdę wszystkich poinformować, że o 16:45 maja być w autokarze jakby zapomnieli.
Zeszłam jedno piętro w dół i wparowałam do pierwszego pokoju. Miałam szczęście, że siedzieli tam wszyscy, ponieważ nie musiałam chodzić od pokoju do pokoju. Poinformowałam ich co i jak i wróciłam do siebie.
-O której idziesz na ten mecz Hiszpanii?
-Około 19:30 Morata po mnie przyjdzie.
-Dobra, to ja się zaczynam zbierać.
Megan poszła do łazienki, a ja włączyłam laptopa i sprawdziłam pocztę. Poczytałam jeszcze kilka rzeczy na temat Madrytu. Kiedy Meg wyszła, była już 16:30. Posiedziałam jeszcze chwilę na internecie i sama zaczęłam się zbierać do wyjścia.
~Perspektywa Merry~
Morata przyszedł po mnie około godziny 19:30. Wyszliśmy z hotelu i poszliśmy w kierunku Santiago Bernabeu. Przed stadionem czekał tłum ludzi, dlatego weszliśmy tylnym wejściem. Zajęliśmy swoje miejsca i czekaliśmy, aż piłkarze wybiegną na murawę.
-A ta twoja koleżanka, nie chciała przyjść na mecz? - Zapytał Morata.
-Nie, ona jest na meczu Polskich siatkarzy.
-Nie wolałaś iść z nią?
-Zdecydowanie wolę ten mecz. - Uśmiechnęłam się.
-Cieszę się. Kiedy przyjeżdża Michał?
-Jutro o 10.
W tym momencie piłkarze wybiegli na murawę. Zabrzmiał hymn, następnie sportowcy podali sobie dłonie i rozpoczął się mecz. Pierwszy gol padł już w 21 minucie, a strzelił go Torres. Znaczna większość ludzi na trybunach wstała z miejsc i praktycznie oszalała z radości. Po 15 minutach wyrównał Franck Ribery. Tym razem tylko nieliczni wstali ze swoich miejsc. Kolejne gole padły dopiero po przerwie, ich strzelcami byli Xabi Alonso i Jose Callejon. Ostatecznie spotkanie skończyło się wynikiem 3;1 dla Hiszpanii.
Mecz był bardzo ekscytujący, hiszpańscy piłkarze jak zawsze pokazali klasę. Francuzom niestety zabrakło trochę szczęścia i nie udało im się pokonać Casillasa, chociaż mieli kilka dogodnych sytuacji.
Wyszliśmy z Moratą ze stadionu i ruszyliśmy w kierunku hotelu, w którym mieszkałam. Dotarłam do niego około godziny 22;30. Pożegnałam się z Alvaro i wróciłam do pokoju. Wzięłam prysznic, sprawdziłam emaila i poszłam spać.
~Perspektywa Megan~
Wyszłam z pokoju i poszłam do autokaru, nie było w nim jeszcze nikogo poza kierowcą, nie dziwię się mieli jeszcze trochę czasu. Po jakimś czasie dołączył do mnie sztab szkoleniowy i czekaliśmy już tylko kilka minut na siatkarzy. Wszyscy byli punktualnie. Siedziałam w trzecim rzędzie za kierowcą.
Chłopaki poszli do tyłu, myślałam, że nikt mnie nie zauważył i że zapomnieli iż z nimi jadę.
Po krótkim czasie okazało się, że jestem w błędzie.
-Pani przewodnik prosimy do nas! - Krzyknął Jarosz.
Wstałam i poszłam do nich, stresowałam się tym meczem chyba bardziej niż oni.
-Już ci kochany mówiłam, Megan starczy. - Wyszczerzyłam się do niego.
-Ale kiedy ja lubię cię tak nazywać. - Odpowiedział z uśmiechem.
-Jeszcze raz, a pożałujesz. - Pogroziłam mu palcem.
-Mam się bać? - Poruszył znacząco brwiami.
-Czy ja wiem. – Odpowiadałam cały czas się uśmiechając, nie chciałam żeby widzieli jak bardzo się stresuję.
Podróż minęła dość szybko, zaparkowaliśmy za halą i weszliśmy wejściem, które było przeznaczone dla wszystkich reprezentacji. Szłam razem z Michałem na końcu, za wszystkimi. Przy szatni się zatrzymaliśmy.
-Pokaż na boisku co potrafisz, będę trzymać kciuki. - Powiedziałam i pocałowałam go.
-Z takim wsparciem będzie mi się grało dużo lepiej.
On poszedł do szatni, a ja za trenerem i resztą sztabu udałam się na halę. Zajęłam miejsce, które było specjalnie zarezerwowane i czekałam aż siatkarze obu ekip wyjdą na rozgrzewkę. Kiedy tak siedziałam, ściągnęłam z siebie bluzę, a pod nią miałam koszulkę reprezentacyjna z numerem 16 i nazwiskiem Ignaczak. Dostałam ją jakiś czas temu od brata, bardzo ucieszył mnie tym prezentem.
Już po jakimś czasie widziałam obie ekipy przygotowujące się do meczu. Siedziałam i bawiłam się telefonem, na szczęście po jakimś czasie mecz się zaczął. Początek seta nie był dla nas udany, do pierwszej przerwy technicznej przegrywaliśmy 2:8, widziałam jak Andrea daje wskazówki. Niestety na drugiej przerwie technicznej wynik również nie był najlepszy, przegrywaliśmy 13:16.
No i stało się pierwszego seta przegraliśmy. Początek drugiego był udany, jednak Brazylijczycy szybko nas dogonili i w drugim secie również nas pokonali. „Chłopaki weźcie się w garść, wierzę w was” powtarzałam w myślach. Wspierałam ich razem z pozostałymi Polakami. Trzeci set, cały czas prowadzimy, jest końcówka, Ruciak wchodzi na zagrywkę, a co zrobił to już chyba można się tylko domyślać. Wygraliśmy seta i czekamy na następny. Właśnie się zaczyna, na początku przewaga Brazylii jednak później nasza która utrzymała się już do końca. Tak, kolejny set wygrany! Po następnym secie wynik 2:2. Tak mocno kciuków chyba nigdy nie trzymałam. Krzyczałam jak najgłośniej potrafiłam i tak! Wygrywamy po ciężkim boju z Brazylią. Kiedy zawodnicy opuścili boisko mega szczęśliwa udałam się w stronę szatni. Miałam specjalny identyfikator, który oczywiście musiałam pokazać kilku ochroniarzom. Poczekałam kilka minut pod szatnią z której było słychać krzyki naszych kochanych chłopaków. Pierwszy z szatni wyszedł Igła.
-Aaaa! Ludzie uwielbiam was! – Krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyje.
-Młoda spokojnie. – Zaśmiał się Krzysiu.
-Tak wiem zachowuje się teraz jak jakaś napalona nastolatka, no ale pokonaliście Brazylię! – Powiedziałam i odsunęłam się krok do tyłu.
-O, fajną masz koszulkę.
-A dziękuję prezent od braciszka. - W tym momencie już wszyscy jeden za drugim opuścili szatnię.
-Zibi! - Rzuciłam się na następnego, nie mogłam opanować emocji. - Normalnie ubóstwiam cię za to co dziś robiłeś na boisku!
-Miło wiedzieć, że ktoś docenia mój wysiłek. – Wyszczerzył się.
-Czy ja mam być zazdrosny? - Zapytał Winiar, który pojawił się koło nas.
-Misieeeek! – Mocno go objęłam i pocałowałam. – Nie musisz być zazdrosny.
Udaliśmy się całą grupą do autokaru. W hotelu byliśmy około godziny 22.
-To pa chłopaki. Ja idę spać.
-Serio? Będziesz spała, kiedy my pełni energii jesteśmy?! – Popatrzył na mnie pytająco Kubiak.
-A co mam robić, jest 22, o tej godzinie ludzie kładą się spać.
-Olej sen, chodź do nas.
-Wiecie co i tak nie zasnę, to ja lecę się przebrać i zaraz do was wszystkich dołączę. W czyim pokoju mam was szukać?
-U Dzika i Zibiego.
-Ej ale to oni maja tą kolekcję horrorów, chyba mi nie powiecie, że będziemy jakiś oglądać? - Popatrzyłam na nich pytająco.
Wszyscy na siebie popatrzyli jakby porozumiewali się w myślach.
-Dobra dziś za to, że nam tak ładnie kibicowałaś, odpuścimy. - Powiedział w końcu Ignaczak.
-No to lecę się przebrać i zaraz u was będę - Odpowiedziałam ze słodkim uśmiechem.
Wróciłam do naszego lokum wzięłam bardzo szybki prysznic ubrałam się i byłam gotowa dołączyć do tych świrów. Zeszłam po schodach piętro w dół i zapukałam do umówionego pokoju. Usłyszałam, ze mam wchodzić co też uczyniłam.
-To co robimy?
-Widziałem, że na dole można zorganizować karaoke. - Uświadomił nas Kurek.
-Idziemy ekipa! - Zarządził Winiar.
Już po krótkiej chwili znajdowaliśmy się w pomieszczeniu, gdzie miało odbyć się nasze karaoke. Przygotowaliśmy wszystko co potrzebne i na pierwszy ogień poszedł Winiar, no o jego talencie to wiadomo nie od dziś. Potem śpiewał Zibi, właściwie to się częściej śmiał niż śpiewał. Zabawa trwała w najlepsze no i nadszedł moment w którym wszyscy siatkarze już byli po występach.
-No to kto jeszcze nie był? – Zapytał Guma.
Wszyscy zaczęli krążyć wzrokiem po sali i po jakiejś minucie czułam na sobie wzrok całej reprezentacji.
-No Meg, zapraszamy! - Krzyknął ze sceny Igła.
Uśmiechnięta od ucha do ucha wkroczyłam na scenę, wszyscy się zdziwili chyba myśleli, że będę się opierać przed pójściem tam. Wylosowałam kawałek Shakiry po czym go odśpiewałam. Gdy zakończyłam wszyscy jak najgłośniej potrafili bili brawo, no cóż kilka lat szkoły muzycznej w końcu się na coś przydało. Nagle wszyscy zaczęli krzyczeć.
-Jeszcze, jeszcze!
Uśmiechnęłam się i spełniłam ich prośbę. Tym razem wylosowałam piosenkę nieznanego mi dotąd wykonawcy ale i tak dobrze mi poszło. Skończyłam ukłoniłam się ładnie i zeszłam do reszty.
-Nie mówiłaś że umiesz śpiewać. - Stwierdził Ruciak
-Nie pytaliście o to.
-No to może nam powiedz czego ty nie potrafisz. – Do rozmowy przyłączył się Kurek.
-Hymmm.. – Zamyśliłam się, nigdy nie zwracałam uwagi na to czego nie potrafię, bardziej cieszyłam się tym, co umiem. – Koszykówka! Nie umiem grać w kosza! – Przypomniało mi się że zawsze tego na lekcji WF unikałam.
-A może coś jeszcze? – Pytał tym razem Możdżonek.
-Nie umiem też grać w karty.
-To my cię nauczymy! – Krzyknął Winiar.
-Wiecie co, może kiedy indziej jest już 3 w nocy, ja to bym spać poszła.
-No to dobranoc pani przewodnik.
-Czy ty Kubusiu chcesz dziś koniecznie zęby stracić?
-No dobra dobra. Dobranoc Meg.
-No i prawidłowo. Dobranoc wszystkim.
Pożegnałam się i poszłam do siebie, gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam, że Merry już śpi, no tak w końcu 3 w nocy jest. Przygotowując się do snu robiłam wszystko tak żeby nie obudzić przyjaciółki.
____________________
No to witamy Was w Nowym 2013 roku! :))
Subskrybuj:
Posty (Atom)