Dziś wyjątkowo wstałam o godzinie 6. Nie mogłam się doczekać spotkania z Michałem. Meg jeszcze spała, więc po cichu wzięłam swojego laptopa i zabijałam czas na internecie. Weszłam na youtube i puściłam muzykę. Zaczęła ona grać na cały pokój, bo zapomniałam podłączyć słuchawek.
-Nie strasz ludzi! - Krzyknęła Meg, która momentalnie się obudziła.
-Jezu, przepraszam cię. To niechcący, sama się wystraszyłam!
-Dobra nie szkodzi. Która godzina?
-Już po 8.
-Będziesz szła po Michała na lotnisko?
-No jasne!
-Mogę iść z tobą?
-Pewnie. Tak myślałam, że ze mną pójdziesz.
-To super. O której wychodzimy?
-Jak wyjdziemy około 9, to powinnyśmy tam być trochę przed czasem.
-Dobra to ja idę do łazienki się ogarnąć i potem na śniadanie.
-Okay, pośpiesz się, bo ja też się ubrać muszę i w ogóle.
Meg wzięła wszystkie potrzebne rzeczy i poszła do łazienki, już po 15 minutach była zwarta i gotowa.
-Wolne. - Uśmiechnęłam się w stronę przyjaciółki.
Po kolejnych 20 minutach byłyśmy już na dole, by coś zjeść. Jak to zwykle bywa, zastałyśmy tam już reprezentację.
-Hej dziewczyny! - Zauważył nas Kosok.
-No hej! - Krzyknęłam.
Podeszłyśmy do nich i usiadłyśmy na wolnych miejscach.
-To co Mer, jemy i wychodzimy, tak?
-Tak, tak, tak! Jak najszybciej.
-O tak? - Zapytałam przyjaciółki wolno przeżuwając kęs kanapki.
-Megan! - Pchnęłam ją ramieniem. - Pośpiesz się!
-Dobra już, już..
-Gdzie idziecie dziewczyny? - Zapytał Winiarski.
-Na lotnisko. - Odpowiedziałam szybko. - Meg, ile można jeść? Ja już dawno zjadłam!
-Wybacz, staram się. - Odpowiedziałam jej . - Może pójdziesz z nami? Bo ona mnie zabije po drodze. - Zwróciłam się do Michała.
-Weź tę kanapkę ze sobą i chodźmy!
-Jasne Megan, chodźmy, dla twojego bezpieczeństwa. - Zaśmiał się Winiar.
-Wyluzuj Mer, przecież dziewiąta będzie dopiero za pięć minut. Dzięki Misiek.
-Ale ty się zawsze wleczesz, więc z tobą trzeba wyjść szybciej.
-Dobra, bo mnie zaraz pobijesz. - Wyszczerzyłam się w jej stronę.
-Jak się zaraz nie ruszysz, to będę musiała.
-Zjadłam, zadowolona?
-Bardzo. Chodźmy.
Wyszliśmy w trójkę z obiektu i ruszyliśmy w stronę lotniska.
-I widzisz, jesteśmy przed czasem, a ty mnie tak poganiałaś!
-I bardzo dobrze, lepiej być za wcześnie niż za późno.
Siedzieliśmy na lotnisku czekając na Michała, już po jakimś czasie, jego samolot podchodził do lądowania. Merry od razu pobiegła w stronę, z której mieli przyjść wszyscy pasażerowie. Po chwili Michał pojawił się w holu, podbiegł do Mer i mocno ją pocałował. Zaraz za nim szedł Patryk… Megan momentalnie puściła ręke Winiar.
-Możesz przy Patryku udawać, że jesteśmy tylko przyjaciółmi? - Zapytałam pośpiesznie zanim Patryk zaczął się zbliżać.
-Yyyy… Dlaczego? - Zapytał zdezorientowany.
-Wyjaśnię ci w hotelu. Proszę zrób to dla mnie.
-No dobrze - Odpowiedział niechętnie.
-Dziękuję. - Uśmiechnęłam się i poszłam w stronę reszty. - Patryk! Co ty tu robisz? - Mocno przytuliłam przyjaciela.
-Niespodzianka!
-Dobra zwijamy się. Chyba, że chcecie resztę dnia na lotnisku spędzić. - Powiedziała Meg.
-Jasne chodźmy.
Ruszyliśmy w stronę hotelu, w którym chłopaki mieli się zatrzymać na czas ich pobytu w Madrycie. Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu.
-Dobra to może zostawimy Merry i Michała samych, a ty Patryk pójdziesz z nami do naszego hotelu?
-Jasne, tylko dajcie mi 10 minut, wrzucę rzeczy do pokoju i się szybko ogarnę.
~Perspektywa Megan~
Patryk się oddalił, a ja z Michałem staliśmy przez chwilę w milczeniu.
-Meg możesz mi teraz powiedzieć o co ci chodziło?
-Bo wiesz chodzi o to, że… ja się po prostu niedawno dowiedziałam, że podobam się Patrykowi.
-A czy coś do niego….
-Nie. Znaczy kocham go, ale jak brata i tyle. - Przerwałam jego wypowiedź.
-Czemu mu o nas nie powiedziałaś?
-Leżał w szpitalu nie chciałam go jeszcze bardziej dobijać, ale obiecuję że dziś to zrobię.
W tym momencie zauważyliśmy zbliżającego się do nas Patryka, kiedy już podszedł wyszliśmy z budynku i udaliśmy się do naszego hotelu, droga nie zajęła nad dużo czasu. Na miejscu odesłałam Miśka do jego pokoju, a sama poszłam z Patrykiem do hotelowej restauracji, musiał być bardzo głodny po podróży. Mój przyjaciel wydawał się być bardzo szczęśliwy z faktu, że się tu znajduje.
-Jak się czujesz? – Zapytałam, nie wiedząc jak zacząć rozmowę.
-Bardzo dobrze, nie wiem po co chcieli mnie jeszcze trzymać w tym szpitalu. – Uśmiechnął się do mnie.
-Chcieli mieć pewność, że już wszystko jest w porządku. A właśnie chciałam ci coś powiedzieć…
-No co jest?
-Jestem z Winiarem. – Powiedziałam i uśmiechnęłam się sztucznie przecież on nie wiedział, że wiem, iż mu się podobam. Musiałam zachowywać się normalnie.
-Ale jak to? Znaczy gratulacje…. – Chyba nie wiedział co powiedzieć i gdzie podziać wzrok.
-No wiesz tak się jakoś złożyło. Nie chciałam mówić przez telefon.
-Cieszę się twoim szczęściem. – Zmusił się na uśmiech.
Nie chcąc dłużej o tym rozmawiać zmieniłam temat.
-Załatwiłam ci ten autograf, Kubiaka. Zresztą i tak go poznasz jak już tu jesteś.
-Super, w końcu poznam jakiegoś siatkarza. - Tym razem jego uśmiech był szczery.
-Dobra to chodźmy do nich. – Zaproponowałam widząc, że Patryk bierze ostatni kęs ze swojego talerza.
Udaliśmy się w stronę windy, a gdy ta się otworzyła zobaczyliśmy większość siatkarzy z torbami treningowymi.
-Wy na trening, jak mniemam?
-No tak. Idziecie z nami? A tak w ogóle to Łukasz jestem. – Ziomek wyciągnął dłoń w stronę Patryka.
-A ja Patryk. – Odpowiedział trochę zdziwiony.
-Oczywiście, że z wami idziemy. – Stwierdziłam, gdy już wszyscy przedstawili się mojemu przyjacielowi.
Ruszyliśmy całą grupą na halę treningową. Siatkarze poszli się przebrać, a ja z Patrykiem udaliśmy się na trybuny, przedstawiłam jeszcze przyjaciela trenerowi i po kilku minutach już wszyscy wyszli z szatni. Obserwowaliśmy trening i rozmawialiśmy jak to my mamy w zwyczaju o wszystkim i o niczym.
O godzinie 16 trener zarządził koniec. Chłopaki udali się do szatni, a my z Patrykiem niewiele myśląc wstaliśmy, weszliśmy na boisko, wzięliśmy piłkę i zaczęliśmy odbijać ją przez siatkę. Tak oto zleciało nam jakieś 15 minut czekania na wszystkich. Odłożyliśmy piłkę i wróciliśmy do hotelu cała grupa udała się do pokoju Ziomka i Igły. Michał wyciągnął mnie na zewnątrz.
-I co, powiedziałaś mu?
-Tak, załatwione. – Wyszczerzyłam się i go pocałowałam.
-I jak zareagował?
-No wiesz po jego minie widziałam, że nie był zadowolony, ale powiedział że cieszy się moim szczęściem.
Wróciliśmy do pokoju i zajęliśmy jakieś wolne miejsca.
-A właśnie Dziku, to dla niego załatwiałam ten autograf. – Wskazałam głową na mojego przyjaciela.
-A no to mi miło, to co może opowiesz nam coś o Megan, coś, czego ona nam nie powiedziała. – Zwrócił się do Patryka.
-Hymm… no nie wiem czym się nie pochwaliła. Raczej nie mówiła o tym, że nazwała kiedyś sędziego ślepym idiotą?
-Patryk! – Wrzasnęłam na przyjaciela.
-Że ona?! - Zdziwił się Zibi.
-A taka niewinna się wydaje. – Zaśmiał się Marcin.
-Megan serio coś takiego powiedziałaś? – Zapytał z niedowierzaniem Mariusz.
-No co piłka się zmieściła w boisku, a ten kretyn aut pokazał! – Odpowiedziałam przypominając sobie sytuację.
-No ładnie, ładnie. Masz coś jeszcze? – Dopytywał Ruciak.
-Jeżeli coś im jeszcze powiesz to zginiesz marnie! – Zagroziłam mu.
-No to jest już nas dwóch. – Wtrącił się Jarosz.
-A ty za co? – Zapytał zaciekawiony Patryk.
-Chyba nie lubi jak ją nazywamy Panią przewodnik.
Rozmowa trwała jeszcze jakiś czas. Jednak już przed 17 zaczęliśmy się zbierać aby coś zjeść. W ‘naszej’ kawiarni zajęliśmy największy stolik i każdy sobie coś zamówił.
~Perspektywa Merry~
-Nie wiem jak Ci mogę podziękować za to, że załatwiłaś mi grę w takim klubie! - Powiedział Michał, kiedy Megan z chłopakami już wyszła.
-Tak właściwie to nie ja, tylko Morata.
-Ale ty mu o mnie wspomniałaś i jeszcze ta rozmowa z trenerem.
-Cała przyjemność po mojej stronie. Cieszę się, że tu jesteś. - Pocałowałam go.
-Ja też się cieszę. - Odwzajemnił pocałunek.
-Kiedy spotykasz się z trenerem?
-Dziś o 14. Może pójdziesz ze mną?
-Jasne, czemu by nie.
-Wiesz, przyda się jakiś tłumacz, po angielsku ciężko obgadać wszystkie szczegóły.
-Wiedziałam, że masz w tym jakiś interes. - Zaśmiałam się.
-Nie no, oczywiście jakieś wsparcie też mi się przyda. - Puścił mi oczko.
-Jasne, jasne. Dobra, to ty się może rozpakuj, ogarnij i pójdziemy coś zjeść?
-Dobry pomysł. Za pół godziny będę gotowy.
-Okej, ja poczekam.
Około 11;30 wyszliśmy z hotelu i udaliśmy się do jednej z Madryckich restauracji. Przesiedzieliśmy w niej około godzinę, po czym ruszyliśmy w stronę Santiago Bernabeu. Dotarliśmy na miejsce o godzinie 13;30. Weszliśmy do obiektu i zaczęliśmy przeglądać wszystkie puchary i medale. Punktualnie o godzinie 14 weszliśmy do pokoju, w którym przebywał trener. Wytłumaczyłam dlaczego jestem tu razem z Michałem, na szczęście szkoleniowiec Castilli nie miał nic przeciwko temu. Rozmowa trwała prawie dwie godziny, omówiliśmy wszystkie szczegóły i załatwiliśmy potrzebne sprawy.
-Dziękuję Merry! - Gdy tylko stamtąd wyszliśmy Michał mocno mnie przytulił i pocałował.
-Podziękuj Moracie, na prawdę.
-Ale jego tak nie pocałuję. - Powiedział udając zasmuconego.
-No wiesz, mogę mu przekazać. - Zaśmiałam się. Cały dzień byłam w świetnym humorze.
-Nie musisz się tak poświęcać. Podziękuję mu osobiście na treningu.
-Dobrze, dobrze,
-A właśnie... Mam nadzieję, że oni znają angielski, bo jeśli nie, to będzie ciężko. Będę musiał chodzić do ciebie na korepetycje z hiszpańskiego.
-Daleko nie masz, zapraszam.
-To może zaczniemy od dziś?
-Czemu nie, chodźmy.
Wróciliśmy do hotelu, w którym mieszkałam. Przechodząc obok hotelowej restauracji zauważyliśmy tam całą gromadę siatkarzy wraz z Meg i Patrykiem. Postanowiliśmy do nich dołączyć.
_______________________
Mamy nadzieję, że kolejny rozdział przypadł Wam do gustu :)